Amerykański nastolatek zginął podczas lotu dookoła świata
17-letni Amerykanin Haris Suleman zginął podczas lotu dookoła świata. Jednosilnikowy samolot, który pilotował i którym leciał razem ze swym ojcem, runął do Pacyfiku w pobliżu Samoa Amerykańskich.
Śmierć chłopca potwierdziła w środę rzeczniczka jego rodziny. Jak poinformował dziennik "Indianapolis Star", z oceanu wydobyto już ciało nastolatka, trwają poszukiwania jego ojca.
Według świadków, maszyna runęła do oceanu tuż po starcie z międzynarodowego lotniska w Pago Pago, stolicy Samoa Amerykańskich.
Haris Suleman, w towarzystwie swego ojca, wystartował 19 czerwca z lotniska w stanie Indiana na pokładzie lekkiego samolotu typu Beechcraft A36 Bonanza do lotu dookoła świata. Chciał zostać najmłodszym pilotem, który dokonał tego wyczynu w ciągu 30 dni.
Ustanowienie rekordu nie było jedynym celem jego lotu. Podczas swojej podróży Haris zbierał także pieniądze na budowę szkół w Pakistanie.