PolskaAkcja "Paszport"

Akcja "Paszport"

Dwie osoby zatrzymane - to efekt śledztwa reporterów "Dziennika Bałtyckiego" w sprawie obrotu kradzionymi paszportami.

Akcja "Paszport"

22.08.2003 10:07

Gdańska policja po błyskawicznej akcji ujęła mężczyzn, którzy trudnili się tym procederem. O tym, że w Gdańsku handluje się paszportami, wiadomo było od dawna. Trudniej było złapać przestępców. Dzięki pewnej młodej gdańszczance udało nam się rozpracować mechanizm, jakim posługują się handlarze dokumentami. Po kilku dniach badania sprawy skontaktowaliśmy się z człowiekiem, który oferuje gotowe paszporty. Nagraliśmy rozmowę telefoniczną, podczas której mężczyzna zaproponował swoje usługi. Wskazał miejsce, gdzie może dojść do transakcji. Następnie spotkaliśmy się z nim w pobliżu rynku przy ulicy 3 Maja. Mężczyzna był ostrożny. Na szczęście nie wzbudziliśmy jego podejrzeń.

Zaoferował nam paszport - za 1200 zł za sztukę. Gotowy był sprzedać go za 1000 zł. Pokazał nam 16 dokumentów. Każdy zawierał zdjęcie młodej osoby i jej prawdziwe dane. Prawdopodobnie paszporty były kradzione lub skupowane od ludzi, którzy potem zgłaszali ich zaginięcie. W czwartek mieliśmy dokonać zakupu. Nie zrobiliśmy tego. O wszystkim powiadomiliśmy Komendę Miejską Policji w Gdańsku, a ta - w sile sześciu funkcjonariuszy sekcji kryminalnej - dokonała zatrzymania podejrzanych.

Jak się handluje w Gdańsku kradzionymi paszportami? Przedstawiamy wynik naszego śledztwa. Chociaż policja zatrzymała tylko dwie osoby, w przestępczy proceder może być zamieszanych więcej ludzi. Do naszej redakcji zgłosiła się Magda, uczennica jednego z gdańskich liceów. Dziewczyna chciała wyrobić sobie paszport, aby wyjechać na wakacje za granicę. Zaczęła szukać kontaktu z biurem paszportowym. W Internecie znalazła numer telefonu do urzędu w Gdańsku przy ulicy 3 Maja.

Kiedy zadzwoniła, mężczyzna przedstawił się jako urzędnik biura paszportowego. Zaczął jednak dziwnie się zachowywać. - Coś krzyczał, wyzwał mnie wulgarnie, a potem rzucił słuchawką - mówi Magda. Dziewczyna podejrzewała, że urzędnik jest pijany. Opowiedziała nam o tym. Zadzwoniliśmy sami i sytuacja się powtórzyła. Poinformowaliśmy o tym Urząd Paszportowy. Tam jednak dowiedzieliśmy się, że numer, pod który dzwoniliśmy, nie należy do UP.

Zaczęliśmy podejrzewać, że ktoś wykorzystał Internet, aby "podpiąć się" pod Urząd Paszportowy. Czuliśmy, że ktoś w ten sposób chce sprzedawać "lewe" paszporty. Byliśmy tego niemal pewni po sprawdzeniu numeru. Okazało się, że taki... nie istnieje.

- To stary sposób oszustów, którzy podłączają się do instalacji telefonicznych. Mogą dzwonić za darmo i odbierać rozmowy - wyjaśnia oficer operacyjny gdańskiej policji.

Ponownie zadzwoniliśmy pod tajemniczy numer i złożyliśmy ofertę. Mężczyzna opowiedział nam o szczegółach. Chciał za paszport kilkaset złotych. Wskazał miejsce, gdzie można dokonać transakcji (okolice rynku przy ulicy 3 Maja, tuż obok Urzędu Paszportowego). Udaliśmy się tam. Mieliśmy szczęście. Pierwsza zagadnięta przez nas osoba znała sprawę. Mężczyzna oddalił się i zaczął rozmawiać kolejno z pięcioma kolegami. Po chwili on i jeden z kompanów wrócili do nas. Mieli przy sobie kilkanaście gotowych paszportów ze zdjęciami i danymi osobowymi. Chcieli je dopasować do naszego wyglądu. Jeden z mężczyzn powiedział, że przy sobie ma tylko 16 dokumentów, ale w domu ma dwa razy więcej. Umówiliśmy się więc na czwartek na godzinę 10.30. Nie poszliśmy jednak na spotkanie. Wszystkie zdobyte informacje (razem z rysopisami) przekazaliśmy policji.

Wczoraj funkcjonariusze przeprowadzili skuteczną akcję. Zatrzymali dwie osoby. Jeden z mężczyzn miał przy sobie przygotowany dla nas paszport. To 27-letni Jarosław R., mieszkaniec Pruszcza. Drugi zatrzymany to 29-letni Kazimierz M., kompan Jarosława R., który widzany był przez nas dzień wcześniej. Mieszka na Dolnym Mieście w Gdańsku. Obu mężczyznom może grozić kara do pięciu lat więzienia.

Bardzo czarny rynek

Rynek przy ulicy 3 Maja od dawna jest siedliskiem przestępczości. To tutaj handluje się pirackimi płytami CD, DVD, programami komputerowymi i grami. Na rynku można dostać trefny alkohol i papierosy bez akcyzy. Poza tym zbiera się tam kryminogenny element: nierzadko dochodzi do bójek i rozbojów. Mają tam miejsce również poważniejsze zdarzenia. Kilka lat temu na terenie tego rynku namierzono grupę Ormian, którzy handlowali bronią i amunicją. Udało się ich złapać i zarejestrować transakcje na wideo.

Waldemar Ulanowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)