PublicystykaAmbasador RP w Singapurze: Szczyt Kim-Trump się odbędzie. W tej chwili trwa przeciąganie liny

Ambasador RP w Singapurze: Szczyt Kim‑Trump się odbędzie. W tej chwili trwa przeciąganie liny

- Pomimo różnych plotek, szczyt Trump-Kim odbędzie się w Singapurze. Swoją rolę w regionie ma do odegrania również Polska. Nasz eksport rośnie, Singapurczycy zainteresowani są wymianą naukową oraz turystyką. Każdy, kto wraca z Polski, opowiada o Wieliczce - mówi ambasador RP w Singapurze Zenon Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Marcinem Makowskim dla WP Opinie.

Ambasador RP w Singapurze: Szczyt Kim-Trump się odbędzie. W tej chwili trwa przeciąganie liny
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Marcin Makowski

23.05.2018 | aktual.: 23.05.2018 10:56

Marcin Makowski: Przed nami historyczne spotkanie na szczycie. Prezydenci Korei Północnej oraz USA po raz pierwszy zasiądą do stołu negocjacyjnego. Całe wydarzenie zaplanowano na 12 czerwca w Singapurze. Jak pan, jako ambasador, postrzega to wydarzenie z perspektywy regionu?

Zenon Kosiniak-Kamysz: Po pierwsze, jeżeli chodzi o miejsce spotkania, wybór Singapuru dla większości mieszkańców tego kraju nie był zaskoczeniem. Oni zdają sobie sprawę, że mieszkają w miejscu pod wieloma względami wyjątkowym. Krzyżują się tutaj nie tylko różnego rodzaju szlaki handlowe, ogniskujące się w Cieśninie Malakka, ale właśnie w Singapurze odbywały się w przeszłości ważne spotkania, chociażby chińsko-tajwańskie. Singapur to państwo, które stara się mieć przyjazne relacje z całym światem, a więc zarówno z mocarstwami jak Stany Zjednoczone, ale i z Chinami. Z drugiej strony w Singapurze znajduje się ambasada Korei Północnej, więc wydawało się oczywiste, że to spotkanie odbędzie się właśnie tutaj. Nie można było zakładać, że Kim zdecyduje się na jakąś daleką podróż poza kontynent, a z kolei dla Stanów Zjednoczonych ten partner był jak najbardziej akceptowalny.

Pojawiają się jednak pogłoski, że negocjacje mogą zostać zerwane w ostatniej chwili.

Jeżeli chodzi o informacje, że szczyt miałby się nie odbyć - według polityków singapurskich to tylko klasyczne w dyplomacji przeciąganie liny przed negocjacjami.

Czyli Trump podkręca stawkę, chcąc wymóc dodatkową presję na Kimie?

I odwrotnie - Kim również chce mieć dobrą pozycję wyjściową i tak to jest tutaj interpretowane, natomiast zakłada się, że szczyt się odbędzie. W ostatnich latach w Azji z wielkim napięciem obserwowano eskalację niebezpieczeństwa, jakiego można było się spodziewać ze strony Korei Północnej. Ucichły dyskusje na temat Morza Południowochińskiego i militaryzacji sztucznych wysp przez Chińczyków, co wywoływało wielkie napięcia nie tylko między mocarstwami, bo przecież pięć krajów regionu jest w sporze terytorialnym z Chinami. Chiny prowadzą tutaj politykę faktów dokonanych - budują wyspy i militaryzują je, natomiast z perspektywy bezpośredniego zagrożenia północnokoreańskiego ten temat zszedł niejako z dyskusji. W Singapurze odbywa się co roku ważne regionalne forum bezpieczeństwa z udziałem sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych, ministrów obrony niemal całej Azji oraz wielu innych ważnych polityków. Na tym forum często podejmowano temat Chiny versus reszta świata właśnie w kontekście Morza Południowochińskiego. Siłą rzeczy w ostatnim okresie nasilonych testów rakietowych coraz częściej zajmowano się jednak Koreą.

Czy nacisk właśnie na te kwestie - czyli wojskowość i mediacje, to specyfika Singapurczyków?

