Amerykańscy eksperci: wiele wskazuje na Al‑Kaidę
Biały Dom nie obwinia już separatystycznej baskijskiej organizacji ETA o zamachy w Madrycie. Nie sugeruje też, że stoi za nimi Al-Kaida. Zdaniem ekspertów wiele wskazuje, że zamachy zorganizowała jednak organizacja Osamy bin Ladena.
12.03.2004 | aktual.: 12.03.2004 19:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Nie mam nowych informacji na temat tego, kto może być odpowiedzialny" - oświadczył rzecznik Białego Domu Scott McClellan. - "Władze hiszpańskie prowadzą dochodzenie, a my jesteśmy gotowi pomóc im na wszelkie sposoby" - dodał rzecznik.
W czwartek prezydent USA George W. Bush wskazywał na ETA jako możliwego organizatora zamachów. "Doceniam walkę prowadzoną przez rząd hiszpański z terroryzmem, jego zdecydowane stanowisko wobec organizacji terrorystycznych, takich jak ETA" - powiedział Bush. W podobnym tonie wypowiadał się szef amerykańskiej dyplomacji Colin Powell.
Szef sztabu sił zbrojnych USA generał Richard Myers powiedział, że "na razie nie ma pewności", iż za zamachy w Madrycie jest odpowiedzialna sieć Al-Kaidy.
Wartościowy cel
__"Zamach nie pasuje do metod działania stosowanych uprzednio przez ETA. Poza tym Al-Kaida określiła niedawno Hiszpanię jako wartościowy cel, więc wiele sugeruje, że sprawcą może być organizacja bin Ladena lub podobne grupy" - powiedział Tom Sanderson, specjalista ds. terroryzmu w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).
Zwrócił on uwagę, że na Al-Kaidę wskazuje m.in. znaleziona przez hiszpańską policję taśma z nagraniem wersów Koranu, która - jak powiedział - "mogła być wprawdzie podrzucona przez ETA lub inne grupy, ale nie wydaje się to prawdopodobne".
Zdaniem Sandersa masowy charakter ataku, którego celem były tysiące ludzi, podłożenie bomb w wielu miejscach jednocześnie z użyciem 10 ładunków dynamitu, a także fakt, że nie było telefonicznego ostrzeżenia przed atakiem, co zawsze ETA robiła - sugeruje, że zamachu nie przeprowadzili baskijscy separatyści.
Nie uważa on za specjalnie znaczące, że ataku dokonano bezpośrednio przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii.
Także Joseb Zulaika, antropolog z Ośrodka Studiów Baskijskich na Uniwersytecie stanu Nevada w Reno, wątpi w udział ETA w czwartkowym zamachu bombowym. "ETA nigdy nie atakowała niewinnych cywilów na taką skalę" - powiedział Zulaika dziennikowi "Washington Times", przypominając, że celem poprzednich zamachów byli na ogół policjanci lub politycy przeciwni secesji Basków. - "Jako akt polityczny byłoby to szaleństwem" - dodał.
Tropy na Bliskim Wschodzie?
Ekspert wojskowy telewizji Fox News, pułkownik David Hunt, wyraził opinię, że ślady ataku doprowadzą prawdopodobnie do krajów muzułmańskich. "Dowiemy się więcej o sprawcach ataku w Madrycie po zbadaniu, czy zapalnik w znalezionej furgonetce jest jakoś związany z zamachem. Trzeba też szukać śladów ewentualnych tropów w Pakistanie i innych krajach sponsorujących terroryzm, jak Arabia Saudyjska, Jemen, Syria i Iran" - powiedział Hunt.
Zdaniem byłego ambasadora USA w Maroku Marca Ginsburga, za atak może być też odpowiedzialna "jakaś rozłamowa radykalna grupa, która odłączyła się od ETA". Zwrócił on też uwagę, że celem terrorystów w wielu krajach stała się ostatnio kolej. "Jest jakaś islamska grupa wyraźnie nastawiona na atakowanie pociągów pasażerskich" - powiedział, przypominając zamachy w Rosji przeprowadzone prawdopodobnie przez Czeczenów.
Rząd USA stara się na razie nie wskazywać na Al-Kaidę jako sprawcę ataku w Madrycie. "Nie wykluczamy związku Al-Kaidy z eksplozjami. Wywiad amerykański bada taką możliwość" - powiedział prasie przedstawiciel administracji zastrzegający sobie anonimowość. Podkreślił on jednak, że przyznanie się Al-Kaidy do ataku jest podejrzane, gdyż w przeszłości siatka ta raczej nie ogłaszała takich oświadczeń po swych akcjach.
Kolej się zabezpiecza
Władze w USA koncentrują się obecnie głównie na lepszym zabezpieczeniu kolei przed ewentualnymi atakami terrorystycznymi. Na dworcach amerykańskich zaostrzono nieco środki bezpieczeństwa po ataku z 11 września 2001 roku rozmieszczając więcej patroli policyjnych i kamer telewizyjnych, ale nadal nie ma tam np. bramek kontrolnych z elektronicznymi wykrywaczami broni.
Komisarz policji w Nowym Jorku Ray Kelly powiedział telewizji Fox News, że w mieście zwiększono patrole na stacjach kolejowych i wysłano do Madrytu ekipę specjalistów w celu konsultacji z władzami hiszpańskimi.