Akcja w kopalni: odwiert sięgnął 760 metrów. Kolejne wstrząsy
- 760 m w głąb ziemi sięgnął już odwiert wykonywany z powierzchni w ramach akcji poszukiwawczej dwóch górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Wujek - podał w czwartek rano rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros.
Do dwóch groźnych wstrząsów doszło w śląskich kopalniach także w ostatnich godzinach. Jeden z nich miał miejsce w czwartek nad ranem w rejonie likwidowanej ściany wydobywczej 840 m pod ziemią w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. - Poszkodowanych zostało trzech pracowników, na szczęście nie odnieśli żadnych poważnych obrażeń - powiedział Janusz Malinga z Wyższego Urzędu Górniczego.
Do bardzo silnego wstrząsu, odczuwalnego także na powierzchni, doszło w środę późnym wieczorem 1050 m pod ziemią w kopalni Budryk w Ornontowicach. W tym przypadku nikt nie został poszkodowany, całą załogę wycofano w zagrożonego rejonu. - Wstrząs był odczuwalny m.in. Ornontowicach, Gliwicach i Tychach. W jednym przypadku mieszkańcy zgłosili spękanie malowanej powierzchni w budynku - powiedział Malinga. Dodał, że żaden z ostatnich wstrząsów nie skutkował szkodami w podziemnych wyrobiskach.
Akcja poszukiwawcza w kopalni "Wujek"
Trzynastą dobę trwa akcja poszukiwawcza w kopalni Wujek. Wiertnica, która ma dotrzeć w miejsce, gdzie najprawdopodobniej są uwięzieni górnicy, przesunęła się około 800 metrów w głąb ziemi. Do pokonania jest jeszcze 250 metrów.
Jak podkreśla Adrian Brol z Katowickiego Holdingu Węglowego, teraz najważniejsze jest, by trafić dokładnie w ustalone miejsce - w wyznaczony prostokąt o wymiarach 5,5 X 8 metrów. - Tylko tam można wywiercić otwór - dodał.
Trwająca akcja to następstwo wstrząsu, do którego doszło 18 kwietnia w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni "Wujek" znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Wstrząs był skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się.
Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża. Zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Dlatego zdecydowano o drążeniu nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, i wykonaniu pionowego odwiertu, który umożliwi szybsze sprawdzenie niedostępnego rejonu.
Używany do drążenia chodnika kombajn rozpoczął pracę pod ziemią przed tygodniem. Po zwiezieniu urządzenia pod ziemię i zmontowaniu go w pobliżu rejonu akcji ratownicy dotarli nim do miejsca, w którym odeszli w bok od zaciśniętego wyrobiska. Chodnik drążony przez nich od tego miejsca w węglu przebiega równolegle do dwóch istniejących wyrobisk. Kombajn ma do wydrążenia jeszcze ok. 300 m.
Wiertnica pracuje od tygodnia. Wykonywany przez nią otwór powinien wycelować w okolicę skrzyżowania chodnika podścianowego i przecinki (czyli wyjścia ze ściany). W tamtym rejonie z dużym prawdopodobieństwem mogą znajdować się poszukiwani. Ze względu na zabudowane w ścianie i wokół niej urządzenia to też jedyne miejsce, gdzie jest możliwość dowiercenia się. Ratownicy chcą tą drogą spuścić na dół kamerę, ewentualnie wodę i żywność.
Wstrząs i akcja ratownicza wyłączyły jedną ścianę z wydobycia. Ruch Śląsk wydobywa obecnie węgiel na dwóch ścianach - na poziomie 865 m i 1050 m.