Amerykański sierżant przetrzymywany przez talibów usłyszał zarzuty
Sierżantowi Bowe Bergdahlowi, byłemu jeńcowi talibów w Afganistanie uwolnionemu latem zeszłego roku w ramach kontrowersyjnej wymiany, postawiono w środę zarzuty dezercji i niewłaściwego zachowania w obliczu wroga - poinformował rzecznik armii USA.
Według rzecznika sił lądowych USA, zgodnie z kodeksem wojskowym (UCMJ) żołnierzowi grozi dożywocie. Wstępna rozprawa, mająca ustalić, czy jest dość dowodów, by postawić Bergdahla przed sądem wojennym, odbędzie się 22 kwietnia w San Antonio w Teksasie.
Bergdahl zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach z wysuniętej placówki bojowej w prowincji Paktika w Afganistanie w czerwcu 2009 roku. Nie pojawił się w swej jednostce po zakończeniu służby wartowniczej. Niektórzy z byłych towarzyszy broni Bergdahla przypuszczali, że zdezerterował; twierdzili też, że podczas jego poszukiwań życie straciło kilku amerykańskich żołnierzy.
Latem zeszłego roku Bergdahl został przekazany siłom specjalnym USA w Afganistanie, gdy prezydent Barack Obama zgodził się na transfer pięciu przywódców Talibanu z Guantanamo do więzienia wojskowego w Katarze, gdzie mieli pozostać przez rok.
Republikanie zarzucili wtedy administracji prowadzenie negocjacji z terrorystami i oskarżyli Obamę o złamanie prawa, gdyż nie skonsultował decyzji o wymianie więźniów z Kongresem.