ŚwiatAmerykańska prasa negatywnie o UE

Amerykańska prasa negatywnie o UE

W przeddzień wejścia Polski i dziewięciu innych krajów do Unii Europejskiej, w prasie amerykańskiej pojawiają się opinie nieprzychylne dla UE, zwłaszcza ze strony mediów konserwatywnych.

29.04.2004 | aktual.: 29.04.2004 10:50

Prawicowy dziennik "Washington Times" ostrzega, że pod wpływem Francji i Niemiec, które forsują w projekcie konstytucji UE model super-państwa, polityka rozszerzonej i bardziej zintegrowanej Unii będzie nabierać coraz bardziej antyamerykańskiego ostrza.

"Jeżeli konstytucja UE stanie się wiążąca dla wszystkich państw członkowskich, włącznie z krajami Nowej Europy - wkrótce pełnymi członkami - na pewno nie zobaczymy już tego rodzaju niezależnego, ani tym bardziej wiarygodnego, poparcia dla Ameryki" - pisze o poparciu krajów Europy Środkowowschodniej dla USA w sprawie Iraku ultrakonserwatywny komentator gazety, Frank Gaffney Jr.

"Nawet bez konstytucji Unia Europejska szkodzi interesom USA. Jej biurokracja handlowa stara się nie dopuszczać do fuzji między niektórymi amerykańskimi firmami i karać grzywnami inne (UE ukarała niedawno grzywną Microsoft za praktyki monopolistyczne - WP). Jej system satelitarnej nawigacji Galileo zaprojektowano nie tylko po to, by konkurował z amerykańskim GPS, lecz aby zakłócał jego sygnały. A nowa niezależna armia europejska powstająca poza NATO będzie z pewnością konkurowała z nim o środki i go osłabiała" - pisze Gaffney.

Nawiązując w zakończeniu do sporu o konstytucję UE między zwolennikami mniej i bardziej federalistycznego modelu Unii, autor konkluduje: "Administracja prezydenta Busha powinna pomóc swoim brytyjskim, polskim i innym prawdziwym przyjaciołom za Atlantykiem udusić potwora Starej Europy w jego kołysce".

Tymczasem na łamach "Washington Post" Anders Aslund krytykuje model gospodarki panujący w Unii Europejskiej, ostrzegając nowo przystępujące do niej kraje Europy Środkowowschodniej, że hamuje on wzrost ekonomiczny. Autor - ekspert ds. Rosji i Eurazji w waszyngtońskim instytucie analitycznym Carnegie Endowment for International Peace - zwraca uwagę na dość powolny wzrost produktu krajowego brutto w państwach Unii w ostatnich latach oraz przyhamowanie wzrostu w największych wchodzących do niej krajach, jak Polska.

To ostatnie Aslund przypisuje takim czynnikom jak nadmierne obciążenie budżetów wydatkami na osłonę socjalną, wysokie podatki i sztywny, nadmiernie - jego zdaniem - regulowany rynek pracy. Taki sam model - podkreśla - panuje w krajach zachodnioeuropejskich, które są jednak o wiele zamożniejsze.

Jako pozytywny przykład dla krajów Europy Środkowej autor stawia byłe republiki dawnego ZSRR, z Rosją, Ukrainą, Azerbejdżanem i Kazachstanem na czele. Wzrost jest tam od kilku lat szybszy niż w krajach wchodzących obecnie do UE (poza krajami bałtyckimi). Ekspert fundacji Carnegiego przyznaje, że np. Rosja i Azerbejdżan zawdzięczają przyspieszenie w dużej mierze wyższym cenom ropy naftowej, ale twierdzi, iż jest to także wynik większej liberalizacji gospodarki, mniej skrępowanej normami Unii Europejskiej. Jako dowody przytacza m.in. wprowadzenie 13-proc. podatku liniowego w Rosji i na Ukrainie, prywatyzację systemu emerytalnego w Kazachstanie na wzór Chile oraz obcięcie w byłych radzieckich republikach wydatków na cele publiczne.

"Unia Europejska musi zliberalizować swoją gospodarkę i zmniejszyć fiskalną rozrzutność. Zamiast wymagać od nowych członków przyjęcia wszystkich swoich przepisów, Unia powinna się pozbyć najbardziej szkodliwych regulacji, takich jak Wspólna Polityka Rolna. Z 25 członkami i bez skutecznych politycznych instytucji, nowa UE wydaje się skazana na gospodarczą stagnację" - pisze w zakończeniu autor.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)