Al‑Kaida może mieć walizkową bombę atomową
Wojciech Łuczak, redaktor naczelny periodyka "Raport - Wojsko, Technika Obronność" nie wyklucza możliwości, że co najmniej jedna z tak zwanych walizkowych bomb atomowych mogła z arsenału Rosji trafić w niepowołane ręce. Pakistański dziennikarz Hamid Mir powiedział niedawno, że jedną z takich bomb posiada Al-Kaida.
Wojciech Łuczak w rozmowie z Informacyjną Agencja Radiową przypomniał, że sprawą bomb walizkowych interesował się w swoim czasie nieżyjący już generał Aleksander Liebiedź. Będąc wysokim urzędnikiem administracji prezydenta Jelcyna, Liebiedź miał dostać informacje, że w arsenale jądrowym brakuje nawet kilkunastu takich ładunków. Gdy zainteresował się ta sprawą - powiedział Łuczak - dostał od Jelcyla ostrą reprymendę. Zdaniem eksperta, od tamtej pory nie było nic wiadomo o losie tych ładunków.
Dopiero teraz były dowódca wojsk strategicznego znaczenia generał Wiktor Jesin przyznał, że Związek Radziecki i Rosja posiadały walizkowe bomby atomowe, lecz zapewnił, że wszystkie one zostały poddane utylizacji. Generał uznał za niemożliwe, by któryś z tych ładunków trafił w ręce terrorystów.
Wojciech Łuczak podkreśla, że gdyby taka bomba trafiła w ręce Al-Kaidy, mielibyśmy już zapewne do czynienia z szantażem atomowym. Ponieważ jednak ta sprawa jest otoczona ścisłą tajemnicą, nadal nie wiadomo, czy bomby walizkowe zostały należycie zabezpieczone. Według Łuczaka ładunki takie mogłby zniszczyć z odległości nawet kilkuset metrów całą bazę zaopatrzeniową, most o znaczeniu strategicznym czy duży port morski.