Aldona Kamela-Sowińska: z Warszawy źle widać rzeczywistość

Monika Olejnik rozmawia z Aldoną Kamelą-Sowińską - minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka

14.04.2003 | aktual.: 14.04.2003 10:12

Obraz
© Aldona Kamela Sowińska (RadioZet)
Obraz
© (RadioZet)

Zakłada pani nową partię - Inicjatywa dla Polski. Jakie cechy powinien mieć przywódca? Przywódca każdej partii powinien być zdecydowany, konsekwentny, uczciwy, mając poczucie elementarnej prawdomówności i rzetelności. I musi mieć jeszcze wiedzę profesjonalną. A czy nie ma takich przywódców teraz w partiach, które rządzą, są na mapie politycznej Polski? Każdy z nich ma jakieś wyróżniające go cechy, to naturalne. Ale nie zauważyłam, żeby zestaw tych cech był u jakiejś jednej osoby. Jak pani minister przygotowywała się do tego, żeby założyć partię? Ponad pięć miesięcy pracowałam wraz z dużym zespołem ekspertów, fachowców, praktyków, żeby napisać program gospodarczy. To bardzo ważne. I to było to pierwsze. A drugie? Drugie - objechałam Polskę, dużą jej część, rozmawiałam z ludźmi, patrzyłam na biedę, nędzę, skargi i żale i zdecydowałam, że jest pora, żeby założyć partię, a więc ludzie i program. A czy ma pani w sobie możliwości przekonywania ludzi do siebie, pani minister, czy pracowała pani nad tym, czy pani ma
dobry kontakt z ludźmi? Tak, myślę, że mam. Bardzo wiele rozmów, które przeprowadziłam, to było z takiego przekonania, że potrafię romawiać z ludźmi i ludzie chcą mnie słuchać, to bardzo ważne. Ale też potrafię słuchać innych, a to jest cecha, która jest rzadka u polityków. Kiedy wczoraj rozmawiałam na temat pani nowej partii, założenia nowej partii z politykami, którzy już długo tym się zajmują, stwierdzili, że jest dużo partii w centrum i już nie ma właściwie miejsca na nową partię centroprawicową. Ależ skąd, nic bardziej mylnego. Widzi pani, z Warszawy źle widać biedę, nędzę, nieszczęście, rozgoryczenie ludzi - źle. A z ław poselskich to już chyba w ogóle nic nie widać. Gdyby bowiem politycy widzieli to wszystko, co się dzieje w kraju, to prześcigaliby się, wie pani z czym? Z nowymi projektami, pomysłami, rozwiązaniami. A tak, to prześcigają się w przechodzeniu z partii do partii i z klubu do klubu. Z Warszawy źle widać rzeczywistość. Tak, ale z Warszawy też widać to, że są już partie centrum,
centroprawicowe, jest i Prawo i Sprawiedliwość. Platforma Obywatelska jest właściwie trochę i w centrum, i z prawej strony. Czy żadna z tych partii pani nie odpowiada? Powiem inaczej: proszę zwrócić uwagę na to, że mimo bardzo dużej ilości błędów, jakie zrobiła SLD, nadal jest liderem w rankingach popularności. Znaczy to, że Platforma i PiS - każde z osobna i wszystkie razem - nie dały żadnej alternatywnej propozycji, żadnego alternatywnego programu. Zatem SLD nie traci na rzecz prawicy - czas żeby pojawiła się partia, ludzie i lider, którzy zrobią, skonsolidują pomysły, projekty na rzecz tego, żeby SLD traciła na rzecz konkretnego ugrupowania. Pani chce, żeby obniżyć bezrobocie - w tej chwili jest mamy osiemnastoprocentowe, a pani zakłada, że bezrobocie powinno wynosić od pięciu do siedmiu procent. Jak to zrobić. W programie, który przygotowałam wraz z zespołem, jest siedem, osiem sposobów walki z bezrobociem. Oczywiście żaden z nich nie może być zastosowany jako jedyny, bo nie wygra. Tak jak w dobrej
terapii, w dobrym leczeniu, wszystkie sposoby muszą być zastosowane na raz. Ale dwa pokażę. Przede wszystkim potrafimy chyba - tak myślę, ja to zakładam oczywiście - uzyskać rynki wschodnie. Tam jest bardzo duży potencjał rynkowy. Możemy tam sprzedać naszą wieprzowinę i masło, i buty, i odzież. Ale jak sobie przypominam walkę wyborczą, to wszyscy mówili właśnie o rynkach wschodnich, o tym, żeby zdobyć rynki wschodnie - to mówi i Samoobrona, i mówił Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ależ oczywiście, ma pani rację, wszyscy mówili, a kto to zrobił? Trzeba determinacji, konsekwencji, żelaznej dyscypliny i sprawnego rządu, żeby to zrobić. I to właśnie oferuję: tę konsekwencję i tę wiedzę. Cóż, dzisiaj wyszło na to, że polityk jak mówi, to mówi. A może znowu przyjdzie polityk, który jak mówi, że coś zrobi - zrobi to. I to właśnie oferuję. To znaczy rynki wschodnie. Co dalej? Dalej? Zmniejszenie stawki podatkowej dla przedsiębiorców. I nie o jeden procent, bo to nic nie pomoże. Proponuję od razu z roku na rok 20
