Akcja solidarności w Mińsku z aresztowanymi 19 grudnia
W Mińsku kilkadziesiąt osób wzięło udział w sobotę w akcji solidarności z aresztowanymi po zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Mijają trzy miesiące od demonstracji opozycji w wieczór wyborczy 19 grudnia, rozbitej przez milicję i zakończonej zatrzymaniami.
Uczestnicy akcji solidarności zebrali się koło mińskiego kościoła św. Józefa. Modlili się za zwrócenie wiernym tej świątyni oraz za aresztowanych. Na modlitwę przyszli zarówno katolicy, jak i grekokatolicy i protestanci - zaznacza opozycyjna gazeta "Nasza Niwa".
Następnie ludzie przeszli przez centralne ulice, m.in. przez ulicę Waładarskiego, gdzie mieści się areszt, niosąc zapalone znicze. Po drodze dwukrotnie przystanęli na wspólną modlitwę. Na czele pochodu szły matki aresztowanych, m.in. działacza niezarejestrowanej partii chrześcijańsko-demokratycznej Pawła Siewiarynca oraz Mikity Lichawida i Eduarda Łobaua, których procesy odbędą się w przyszłym tygodniu. Kobiety miały na sobie szarfy w kolorach nieuznawanej przez władze białoruskie biało-czerwono-białej flagi narodowej.
Kolejna modlitwa odbyła się pod tzw. Czerwonym Kościołem (pw. św. Szymona i Heleny) przy Placu Niepodległości.
Właśnie na tym placu 19 grudnia demonstranci kwestionowali oficjalne wyniki wyborów, według których niemal 80%. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Alaksandr Łukaszenka. Doszło do ataku na drzwi budynku rządu - według opozycji była to prowokacja. Siły specjalne milicji rozbiły wiec. W areszcie znaleźli się kandydaci i działacze opozycji, którym władze zarzucają organizację masowych zamieszek. Trwają procesy osób, których władze uznały za aktywnych uczestników demonstracji.