Aktorzy z "Katynia" o filmie i nadziejach na Oscara
Młodzi aktorzy odtwarzający postaci w nominowanym do Oscara w kategorii filmów obcojęzycznych "Katyniu" podzielili się swymi refleksjami i emocjami w przeddzień rozdania prestiżowych nagród amerykańskiej Akademii Filmowej.
24.02.2008 | aktual.: 24.02.2008 22:43
Było dla mnie niespodzianką, że ten film znalazł się w grupie nominowanych. To jest bardzo dużo, ponieważ apetyt na nominacje oscarowe w ostatnich latach bardzo wzrósł w Polsce i towarzyszyły temu wielkie emocje. Gdyby 'Katyń' dostał Oscara, to byłoby fantastycznie dla filmu, dla historii, pana Andrzeja (Wajdy), i naszej kinematografii. Nie ma bowiem polskich filmów w szerokiej dystrybucji światowej i nie istnieją one na najważniejszych międzynarodowych festiwalach. Oscar wzbudziłby na świecie zainteresowanie polskim kinem - powiedział Andrzej Chyra, odtwórca roli porucznika przypadkiem ocalonego z masakry.
Polskie filmy, próbując w ostatnich latach konkurować z amerykańskimi, zaczęły je naśladować, co było z góry skazane na niepowodzenie. Powoli odzyskujemy świadomość, że nie tędy droga. I właśnie 'Katyń' to pokazuje, bo wydawało się, że dla zagranicy będzie to film w jakimś sensie lokalny, ponieważ jest to nasza sprawa, nikomu nie znana i nikogo nie interesująca, a tymczasem nagle okazuje się, że film odnosi na świecie sukces - dodał.
Aktorzy gościli w sobotę wieczorem na przyjęciu w polskim klubie kulturalnym im Heleny Modrzejewskiej w Los Angeles. Honorowym gościem miał być na nim Andrzej Wajda, ale nie przyjechał. Jak wyjaśnili producenci filmu, powodem było przeziębienie reżysera, który musi brać osłabiające go antybiotyki.
Nigdy nie marzyłam, że przyjadę do Hollywood jako aktorka w filmie nominowanym do Oscara, a może i - jak mam nadzieję - oscarowym...To wielkie przeżycie i wyróżnienie. 'Katyń' to film specjalny: to nie tylko wydarzenie artystyczne, ale i temat. To film długo oczekiwany - powiedziała Magda Cielecka.
Chyra i inni podkreślili jaki wyzwaniem było dla nich odtworzenie postaci polskich oficerów sprzed prawie 70 lat, ludzi tragiczno-romantycznej epoki w historii kraju.
Była to próba pokazania innej konstrukcji człowieka, w sensie wyznawanych wartości i tego, jak bardzo te wartości są dla nich ważne. Wszyscy zrozumieliśmy, że z jednej strony musieliśmy pokazać ludzi, którzy są zrozumiali dla współczesnego widza, nie są dla nich zbyt archaiczni, ale z drugiej stworzyć też postaci jakby z innego czasu. Ludzie, którzy poszli wtedy do piachu, mieli mocny kręgosłup, przekonania i honor. Na tym polegała ta tragedia - zlikwidowano większość tak wartościowej grupy narodu została zlikwidowana - powiedział Chyra.
W moim domu rodzinnym też były rozmowy i dyskusje o Katyniu, więc temat nie był mi bynajmniej obcy. Każdy z nas bardzo chciał się wczuć w grane przez nas postacie i zrozumieć je, ale z drugiej strony, zarysować je współcześnie, tak, aby były one zrozumiałe dzisiaj, ze współczesnymi środkami wyrazu i współczesną emocjonalnością - powiedziała Cielecka.
Chcieliśmy zrobić jak najlepszy film i dawaliśmy z siebie wszystko. Wiedziałem, że robimy coś bardzo ważnego. Amerykanie lubią tego typu filmy, lubią filmy historyczne, ale praktycznie nic nie wiedzieli o Katyniu, jak większość ludzi z innych zakątków świata. Film otworzy im oczy. To pierwszy krok -powiedział Paweł Małaszyński, który w filmie odtwarza rolę inżyniera lotnictwa. (jks)
Tomasz Zalewski