Amatorski film pomoże w śledztwie ws. łódzkich juwenaliów?
Amatorski film, nakręcony przez studentów
podczas zajść na osiedlu studenckim w Łodzi może mieć znaczenie
dla ustalenia przebiegu zdarzeń - uważa rzecznik Prokuratury
Okręgowej w Łodzi, Krzysztof Kopania. Prokuratura ma już
amatorskie nagrania z zajść, ale nie wiadomo, czy są to fragmenty
tego właśnie filmu.
Na policyjnym filmie, którym dysponuje prokuratura, nie ma nagranej kulminacji wydarzeń, bo nie zdążono jej zarejestrować.
Podczas tłumienia w ubiegły weekend zamieszek wywołanych przez grupę chuliganów w trakcie studenckich juwenaliów, interweniujący policjanci w wyniku pomyłki zamiast gumowych kul użyli kilku sztuk ostrej amunicji typu breneka. Dwie postrzelone przez nich osoby zmarły, jedna została ciężko ranna.
Według środowego dziennika "Fakt", film wideo nakręcony przez studenta z okna na czwartym piętrze akademika to wstrząsający dokument, który udowadnia, że policjanci w ogóle nie musieli otwierać ognia do ludzi, bo agresywnych wyrostków nie było więcej niż piętnastu. Strzelanina była efektem bezradności policji - podaje dziennik.
Prokuratura okręgowa, która prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i niedopełnienia obowiązków przez policjantów, dysponuje m.in. policyjnym filmem, na którym nie ma jednak zarejestrowanej kulminacji zajść.
"Pozyskaliśmy również nagrania, którymi dysponowały media. Amatorski film, jak każdy zapis wydarzeń, może mieć znaczenie dla postępowań prowadzonych przez prokuraturę" - powiedział Kopania.
W piątek ma być znany raport specjalnej dziesięcioosobowej komisji powołanej przez komendanta wojewódzkiego policji do zbadania przebiegu tragicznych wydarzeń na osiedlu studenckim. "Niezależnie od naszych ustaleń będziemy też analizować ten raport" - dodał Kopania.
Prokuratura posiada już opinię Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego dotyczącą możliwości indywidualnej identyfikacji broni gładkolufowej i fragmentów pocisków używanych przez policjantów podczas interwencji. Chodzi o możliwość ustalenia, z której konkretnie broni oddane zostały strzały z amunicji ostrej.
Prokuratura nie ujawnia jednak treści tej opinii, zasłaniając się dobrem postępowania. Wciąż analizowane są nagrania rozmów pomiędzy policjantami biorącymi udział w tłumieniu zamieszek a oficerami dyżurnymi. W śledztwie przesłuchano kilkudziesięciu świadków i uczestników zajść, w tym policjantów biorących udział w akcji.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w czasie tłumienia zamieszek policjantom zabrakło gumowych nabojów. Dyżurny stanowiska kierowania policji polecił zabranie dodatkowej amunicji z magazynów podręcznych różnych jednostek policji, m.in. z sekcji ruchu drogowego. To właśnie tam - według ustaleń prokuratury - wraz z gumowymi nabojami wydano 25 sztuk ostrej amunicji.
Dotąd w śledztwie zarzuty przedstawiono oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego łódzkiej policji Romanowi I. Według prokuratury, policjant nie dopełnił swoich obowiązków, bo nie sprawdził rodzaju amunicji wydawanej funkcjonariuszom i przekazał, wraz z amunicją gumową, amunicję ostrą typu breneka.
Zarzucono mu nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, w następstwie czego zginęli 23-letnia Monika K. i 19-letni Damian T. Policjantowi grozi za to kara do 8 lat więzienia. Został zawieszony w czynnościach.
Równolegle ze śledztwem prowadzone jest postępowanie dyscyplinarne przeciwko pięciorgu funkcjonariuszom komendy miejskiej, którzy mieli związek z nieprawidłowym wydaniem amunicji i nadzorem nad akcją. Czworo z nich jest na zwolnieniach lekarskich.
Po zamieszkach zatrzymano w sumie 23 osoby, w tym dwoje nieletnich. Dwóm uczestnikom zajść - w tym jednemu studentowi - prokuratura Łódź-Śródmieście przedstawiła zarzuty czynnej napaści na policjantów. Wobec obu zastosowano dozór policji. Grozi im kara do 10 lat więzienia. Dziewiętnastu innym uczestnikom zajść, w zależności od ustaleń, przedstawiono zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku, zniszczenia mienia i kradzieży.