Amnesty International: policja i wojsko w Meksyku używają przemocy seksualnej wobec zatrzymanych kobiet. Opublikowano raport z historiami ofiar
• AI: meksykańska policja i wojsko torturują aresztowane kobiety
• Meksykanki mają być brutalnie bite, a także gwałcone
• Według aktywistów przemoc seksualna stała się "rutynową" częścią przesłuchań
Aktywiści Amnesty International zapytali Meksykanki: co może się stać, gdyby zostały aresztowane? - Najbardziej bałabym się, że zostanę zgwałcona - odpowiada jedna z zagadniętych młodych kobiet pokazana na wideo, które AI zamieściło w internecie. Jak się okazuje, nie ona jedna miała takie obawy. Najnowszy raport tej organizacji wyjaśnia, dlaczego w oczach kobiet w Meksyku stróżom prawa często daleko, tak do bycia stróżami, jak i do litery prawa.
AI przytacza w nim m.in. historię Moniki Esparzy Castro, która w 2013 r., gdy jechała samochodem z mężem i bratem, została zatrzymana przez policję. W rozmowie z aktywistami twierdziła, że funkcjonariusze nie mieli żadnego nakazu, ale to nie powstrzymało ich przed aresztowaniem całej trójki. Monica miała nie tylko być świadkiem tortur swoich bliskich, ale sama stać się ich ofiarą. Według opowieści kobiety, wówczas 26-letniej, była podtapiana w wiadrze wody, przyduszana plastikowym workiem, rażona prądem po genitaliach i nogach oraz gwałcona przez przedstawiciela lokalnego departamentu bezpieczeństwa i sześciu funkcjonariuszy na oczach jej bliskich, zmuszono ją także do seksu oralnego. Wszystkiemu mieli się przyglądać wojskowi. Gdy w końcu zdecydowano, że aresztantów należy zabrać do prokuratury, dla męża Moniki było już za późno. Zmarł w drodze na rękach kobiety - opisuje AI. Choć meksykańska Narodowa Komisja Praw Człowieka potwierdziła, że Monica była torturowana, Meksykanka wciąż czeka na rozpoczęcie
śledztwa w tej sprawie. Podobnie jak na wyrok, bo od czasu swojego zatrzymania jest w więzieniu, oskarżona o związki z grupami zorganizowanej przestępczości. Monica jest matką czwórki dzieci.
AI rozmawiała w czasie swojego śledztwa ze 100 kobietami, które zgłosiły, że stały się ofiarami przemocy, głównie fizycznej, choć także psychicznej, podczas zatrzymań. Były aresztowane nie tylko przez policję, ale również przez wojsko, które od dekady wspiera na ulicach całego kraju walkę z narkotykowymi gangami. 72 z zatrzymanych Meksykanek przyznało, że doświadczyło z ich strony przemocy seksualnej, aż 33, że zostało zgwałconych. Aktywiści twierdzą, że gwałt stał się wręcz "rutynową" częścią przesłuchania.
- Historie tych kobiet odmalowują całkowicie szokujący obraz tego, jaka jest skala tortur wobec kobiet w Meksyku, nawet według lokalnych standardów - oceniła przedstawicielka AI, Erika Guevara-Rosas, cytowana na stronie internetowej tej organizacji.
Z niskimi dochodami, często samotne matki
AI zwraca uwagę, że większość zatrzymanych kobiet jest słabo wykształcona, ma niskie dochody, to osoby młode, często samotne, w większości matki. Aktywiści przyznają, że gangi narkotykowe nierzadko wykorzystują Meksykanki z takiej właśnie grupy. A policja i wojsko uważa je - jak podaje AI - za słabe ogniwo gangsterskiego łańcucha.
Jedna trzecia kobiet, z którymi rozmawiało AI, zostały oskarżona o udział w przestępczości zorganizowanej, a niemal ćwierć z nich o przestępstwa związane z narkotykami i współudział w porwaniach. Niektóre tuż po aresztowaniu, jeszcze nim trafiły przed oblicze sądu, zostały pokazane na konferencjach prasowych jako przestępczynie.
Tak stało się w 2014 r. z Fernandą Indigo, 22-letnią prostytutką, która została zatrzymana, gdy służby bezpieczeństwa weszły do domu jej klienta. Po brutalnym przesłuchaniu dziewczynę przedstawiono dziennikarzom jako członkinię gangu. Jedna z osób, która również została aresztowana tego dnia, miała wskazać ją jako winną.
- Kobiety pochodzące z marginalizowanych środowisk są najbardziej bezbronne w toczącej się w Meksyku tzw. wojnie z narkotykami. Są zazwyczaj postrzegane jako łatwy cel przez przedstawicieli władz, którym bardziej zależy na pokazaniu, że wsadzają ludzi za kraty, niż upewnieniu się, że złapali prawdziwych kryminalistów - ostro ocenia Guevara-Rosas.
Nie jest jasne, jaka część rozmówczyń AI faktycznie jest winna zarzucanych im czynów czy miała związki z kartelami. Według niektórych opisanych przez tę organizację historii kobiety podpisywały swoje przyznania się do winy po wielogodzinnych brutalnych przesłuchaniach. Część z nich wciąż czeka w więzieniach na zakończenie, a czasem i rozpoczęcie swoich procesów sądowych.
Jak Tailyn Wang, którą policja zatrzymała w jej domu w 2014 r. Kobieta twierdzi, że była wtedy w siedmiotygodniowej ciąży, którą straciła przez pobicie i molestowanie w czasie przesłuchania. I choć krwawiła, miano jej nie udzielić należytej pomocy medycznej. Od dwóch lat, podaje AI, czeka na badanie przez eksperta medycyny sadowej, który mógłby potwierdzić jej słowa o torturach. Tymczasem obrońcy praw człowieka opisują, że aż osiem ich rozmówczyń przyznało się do poronienia z powodu aresztu. Nie wiadomo jednak, czy ta liczba nie jest większa, bo część kobiet nie chciała odpowiedzieć na pytanie o ciążę i poronienie.
Apel do prezydenta
Według AI, powołującej się na słowa Meksykanek, gwałtów mieli się dopuszczać policjanci na wszystkich szczeblach, od miejskich po federalnych funkcjonariuszy (choć wobec tych ostatnich było najmniej zgłoszeń gwałtów), a także wojskowi. Najgorzej ma to wyglądać w przypadku marynarki. Aż osiem na dziesięć aresztowanych przez piechotę morską kobiet wyznało, że zostało zgwałconych. AI opisuje, że kobiety są gwałcone również za pomocą różnych przedmiotów albo oprawcy atakują je dłoniami w rękawiczkach, by nie zostawić śladów biologicznych.
Aż 79 kobiet przyznało również, że było bitych po głowie. Według AI ślady po takich ciosach, jeśli nie są wymierzone w twarz, po prostu łatwo ukryć. Niewiele mniej (ponad 60 rozmówczyń) dostało ciosy w brzuch i nogi. Część przyznała, że bito je w miejscach intymnych, jak biust czy genitalia.
Amnesty International podkreśla, że Meksyk ma odpowiednie prawa, które zakazują tortur, ale w ocenie tej organizacji, pozostają one na papierze. To powoduje, że sprawcy czują się bezkarni, a tortury się powtarzają. Aktywiści wezwali obecnego prezydenta kraju, by publicznie przyznał jak poważnym problemem są tortury, w tym przemoc seksualna wobec kobiet, i wysłał tym samym jasny przekaż, iż nie będą one dłużej tolerowane.