Amerykańskie naloty na Nadżaf
Amerykańskie samoloty dokonywały w nocy z czwartku na piątek intensywnych nalotów na pozycje zwolenników Muktady al-Sadra w centrum Nadżafu.
Głównym celem ataków przeprowadzonych z udziałem samolotów AC-130 i śmigłowców Apache był cmentarz muzułmański Wadi al-Salam (największy w Iraku), znajdujący się tuż obok szyickiego sanktuarium - meczetu imama Alego. Nad cmentarzem rano unosiły się kłęby dymów.
Po tych najintensywniejszych od 5 sierpnia atakach na sadrystów w piątek rano - jak pisze obecny na miejscu korespondent agencji France Presse - w Nadżafie panował względny spokój. Naloty zakończyły się przed świtem.
Rajdy lotnicze nastąpiły kilka godzin po dramatycznym "ostatnim apelu" premiera Iraku Ijada Alawiego, który zwrócił się do sadrowskiej Armii Mahdiego o złożenie broni i opuszczenie sanktuariów szyickich w Nadżafie. W odpowiedzi Sadr miał wezwać swych bojowników do wyjścia z meczetu-mauzoleum Alego, lecz wykluczył ich rozbrojenie.
W czwartek sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa zaapelował o natychmiastowe wstrzymanie walk w Nadżafie. Z podobnym wezwaniem wystąpili - po rozmowie telefonicznej w czwartek wieczorem - szefowie dyplomacji Iranu i Syrii, proponując również zwołanie międzynarodowej konferencji w sprawie Nadżafu. Nie wyjaśniono, gdzie, kiedy i w jakim składzie miałaby się odbyć taka konferencja.
Amerykańskie samoloty wznowiły także rano naloty na cele w Faludży - sunnickim mieście na zachód od Bagdadu.