Akt oskarżenia przeciw Jaruckiej
Warszawska prokuratura okręgowa oskarżyła
byłą asystentkę Włodzimierza Cimoszewicza, Annę Jarucką o
posłużenie się sfałszowanym dokumentem i składanie fałszywych
zeznań przed sejmową komisją śledczą. Grozi jej za to do 5 lat
więzienia - poinformował rzecznik prokuratury Maciej
Kujawski. Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-
Śródmieście.
30.01.2006 | aktual.: 30.01.2006 17:39
Motywem działania b. asystentki Cimoszewicza - według ustaleń prokuratury - była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do b. szefa MSZ, a później marszałka Sejmu, o "załatwienie" dla niej i dla jej męża miejsca w placówce dyplomatycznej we Włoszech. Cimoszewicz jednak odmówił.
O Jaruckiej zrobiło się głośno, gdy latem 2005 r. oświadczyła, że Cimoszewicz jako szef MSZ miał ją upoważnić do zmiany jego oświadczenia majątkowego z 2002 r.
We wrześniu Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek - oświadczył. Zrezygnował "w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego w Polsce przez część polityków i część dziennikarzy".
Prokuratura oskarżając Jarucką opierała się na jej zeznaniach złożonych przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, w których opisywała, jak doszło do zamiany oświadczenia majątkowego b. szefa MSZ - w kwietniu 2002 r.
B. asystentka Cimoszewicza nie przyznaje się do winy. Odmówiła skomentowania decyzji prokuratury o skierowaniu przeciwko niej aktu oskarżenia do sądu. Nie otrzymałam od prokuratury żadnej informacji w tej sprawie. To dziwne, że informuje najpierw dziennikarzy, później mnie - powiedziała.
Jarucka wielokrotnie zapewniała też, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek, ani branie udziału w kampanii prezydenckiej".