Ai Weiwei: niewidomy dysydent zainspiruje Chińczyków
Najbardziej znany chiński dysydent i znany artysta Ai Weiwei powiedział, że dramatyczna ucieczka niewidomego aktywisty Chena Guangchenga zainspiruje innych Chińczyków do wytyczania drogi ku demokracji i do wyzbycia się lęku.
29.05.2012 | aktual.: 29.05.2012 15:21
Ucieczka Chena - zagorzałego krytyka polityki jednego dziecka - z aresztu domowego w kwietniu i schronienie się w ambasadzie amerykańskiej postawiło władze chińskie w trudnym położeniu i skierowało uwagę na brak rządów prawa w tym państwie - pisze agencja Reuters. Reuters publikuje wywiad z Ai Weiweiem, który mówi m.in. o Chenie.
- Jego działania, siła jego ducha i przenikliwość sprawiły, że inni chińscy obywatele nie mają usprawiedliwienia dla życia dalej w lęku, bo ich sytuacja nigdy nie będzie gorsza niż jego - powiedział Ai. - Najbardziej niesprawiedliwe rzeczy, które mogły się stać w społeczeństwie, spadły na niewidomego - dodał artysta-dysydent podkreślając, że nikt nie powinien tego akceptować czy tłumaczyć.
Od zwolnienia z więzienia w czerwcu 2011 roku Ai przebywa w nieformalnym areszcie domowym. W ramach nałożonych sankcji przez rok nie może opuszczać Pekinu i jest pod stałą obserwacją policji. W kwietniu pozwał do sądów pekiński urząd podatkowy za sposób, w jaki ukarano jego firmę grzywną za uchylanie się od podatków, a jemu samemu odmówiono dostępu do dowodów.
Ai Weiwei, który, jak pisze Reuters, stał się "skrzynką kontaktową" dla chińskich dysydentów, powiedział, że był "bardzo zaskoczony", gdy w sobotę odebrał telefon od Chena z Nowego Jorku. Niewidomy dysydent przed niespełna dwoma tygodniami przyleciał wraz z rodziną do USA, gdzie ma rozpocząć studia prawnicze.
W Chinach niewielu ludzi słyszało o Chenie z racji ścisłej kontroli mediów i internetu, co Ai uważa za "metody identyczne ze stosowanymi w czasach 'rewolucji kulturalnej' sprzed 40 lat".
Ai Weiwei powiedział, że ucieczka Chena pokazuje, że program władz, zakładający "utrzymanie stabilności" i rządy jednej partii, jest skazany na klęskę.
Zapytany o to, kiedy według niego Chiny osiągną demokrację, Ai zaśmiał się i powiedział: Przewidywałem, że wczoraj, ale się myliłem.
Sam nie zamierza opuszczać kraju, póki nie zostanie do tego zmuszony. - Bo Chiny są moje i nie zostawię czegoś, co do mnie należy w rękach ludzi, którym nie ufam - powiedział Ai Weiwei, który 12 lat mieszkał w Nowym Jorku, gdzie studiował.