PolskaAkt oskarżenia przeciw byłemu obrońcy milicjantów z "Wujka"

Akt oskarżenia przeciw byłemu obrońcy milicjantów z "Wujka"

Wyłudzenia na kwotę prawie sześciu milionów złotych zarzuciła Prokuratura Okręgowa w Katowicach mec. Markowi B., który stał się znany jako obrońca b. milicjantów oskarżonych w procesie w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek". Do sądu w Katowicach trafił akt oskarżenia przeciwko adwokatowi - poinformował rzecznik prokuratury Tomasz Tadla.

30.12.2004 17:01

Marek B. został już wcześniej skazany prawomocnymi wyrokami sądu; od blisko dwóch lat jest zawieszony w czynnościach adwokata. Decyzja o wydaleniu go z palestry jest nieprawomocna.

Z ustaleń ostatniego zakończonego przeciwko niemu śledztwa wynika, że poza oszustwami na szkodę swoich klientów dopuścił się też płatnej protekcji, złamał zakaz wykonywania zawodu, posługiwał się fałszywymi dokumentami. Akt oskarżenia obejmuje 17 zarzutów - poinformował Tadla.

B. wykorzystywał zaufanie klientów, którzy powierzali mu swoje sprawy majątkowe i życiowe. Wielu mówiło, że szli do jednego z najbardziej znanych w regionie adwokatów i mieli do niego pełne zaufanie - powiedział prokurator.

Oszustwa dotyczą np. spraw gospodarczych, odszkodowań, rozwodów. Pokrzywdzonymi przez Marka B. są osoby prywatne i firmy. Podejmował się prowadzenia spraw w ich imieniu; w wielu sytuacjach nie podejmował jednak żadnych działań, przez wiele miesięcy zwodził klientów, ograniczając się do inkasowania wynagrodzenia - dodał rzecznik.

Pierwsza grupa zarzutów dotyczy przestępstw, jakich B. miał się dopuścić jako osoba prywatna. Zdaniem prokuratury, chcąc sprzedać dom w Bielsku-Białej przedstawił notariuszowi fałszywe dokumenty (zgodnie z prawem nieruchomości tej nie mógł sprzedać, gdyż jej właścicielem i wieczystym użytkownikiem była jego żona).

W kwietniu 2003 roku B. miał przyjąć 1,1 mln dolarów od Ryszarda K. Za te pieniądze miał załatwić dla niego sprawę. Nie załatwił jej, a dolarów nie zwrócił.

W śledztwie nie wyjaśniono w pełni, czego sprawa dotyczyła, gdyż zarówno oskarżony, jak i pokrzywdzony odmówili wskazania, skąd wzięły się te pieniądze i jaką sprawę miał załatwić B. Adwokat powołał się przy tym na tajemnicę zawodową. W prokuraturze tłumaczył, że pieniądze spalił, bo w jednym z kantorów powiedziano mu, że dolary są fałszywe. Śladu po pieniądzach nie ma na żadnym z kilkudziesięciu sprawdzonych przez prokuraturę kont Marka B.

Pierwsze opisane w akcie oskarżenia przestępstwo zostało popełnione w 1995 roku. Adwokat miał wtedy przekazywać swojemu klientowi nieprawdziwe informacje - wmawiał mu, że jego telefon jest podsłuchiwany. Uzyskał 125 tys. zł za obietnicę doprowadzenia do umorzenia sprawy, nie podejmując żadnych działań - powiedział Tadla. W 2004 roku miał grozić klientowi, że pójdzie do więzienia i zażądać podpisania dokumentu, z którego wynikało, że jest on winien adwokatowi 300 tys zł za obronę.

B. odpowie też za płatną protekcję - obiecał pewnej kobiecie, że za 30 tys. zł wyciszy toczące się postępowanie w prokuraturze.

Marek B. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Grozi mu do 10 lat więzienia. Na kolejny proces czeka w areszcie.

W czerwcu ubiegłego roku B. został prawomocnie skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata za przywłaszczenie ok. 58 tys. zł na szkodę klientów. Dodatkowo sąd zakazał mu na dwa lata wykonywania zawodu adwokata.

W grudniu 2001 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał w mocy wyrok sądu okręgowego skazujący Marka B. na rok więzienia za pomoc w sprzedaży trzech kradzionych samochodów. Ten wyrok także jest prawomocny.

Adwokackie sądy dyscyplinarne kolejnych instancji postanowiły zastosować wobec adwokata najsurowszą z kar za sprzeniewierzenie się zasadom etyki zawodowej - wyrzucić B. z adwokatury. Sąd Najwyższy zdecydował w październiku, że prawa wydalenia z palestry B. trafi do ponownego rozpatrzenia w Wyższym Sądzie Dyscyplinarnym Naczelnej Rady Adwokackiej. Powodem są względy formalne.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)