procent, czyli zmniejszenie o siedem procent. Już słyszę te głosy: skąd pani weźmie, ile będzie brakowało w budżecie? Otóż przeliczyłam, ile będzie brakowało w budżecie - niecałych trzech miliardów. Za taką kwotę warto dać impuls do rozwoju przedsiębiorczości. Ale minister Hausner proponuje stawkę, zdaje się, 19 procent i już jest burza w rządzie, burzy się minister finansów. Jest to najlepszy dowód na to, że trzeba ten rząd zmienić. Który jest bliższy pani program gospodarczy, ministra Hausnera czy ministra Kołodki? Żaden z tych programów nie jest programem kompleksowym, całkowitym, logicznie, wewnętrznie niesprzecznym. Zatem żaden nie jest mi bliski, bowiem żaden z nich w całości nie rozwiązuje żadnego z problemów, które trapią polską gospodarkę i nas, jako obywateli. Według pani minister, który termin wyborów byłby najlepszy: czy na jesieni, czy tak jak proponują prezydent i premier - w czerwcu 2004 roku? Obiektywnie patrząc, czerwiec przyszłego roku byłby zupełnie dobrym terminem. Aczkolwiek jeszcze rok
będziemy musieli męczyć się z upadającą gospodarką. To jest pewne zagrożenie. A jaki pomysł ma pani przyszłe ugrupowanie na to, żeby Polacy powiedzieli „tak” w referendum unijnym? Przede wszystkim uważam, że Polacy powiedzą „tak” w referendum unijnym i namawiam do tego. Natomiast trzeba bardzo logicznej i konsekwentnej akcji propagandowej, promocyjnej, a nie opowiadania, że na pewno będzie lepiej. Trzeba pokazywać wejście Polski do Unii Europejskiej jako szansę, ale też pokazywać, że mamy niestety wszelkie szanse tę szansę utracić. Tylko uczciwe i prawdziwe potraktowanie Polaków będzie dla mnie odpowiedzią na pytanie „tak”, chcę do Unii, bo wiem, po co i co mi grozi. Natomiast opowiadanie, że tylko to jest lekiem na całe zło, może spowodować po wejściu do Unii frustrację, a to byłoby najgorsze, co czekałoby nasze przyszłe pokolenia i nas samych. Czy dla pani jest zaskoczeniem to, co się wydarzyło na Węgrzech, to znaczy niska frekwencja wyborcza - 45,6 procenta. Tak. Z uwagą wczoraj słuchałam wszystkich
wiadomości dotyczących referendum unijnego na Węgrzech i stwierdzam, że jest to poważne zagrożenie dla frekwencji w Polsce. Proszę zwrócić uwagę, my też mamy w sondażach 68, 70 procent, a patrząc, jak się przekładają sondaże w wyborach parlamentarnych, samorządowych na rzeczywistą frekwencję, największym zagrożeniem jest to, że do tych urn nie pójdziemy. Zatem niestety wskaźnik Węgier jest złym prognostykiem dla nas. Pani Minister, ostatnio obserwujemy spory między ministrem skarbu a szefem PZU, szef PZU się nie zmienia, zmieniają się kolejni ministrowie. Skąd taka silna pozycja szefa PZU? PZU to wielka władza, która się składa z dwóch elementów: wielkich pieniędzy do dyspozycji, ogromnych, niewyobrażalnych dla poszczególnego obywatela - mówię o miliardach złotych. To również gigantyczna ilość spółek, które podlegają PZU. Proszę je przeliczać na funkcje dyrektorów, prezesów, rady nadzorczej - a więc władza. A minister, no cóż, ma odpowiedzialność konstytucyjną, powinien być silny. Ale się okazuje, że nie ma
silnych, mocnych, niezatapialnych prezesów, na pewno są słabi ministrowie, a jest właśnie dowód... A jak pani ocenia siłę szefa PZU, pana Montkiewicza? Niezrozumiałe jest dla mnie pozwolenie na to, żeby prezes jednej ze spółek, w końcu jednej ze spółek, miał taką władzę. Świadczy to bezwzględnie nie o sile pana Montkiewicza, tylko wielkiej słabości rządu. Po prostu ten rząd utracił mandat, na pewno utracił mój, jako obywatela, do sprawowania władzy. Bo jeżeli prezes jednej ze spółek jest silniejszy od ministra, a minister przysięgał mi jako obywatelowi, pani, każdemu na Konstytucję, że będzie nas bronił, chronił w zakresie swoich obowiązków - to jak to czyni? Nie czyni, nie ma mandatu, winien odejść. Ale może to jest wina nie ministra, tylko siła leży gdzie indziej. Oprócz tego jest premier, kiedy pani zmieniała ministra, kiedy pani zmieniała szefa PZU, to zdaje się miała pani przyzwolenie premiera Buzka, prawda? Premier Buzek powierzył mi funkcję i zaufał. Ja tego zaufania nie zawiodłam. Jeżeli tak
potraktować sprawę, to misja konkretnego ministra skarbu niestety jest bez zaplecza. To jeszcze gorszy prognostyk dla Skarbu Państwa, jego spółek, gigantycznego majątku i odpowiedzialności. Brak zaplecza i poparcia przez premiera jest naprawdę zagrożeniem, naprawdę. Trzeba się z tym liczyć i otworzyć oczy szeroko i powiedzieć, że to jest dowód wręcz na konieczność czasową utworzenia nowego ugrupowania. Trzeba to po prostu zmienić, zmienić na lepsze. Czy w polityce brakuje kobiet? Ilościowo oczywiście jest nas mniej, ale to chyba nie o to chodzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)