Singapur jako kraj najmniejszy w regionie szczególną uwagę zwraca na kwestie bezpieczeństwa i wszelkiego rodzaju niepokojące sygnały są tutaj odbierane w sposób bardzo poważny. Mimo, że nie obserwujemy w tej chwili bezpośredniego zagrożenia terroryzmem, państwo woli dmuchać na zimne, szczególnie, że gro pracowników najemnych stanowią cudzoziemcy z Bangladeszu. To środowisko jest bardzo uważnie obserwowane i jakiekolwiek informacje dotyczące zamiaru współpracy czy też sympatii z państwem islamskim są natychmiast pacyfikowane i niemal w zalążku problem jest rozwiązywany. Natomiast mówimy tu o jednostkowym zagrożeniu, podczas gdy zagrożenie ze strony Korei Północnej jest tematem o wiele poważniejszym. Dlatego właśnie ogłoszenie rozmów Trump-Kim zostały przyjęte i w regionie, i na miejscu, z dużą ulgą.

Jak wydarzenie komentują sami Singapurczycy? Widzą szansę dla państwa, czy raczej obawiają się, że stanie się ono celem ataków?

Mieszkańcy w zdecydowanej większości odbierają wybór Singapuru jako potwierdzenie międzynarodowego statusu państwa. W tym społeczeństwie, niezwykle silnie kontrolowanym przez rząd, narzekania raczej się nie pojawiają, a szczególnie przy tego typu wydarzeniu, które traktowane jest przez państwo priorytetowo. Singapurczycy są po prostu przyzwyczajeni do przestrzegania i respektowania prawa, mają pełne zrozumienie dla działań państwa i rządu. Przy podobnych konferencjach, które odbywają się w centrum miasta, szereg ulic standardowo wyłączony jest z ruchu, panują bardzo skrupulatne kontrole, więc mieszkańcy są do niedogodności przyzwyczajeni. Uważają to za coś oczywistego i wiedzą, że jest to cena, jaką płaci się za bycie krajem globalnym.

Czyli Singapur jest Szwajcarią Azji?

Dokładnie.

Jak żyje się na miejscu z perspektywy wykonywania obowiązków ambasadora? W tym, nie oszukujmy się, przytłaczającym dla Europejczyka klimacie? Czy można się przyzwyczaić do restrykcyjnego prawa i 35 stopni w cieniu przy 90 proc. wilgotności?

Najpierw kwestia prawa.

No właśnie, bo przecież wokół tego tematu narosło wiele mitów. Singapur często ukazuje się niemal jako państwo policyjne, w którym za wszystko grozi kara: grzywna, chłosta, a nawet egzekucja.

Muszę powiedzieć, że z perspektywy czterech lat nie doświadczyłem żadnych związanych z tym niedogodności. Każdy człowiek przyjeżdżający do Singapuru ma świadomość, jakimi prawami ten kraj się rządzi. Jeżeli ich przestrzega, nikomu nic nie grozi. Natomiast trzeba mieć świadomość, że jest to kraj bardzo bezpieczny - mogę nie zamykać drzwi rezydencji i mam pewność, że nikt do niej nie wejdzie. Mam rower, który często stoi przy otwartej bramie i nie mam żadnych powodów, żeby niepokoić się, że ktoś go zabierze. System penalizacji jest co prawda bardzo ostry i wszyscy mają tego świadomość. Można więc wręcz powiedzieć, że z perspektywy cudzoziemca żyjącego w Singapurze jest to dla nas bardzo wygodne. Życie jest bezpieczne, wiemy jakie są przepisy i jeżeli ich nie łamiemy, można zapomnieć, że w ogóle istnieją. Niemniej czasami zdarzają się nieprzyjemne incydenty. Niedawno mieliśmy dwóch polskich biznesmenów, którzy zapalili papierosa w niedozwolonym miejscu, czego nie byli świadomi. Uświadomienie ich kosztowało po 200 dolarów od papierosa, więc to są rzeczywiście drastyczne kary. To nie jest mit. Jeżeli natomiast chodzi o klimat, faktycznie jest on uciążliwy głównie ze względu na wilgotność. Mimo tego koncepcja budowy Singapuru przez premiera założyciela, która mówiła “miasto w ogrodzie, ogród w mieście”, tutaj się sprawdza. Jest bardzo dużo terenów zielonych, bardzo dużo parków, a nawet część pozostałości lasów deszczowych, a przyroda jest wspaniała.

