Ambasador Niemiec: nie winimy Polaków za Holocaust
- Nie winimy żadnego narodu, w tym narodu polskiego za Holocaust. W samym sercu Berlina stoi pomnik Holocaustu. Pomnik naszej winy i upadku - zapewnia w "Fakcie" ambasador Niemiec, Rudiger von Fritsch. Jego zdaniem emisja serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" w TVP umożliwiła Polakom wyrobienie sobie własnego zdania i wywołała potrzebną debatę między obydwoma narodami.
25.06.2013 | aktual.: 25.06.2013 09:32
Ambasador podkreślił, że film "bardzo wyraźnie pokazuje związek istniejący między niemiecką winą i wynikającymi z niej konsekwencjami". Według niego film "nie rości sobie pretensji do przedstawienia kompleksowego i pełnego obrazu historii, lecz ukazuje grozę rozpętanej przez Niemcy wojny".
Dyplomata zapewniał także, że wizerunek Polski w Niemczech ulega "trwałej i pozytywnej zmianie". "Ogromne osiągnięcia i niezwykła gotowość do wyrzeczeń, jakich dowiodła Polska, spotykają się w Niemczech z wielkim podziwem i w coraz większym stopniu decydują o nastawieniu Niemców do Polaków" - stwierdził ambasador.
Burzliwa debata
Film "Nasze matki, nasi ojcowie" w trzech częściach wyemitowała TVP1 (po emisji ostatniego odcinka, TVP pokazała też debatę dotyczącą sposobu przedstawienia w serialu Polaków oraz problemu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie II wojny światowej)
. Film wywołał dyskusję w Polsce i Niemczech. Po emisji filmu w publicznej telewizji ZDF w marcu, w niemieckich mediach rozpoczęła się burzliwa debata o odpowiedzialności "zwykłych Niemców" za zbrodnie wojenne. W Polsce produkcję krytykowano za ukazywanie partyzantów z AK jako antysemitów i za relatywizowanie odpowiedzialności Niemców.
Film zaniepokoił prezesa TVP. W liście skierowanym do szefa niemieckiej telewizji publicznej pod koniec marca Juliusz Braun stwierdził, że w filmie posłużono się krzywdzącymi i fałszywymi uproszczeniami w obrazie historycznym Polski i żołnierzy AK. Podkreślił, że treść i forma przedstawionych w nim wątków polskich nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną.
Decyzję o emisji filmu w Polsce w komunikacie TVP z początku czerwca uzasadniono tym, że polska opinia publiczna była "skazana jedynie na pośrednictwo dziennikarzy i polityków w ocenie niemieckiego serialu, nie mogąc wyrobić sobie w tej kwestii własnego zdania". "Dlatego TVP podjęła decyzję, by cały miniserial, w tym jego kontrowersyjny trzeci odcinek, pokazać wszystkim polskim widzom" - napisano.