"Al‑Kaida i talibowie umacniają wpływy w północnym Pakistanie"
Porozumienia, zawarte przez rząd
Pakistanu z przywódcami protalibańskich klanów w graniczącym z
Afganistanem plemiennym terytorium Północnego Waziristanu,
doprowadziły do umocnienia wpływów Al-Kaidy i talibów w tym
rejonie - pisze "New York Times".
Zdaniem gazety, porozumienie pokojowe, zawarte we wrześniu przez rząd w Islamabadzie z klanami, zostało wykorzystane przez bojowników islamskich do rozbudowy ich baz w Waziristanie, w tym także obozów szkoleniowych zamachowców-samobójców i zagranicznych bojowników.
Al-Kaida i talibowie otwarcie naruszają porozumienie, budując na terenach plemiennych Pakistanu bazy do walki w Afganistanie. Rejon stał się magnesem, przyciągającym zagranicznych bojowników, nie tylko otwarcie podważających kontrolę Islamabadu w tej części kraje, ale niejednokrotnie także przejmujących władzę z rąk przywódców plemiennych i rozszerzających wpływy na tereny, dotychczas pozostające poza ich strefą - pisze "New York Times".
Od początku roku - dodaje dziennik, powołując się na dane wywiadu USA i NATO, w tej części Pakistanu dokonano egzekucji ponad stu lokalnych przywódców, oskarżonych o sympatyzowanie z Amerykanami. Islamiści - jak to określił niedawno prezydent Pervez Musharraf - stosują terror w procesie "pełzającej talibanizacji" regionu. "Zajmują nowe tereny, stając się coraz bardziej agresywni" - mówi cytowany przez gazetę jeden z dyplomatów zachodnich w Pakistanie.
Same władze pakistańskie oceniają dziś, iż w regionie pozostaje co najmniej dwa tysiące zagranicznych bojowników Al-Kaidy i talibów. Do niedawna ich liczbę Islamabad szacował na nie więcej niż pięciuset ludzi.
Obecnie szkoleniem nowych rekrutów, w tym licznych kandydatów na zamachowców-samobójców, kierować ma znany dowódca z czasów walk mudżahedinów z wojskami ZSRR, później talibański minister Dżalaluddin Hakkani. On i jego syn Siradżuddin Hakkani pozostają głównymi partnerami Al-Kaidy w Waziristanie.
Nieoficjalnie przedstawiciele władz pakistańskich przyznają, że popełniono wielki błąd, dając tak wielką swobodę bojownikom islamskim na terenach plemiennych. Cytowany przez gazetę anonimowy dyplomata, który niedawno odwiedził Wanę - stolicę Południowego Wazuiristanu - twierdzi, że rząd nie sprawuje w praktyce żadnej kontroli ani nad Południowym ani Północnym Waziristanem.
"Sądzę, że przyszły rok będzie bardzo krwawy" - mówi cytowany przez "New York Times" ambasador USA w Afganistaniue Ronald Neumann.
"Rebelianci na tych terenach są o wiele silniejsi od armii i lokalnych policji plemiennych" - pisze "New York Times".
We wrześniu rząd Pakistanu podpisał z przywódcami plemiennymi Północnego Wazirisytanu porozumienie o "wiecznym pokoju". Na mocy porozumienia, podpisanego w imieniu Wazirów przez lidera antyrządowej rebelii, protalibańskiego Azada Khana i wysłannika rządu Pakistanu Fakri Alama, klany Północnego Waziristanu zobowiązały się, że nie będą udzielać schronienia "obcym bojownikom", ani też przekraczać granicy z Afganistanem, by tam atakować siły koalicji wielonarodowej bądź armii afgańskiej.