Amerykanie: to była pułapka minowa
Samochód ekipy telewizyjnej, w którym zginęli rano niedaleko Bagdadu dwaj dziennikarze, polski i
algierski, wjechał na minę. Informację tę przekazało dowódcy
wielonarodowej dywizji gen. Mieczysławowi Bieńkowi amerykańskie
dowództwo w Iraku - powiedział polski charge d'affaires w
Bagdadzie Tomasz Giełżecki.
07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 12:47
Według towarzyszącego polskiej ekipie irackiego przewodnika Assira Kamela al-Kazzaza samochód został ostrzelany przez nieznanych napastników. Giełżecki potwierdził, że zginęły dwie osoby z ekipy telewizyjnej: polski dziennikarz i algierski współpracownik, a kamerzysta został ranny.
Ranny operator leży w amerykańskim szpitalu wojskowym nr 31 na terenie Bagdadu. Ciała zabitych znajdują się w szpitalu w Mahmudii i wkrótce zostaną przewiezione do Bagdadu. Według Giełżeckiego polska ekipa telewizyjna jechała z Bagdadu na południe drogą prowadzącą do Hilli.
Polski charge d'affairs potwierdził, że generalnie dziennikarze w Iraku poruszają się na własną odpowiedzialność. MSZ doradza bowiem wszystkim obywatelom naszego kraju, by rezygnowali z przyjazdu do Iraku. Tych, którzy przyjeżdżają, ambasada ostrzega przed niebezpieczeństwem.
Wszyscy polscy dziennikarze przebywają na terenie Obozu Babilon. Jeśli wyjeżdżają, to zwykle irackim samochodem w towarzystwie miejscowego przewodnika. "Czynią to na własne ryzyko. Ambasada ostrzega, że jest to niebezpieczne" - podkreślił Giełżecki.
Powszechnie wiadomo, że obie drogi z Bagdadu nie są bezpieczne. Mimo dużego ruchu lokalnego, na trasie ze stolicy do Obozu Babilon istnieje "wysoki stopień ryzyka" - powiedział Giełżecki.