Algierię czekają poważne wyzwania. "FA" ostrzega: bez reform tłumione niezadowolenie społeczne da o sobie znać
• Czy w Algierii znów zacznie wrzeć?
• Pięć lat temu szybko udało się tam wytłumić protesty Arabskiej Wiosny
• "Foreign Affairs" zauważa, że znów kraj stoi jednak przed wieloma wyzwaniami
• Część z nich wiąże się ze spadkiem cen ropy naftowej - podstawy gospodarki Algierii
Gdy na przełomie 2010 i 2011 r. Arabska Wiosna zalewała Afrykę Północną i Bliski Wschód, jej fale nie ominęły też Algierii. W przeciwieństwie jednak do Egiptu i Tunezji, gdzie masowe protesty zmiotły ze stołków wieloletnich dyktatorów, czy Libii i Syrii, gdzie wybuchły wojny domowe, w Algierii władzom udało się wytłumić społeczne niezadowolenie. Zniesiono stan wyjątkowy, który utrzymywał się w kraju do lat 90., czyli od czasu krwawego konfliktu domowego, podniesiono pensje urzędników, zwiększono dopłaty do żywności, ale też obiecano reformy polityczne oraz większą wolność dla mediów. Francisco Serrano, dziennikarz i autor książki o wydarzeniach 2011 r. w Afryce Północnej, dodaje do tego działania służb: od kontroli wstępu na place, gdzie mogliby się gromadzić demonstranci, po aresztowania aktywistów.
Pięć lat po tych wydarzeniach Serrano ponownie opublikował swoją analizę dotyczącą sytuacji w Algierii. W tekście dla amerykańskiego magazynu "Foreign Affairs" zastanawia się, czy Algieria znów nie znalazła się na krawędzi.
Zmiany i zagrożenia
Autor przyznaje, że algierskie władze nie zapomniały o swoich obietnicach. W tym roku np. parlament zatwierdził nową konstytucję. Z tekstu "FA" wynika jednak, że część zmian, które normalnie mogłyby robić wrażenie, jest w rzeczywistości pozorna. I tak zmiany w ustawie zasadniczej przynoszą ograniczenie do dwóch kadencji prezydenta. Tylko że, jak zauważa Serrano, podobnie prawo obowiązywało do 2008 r. Wtedy również znowelizowano konstytucję i zniesiono limit kadencyjności, co pozwoliła po raz kolejny startować na urząd głowy państwa Abdelazizowi Buteflice. Obecnie 79-letni prezydent sprawuje go już po raz czwarty.
Według "FA" Algieria staje jednak dziś przed nowymi wyzwaniami. Nadal czasem dochodzi do protestów o podłożu socjalnym, a młodzi Algierczycy mają czuć się wciąż bezsilni wobec państwowej biurokracji oraz korupcji. Ale jeszcze istotniejsze wydają się inne czynniki. Po pierwsze, coraz starszy prezydent ma też coraz większe problemy ze zdrowiem. Po drugie, kraj stoi w obliczu zagrożenia terrorystycznego - wewnętrznego, jak i zewnętrznego, bo Algieria graniczy w Libią i Mali, gdzie swoje przyczółki mają islamscy ekstremiści.
Po trzecie, spadły światowe ceny ropy naftowej - surowca, którego ekspert stanowi podstawę krajowej gospodarki. To właśnie dzięki dochodowi ze sprzedaży "czarnego złota" państwo finansowało liczne subsydia. Tymczasem "FA" przypomina, że poza energetyką inne sektory algierskiej gospodarki pozostają w tyle (choć władze obiecały ostatnio większą wolność dla prywatnego sektora) i kraj musi importować wiele towarów. Magazyn przypomniał przy tym, że wybuch niepokojów, dojścia do władzy islamistów, a później wojny domowej w latach 90. ub. wieku również poprzedziły wcześniejsze spadki cen ropy i zmniejszenie państwowych subsydiów, z kolei nim doszło do protestów 2011 r., podwyższyły się ceny żywności.
O tym, jak bardzo spadki ropy mogą się odbić na zależnych od tego surowca gospodarkach boleśnie przekonuje się obecnie Wenezuela (czytaj więcej)
.
Serrano zauważa w swoim artykule, że wśród Algierczyków wciąż żywa jest pamięć o wojnie domowej, która skończyła się ledwie kilkanaście lat temu. To krwawe wspomnienie tonuje nastroje. Jednak bez niezbędnych reform, podkreśla autor, w kraju może znów zacząć wrzeć.