Aleksander Kwaśniewski: wierzę, że kongres nie pójdzie na marne

Ja wierzę, że ten kongres nie pójdzie na marne, ja wierzę, że i u premiera, i w SLD jest świadomość, że czasu jest bardzo niewiele. Ja nazwałem partię, że jest "po przejściach" i powiedziałem, że człowiek po przejściach może być lepszy. Czy partia może być? Okaże się - mówi w "Sygnałach Dnia" prezydent Aleksander Kwaśniewski.

04.07.2003 11:44

Krzysztof Grzesiowski: Jakie są Pana refleksje po II Kongresie Sojuszu Lewicy Demokratycznej?

Aleksander Kwaśniewski: No, ja byłem na tym kongresie, chciałem spotkać się z bardzo dużym gronem delegatów i powiedzieć o paru swoich przemyśleniach, choćby i dlatego, żeby później, gdyby stało się coś nie tak, nie mieć do siebie wyrzutów sumienia, że nie było mnie tam, nie powiedziałem, nie podzieliłem się swoimi niepokojami. Kongres wydaje mi się ważny, dlatego że był bardzo krytyczny, samokrytyczny, szczery. To było jakieś przełamanie bariery w otwartym mówieniu o sprawach, o ludziach, także o przewodniczącym. Wystąpienie przewodniczącego partii też miało taki charakter bardzo krytyczny. I to jest ważne, bo to jest jedyna droga do poprawienia sytuacji i w samym SLD, i rządzenia krajem. Ufam, że te wnioski, które zostały tam zapisane, te programy, które zostały sformułowane, one będą zrealizowane, nie stanie się tak, jak mówiłem w swoim wystąpieniu, że politycy mają taką niedobrą cechę, że o programach, które wygłaszają, zapominają najdalej po pięciu dniach i później wszystko wraca do takiej bieżącej
normy. Ja wierzę, że ten kongres dla największej polskiej partii, rządzącej partii dzisiaj, był jednak takim bardzo ważnym momentem autorefleksji i pewnego powrotu do działalności programowej, powrotu do wartości. Ja też apelowałem o to: więcej wartości, więcej odpowiedzialności, mniej socjotechniki.

Krzysztof Grzesiowski: A czegoś Panu zabrakło? Jakieś słowa nie padły, jakieś deklaracje czy propozycje?

Aleksander Kwaśniewski: Nie, ja myślę, że być może jeżeli zabrakło, to bardziej w takich rozstrzygnięciach, które by pokazywały, że ta partia również myśli o perspektywie. Ja patrzę, jak moi zresztą dawni współtowarzysze, a do dzisiaj koledzy i przyjaciele, którzy przecież starzeją się w tym samym tempie jak ja, cały czas utrzymują te pozycje, a tej młodzieży, która by napierała, młodzieży, która by dochodziła do stanowisk, nie widzę. I to jest pewien kłopot.

Krzysztof Grzesiowski: Podczas kongresu młodzież chciała, tylko nie dostała tej szansy, niestety. Została, mówiąc kolokwialnie, "wycięta" w wyborach.

Aleksander Kwaśniewski: I to uważam za największą słabość tego kongresu, bo któregoś dnia zabraknie tych ludzi, którzy powinni być już przygotowani do przejmowania odpowiedzialności, a oni są. Ostatnia nominacja na ministra rolnictwa świadczy o tym, że tych młodych ludzi w SLD, i to zdolnych, jest całkiem sporo.

Krzysztof Grzesiowski: A teraz takie zdanie ad personam, które Pan wygłosił: "Warto podjąć wysiłek pokonania własnej słabości". To do premiera Leszka Millera. Jak Pan sądzi, jak to się rozwinie, ta sprawa?

Aleksander Kwaśniewski: Tu można albo wierzyć, albo nie wierzyć.

Krzysztof Grzesiowski: A Pan?

Aleksander Kwaśniewski: Ja wierzę, że ten kongres nie pójdzie na marne, ja wierzę, że i u premiera, i w SLD jest świadomość, że czasu jest bardzo niewiele. Ja nazwałem partię, że jest "po przejściach" i powiedziałem, że człowiek po przejściach może być lepszy. Czy partia może być? Okaże się. Natomiast co to znaczy "być po przejściach"? To znaczy być mądrzejszym nawet o te złe doświadczenia, wyciągnąć z tego wnioski, a przede wszystkim zdawać sobie sprawę, że nie wolno popełnić starych błędów ponownie, bo one będą dużo bardziej negatywnie ocenione. A poza tym, że czasu jest coraz mniej. Człowiek, który lata traci na działalność nienajlepszą, musi później wiedzieć, że tego czasu jest mniej. I do kolejnych wyborów jest już dwadzieścia miesięcy czy dwadzieścia cztery miesiące, zobaczymy, natomiast to wszystko oznacza, że nie wolno w tej chwili popełnić żadnego ze starych błędów, a przede wszystkim trzeba skupić się na realizacji programu, który przyniesie te cele, o których mówił i premier, i mówili inni, a
więc wzrost gospodarczy, a więc szersza pomoc społeczna, a więc nadgonienie tej cywilizacyjnej luki, jaką mamy do Europy, a więc szanse edukacyjne dla młodzieży i tak dalej, i tak dalej. Mógłbym wymieniać wiele z celów, bardzo słusznych, pod którymi ja się podpisuję, tylko jak słuchałem na przykład premiera Hausnera (bardzo ciekawe wystąpienie) i takiego bardzo życzliwego przyjęcia, dużych oklasków dla niego, to właśnie cały czas chciałem widzieć, jak te oklaski przekładają się później na ręce podniesione do góry przy głosowaniach bardzo trudnych ustaw, bo premier Hausner potrzebuje w tej chwili politycznego wsparcia i ja rozumiem, że ono będzie udzielone. Jak będzie udzielone, jest szansa i na reformę finansów publicznych, i na wzrost gospodarczy, tylko to będzie kosztowało. To będzie kosztowało i pewne niepopularne decyzje, i czas, bo trzeba będzie pójść do wyborców i wytłumaczyć, dlaczego pewne środki terapii są podjęte po to, żeby osiągnąć efekt w przyszłości. Jak mówię, takie kongresy mają istotne
znaczenie i później można albo wierzyć, albo nie wierzyć, że coś się zmieni. Ja wierzę, że się zmieni.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)