Coś za coś.

Tak, i trzeba jakoś żyć. Ja osobiście zajmuję się hobbystycznie fotografowaniem ptaków. W sobotę rano lub popołudniu spędzam długie godziny na zewnątrz i czasami ten upał rzeczywiście utrudnia. Trudno powiedzieć nawet, że do tego klimatu da się przyzwyczaić - trzeba po prostu umieć tutaj funkcjonować, i to się da zrobić.

Niedawno Polskie Linie Lotnicze LOT uruchomiły bezpośrednie połączenie Singapur-Warszawa. Co to oznacza dla lokalnej społeczności, dla relacji biznesowych, i jak z pana perspektywy zmienia to życie?

Niewątpliwie przybliżyliśmy Singapur do Polski. To będzie miało wpływ nie tylko na turystykę, ale również na świadomość Singapurczyków, że Europa to nie tylko Wielka Brytania i państwa Zachodu, ale również Centrum. Przy okazji podkreślę, że staramy się lokalnie uświadamiać ludzi, że Polska to nie Europa Wschodnia, a właśnie Centralna. Staramy się uświadamiać, że przy takiej ofercie można zobaczyć kraj z czterema porami roku. Kraj, który ma morze, góry, jeziora. Na Singapurczykach ogromne wrażenie robi przede wszystkim kopalnia soli w Wieliczce. Każdy stąd, kto był w Krakowie, nie mówi o Wawelu, ale właśnie o Wieliczce, o czym trzeba pamiętać dostosowując ofertę turystyczną do naszych azjatyckich gości. Inną ważną kwestią są studia. O wiele łatwiej będzie rodzicom podejmować decyzję o wysłaniu dziecka na uniwersytet w Polsce, mając świadomość, że dziecko można łatwo odwiedzić w kraju. Nasza oferta to przecież niższe koszty utrzymania. To jest może niszowe zagadnienie, ale też dla nas istotne. Ważne jest również korzystanie z cargo i możliwość przywiezienia towarów, których nigdy nie mogliśmy tutaj dostarczyć.

Singapur to przecież drugi największy port przeładunkowy na świecie.

Tak, ale to również bardzo ciekawy konsument. Bardzo popularne jest tu na przykład polskie mleko, które można zobaczyć w hinduskich świątyniach, gdzie służy do obmywania bożków, ale oczywiście głównie trafia do konsumpcji. Popularne są również sery, w tej chwili uzyskaliśmy zgodę na eksport polskiego drobiu. Jest to o tyle istotne, że drób stanowi podstawę diety Singapuru i składnik najpopularniejszych potraw obiadowych. Możliwe, że będziemy w stanie zastąpić na tym rynku jednego z największych eksporterów regionu.

Czyli istnieje między naszymi krajami potencjał do robienia konkretnych interesów?

Dotychczasowa wymiana nie robi wielkich statystyk, ale to wszystko przed nami, gdy wejdziemy na rynek towarów przetworzonych. W tej chwili powinniśmy się skupić na oswajaniu singapurczyków z Polską i pokazywać im nasze dziedzictwo. Na nich robi wielkie wrażenie, gdy mówię, że jesteśmy 999 lat starsi. Ich premier złożył pierwszą wizytę w Polsce w 1966, gdy świętowaliśmy milenium państwowości, a Singapur istniał dopiero rok. Nasza spuścizna i historia - przede wszystkich Chopin - a potem nasze produkty i ich obecność na półkach sklepowych będą otwierały drzwi do Miasta Lwa. W tej chwili mamy również świetną współpracę naukową. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju podpisało już czwartą umowę z tutejszą organizacją ASTAR. Mamy również szereg ambitnych planów dotyczących choćby polskich startupów w Singapurze. Natomiast samo połączenie LOT-u spowoduje, że nasze relacje istotnie się ożywią, gdy nie trzeba będzie latać przez Frankfurt i poświęcać na to całego dnia. To, że zasypiam w Warszawie, a budzę się w Singapurze, być może nie zapoczątkuje rewolucji, ale na pewno będzie poważnym impulsem do rozwoju.

Rozmawiał Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)