Amerykanie podzieleni w ocenie firmu Moore'a
Komentatorzy w USA zgodnie zwracają uwagę
na polityczny sens Złotej Palmy na festiwalu w Cannes dla
dokumentalnego pamfletu na prezydenta Busha i wojnę w Iraku
"Fahrenheit 9/11" w reżyserii Michaela Moore'a.
"Polityczne zwycięstwo Moore'a w Cannes" - zatytułował wiadomość o nagrodzie "Washington Post", pisząc w relacji z ceremonii festiwalowej: "Dla Moore'a jest to coś więcej niż triumf artystyczny. To polityczny granat, rzucony pod Biały Dom".
Administracja Busha ostro zareagowała na dzieło Moore'a. "Film jest tak oburzająco fałszywy, że nawet nie warto go komentować" - powiedział dyrektor ds. kontaktów z mediami w Białym Domu Dan Bartlett po ogłoszeniu głównej nagrody w Cannes. Jak podał nowojorski dziennik "Daily News", Republikanie rozważają nawet możliwość odwołania się do pomocy Federalnej Komisji Wyborczej w swych próbach ograniczenia dystrybucji filmu Moore'a jako propagandy przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Wcześniej koncern medialny Walt Disney Corp. zablokował rozpowszechnianie filmu - wyprodukowanego przez jego filię, wytwórnię Miramax - tłumacząc, że jątrzy on i pogłębia podziały w amerykańskim społeczeństwie na tle stosunku do wojny w Iraku.
Prezes Miramax, Harvey Weinstein, powiedział jednak, że "Fahrenheit 9/11" będzie rozpowszechniany. Jak oświadczył, trwają negocjacje z kierownictwem Disneya, ale gdyby nie uzyskano od niego zgody na dystrybucję, Miramax zamierza wykupić film i rozpowszechniać go kanałami niezależnymi, albo za pośrednictwem strony trzeciej. Datę premiery w USA ustalono wstępnie na 2 lipca.
Niechętny administracji Busha "New York Times" w relacji z Cannes podkreśla, że sukces Moore'a jest tym większy, że "Fahrenheit 9/11" był dopiero trzecim filmem dokumentalnym dopuszczonym do głównego konkursu w 50-letniej historii festiwalu.
Dziennik chwali reżysera za "charakterystyczną dla niego mieszaninę humoru i oburzenia, a także większą realizatorską dyscyplinę i głębię uczuć niż w jego poprzednich dziełach".
Wybija też na czoło fakt, że - jak na to zwrócił uwagę sam Moore - w 9-osobowym jury, które dało mu prestiżową nagrodę, zasiadało aż czworo Amerykanów, z jego przewodniczącym, znanym reżyserem Quentinem Tarantino.
Czołowy krytyk i publicysta kulturalny "New York Timesa" Frank Rich także pochlebnie ocenił film, chwaląc zwłaszcza wmontowane w niego nieznane dotąd publiczności filmy wideo, ukazujące Busha jak przygotowuje się do wygłoszenia przemówienia telewizyjnego w dniu inwazji na Irak.
Według Richa, prezydent, "wywracający oczami i szczerzący zęby w uśmiechu", zachowuje się tam jak "nastolatek błaznujący ze swymi kolegami". "Trudno by sobie wyobrazić prezydenta F.D. Roosevelta zachowującego się w ten sposób na 30 sekund przed wypowiedzeniem wojny" - pisze krytyk.
Konserwatywni komentatorzy starają się zdyskredytować Moore'a. Na łamach prawicowego tygodnika "Weekly Standard" Fred Barnes oskarżył reżysera, że w jednym ze swych artykułów (Moore para się też publicystyką) zmyślił wiele faktów. "Moore jest kłamcą" - napisał Barnes.