PolskaAgresja i brak kultury - tak wyglądają polskie sądy?

Agresja i brak kultury - tak wyglądają polskie sądy?

Oskarżeni mają możliwość wejścia na rozprawę sądową z bronią, a sędziowie bywają agresywni i niekulturalni, potrafią też wyprosić publiczność z jawnej rozprawy bez podania przyczyny - z takimi sytuacjami spotkali się obserwatorzy z Fundacji Court Watch Polska, którzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy uczestniczyli w 2,5 tys. rozpraw w sądach rejonowych w różnych miastach Polski. Z badań prowadzonych przez fundację wynika też, że połowa rozpraw rozpoczyna się z opóźnieniem.

Agresja i brak kultury - tak wyglądają polskie sądy?
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Marcin Bartnicki

08.11.2011 | aktual.: 05.06.2012 15:19

WP: Marcin Bartnicki: Jak sędziowie i pracownicy sądów reagują na obserwatorów? Nie mają nic przeciwko temu, że ktoś patrzy im na ręce podczas pracy?

Bartosz Pilitowski: Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że sądy są instytucjami publicznymi, a rozprawy są z zasady jawne i może brać w nich udział publiczność. Zachęcamy naszych obserwatorów do tego, aby nie afiszowali się z tym, że są obserwatorami Fundacji Court Watch Polska. Gdy na rozprawie pojawia się publiczność, sędziowie często pytają, z kim mają do czynienia. Jeden z obserwatorów usłyszał: "no dobrze, publiczność czyli kto?" Dzieje się tak, ponieważ na rozprawach w sądach rejonowych, które do tej pory obserwowaliśmy, publiczność pojawia się bardzo rzadko. Dlatego sędziowie są zaskoczeni, że na rozprawę przychodzi ktoś niezwiązany ze sprawą. Często jest to ciekawość, ale często jest to też obawa. Może wynikać z tego, że ktoś patrzy sędziemu i pracownikom sądu na ręce, ale także z nowej sytuacji. Sędziowie nie są do tego przyzwyczajeni, dlatego mogą czuć się niepewnie i niekomfortowo.

WP: Jak sędziowie reagują w takich sytuacjach, zdarzały się problemy takie, jak uniemożliwienie obserwacji rozprawy?

- Reakcje na obserwatorów są bardzo różne. Zdarzało się, że sędzia dopytywał, wyrażał poparcie dla naszej idei czy zapraszał na swoje rozprawy, ale zdarzało się, że sędzia wymagał pozwolenia od sądu okręgowego, aby obserwator mógł przebywać na rozprawach w charakterze publiczności. Zdarzało się również, że sędzia nie wiedząc, że ma do czynienia z obserwatorem, nie podając żadnej przyczyny wypraszał z rozprawy osobę, która przyszła jako publiczność. Dodam, że była to rozprawa jawna. Takie sytuacje nie mają prawa się zdarzyć i świadczą o tym, że mamy do czynienia z jakąś nieprawidłowością i niezrozumieniem roli instytucji, którą się reprezentuje, ponieważ rolą sądów jest również umożliwienie nam jako społeczeństwu przyglądanie się temu, jak wymiar sprawiedliwości sprawuje swoją funkcję. Jawność postępowania przed sądem jest jednym z fundamentów praworządnego państwa.

WP: Czy obecność obserwatorów wpływa na przebieg lub wynik procesu? Zdarzały się sytuacje, w których możecie przypuszczać, że wynik byłby inny, gdyby nie obecność obserwatorów nie związanych ze sprawą?

- Nie możemy czegoś takiego stwierdzić, żaden sędzia nie przyzna, że podjął inną decyzję ze względu na obecność obserwatora. Podobnie jak inne organizacje court watch na całym świecie liczymy na to, że obecność niezwiązanych ze sprawą obserwatorów sprawia, że personel sądów i sędziowie lepiej przygotowują się do rozpraw, podchodzą do nich poważniej, lepiej traktują uczestników, również bardziej starają się przestrzegać ich praw. Przejawia się to na przykład w używaniu języka, który jest zrozumiały nie tylko dla prawnika, ale też dla zwykłego obywatela, który jest sądzony. Zdarzały się sytuacje, w których pełnomocnicy po rozprawie dawali nam do zrozumienia, że sędzia zachował się inaczej, niż zachowałby się gdyby nas nie było, np. uzasadnienie wyroku nie byłoby tak obszerne i tak dokładne. Mamy świadectwa tego, że nasza obecność wpływa na pracę sądu, ale nie można powiedzieć, że bezpośrednio wpływa na same wydawane przez sąd decyzje. W sposób pośredni być może tak, ponieważ może wpłynąć na to, że personel
sądu bardziej wnikliwie przyjrzy się sprawie i uwzględni okoliczności, które inaczej by zignorował.

WP: Obserwatorzy fundacji sprawdzili też przestrzeganie procedur bezpieczeństwa, m.in. działanie wykrywaczy metali. W ilu sądach w Polsce oskarżony może wnieść pistolet na salę rozpraw?

- Oczywiście na żadną salę rozpraw nie można wnosić broni, prawo mówi o tym, że mogą to zrobić tylko osoby noszące broń ze względu na pełnioną służbę, to jest np. policja eskortująca aresztowanych. Wykrywacze metalu są ustawione w sądach po to, aby nie dopuścić do zagrożenia bezpieczeństwa na sali rozpraw. Jest znana szerzej sprawa sądu w Toruniu, gdzie w budynku sądu doszło do strzelaniny. Sąd jest takim miejscem, gdzie spotykają się skonfliktowane strony, dlatego powinno być tam bezpiecznie. Aby to bezpieczeństwo zapewnić, w sądach powinny być stosowane m.in. wykrywacze metalu. Natomiast z naszych obserwacji wynika, że nie zawsze ich się używa, tzn. są zainstalowane, ale na przykład ochrona nie zwraca uwagi, czy urządzenie coś sygnalizuje, bądź też wykrywacze są wyłączone. Zdarzało się też dosyć często, że obserwatorzy proszeni przez nas sprawdzali, czy mogą ominąć tę bramkę i im się udawało.

WP: To znaczy, że ktoś, kto chce ominąć taki wykrywacz ma na to dużą szansę?

- Z naszych badań wynika, że są zarówno sądy, w których żaden obserwator nie przyznał, że można ominąć bramkę, ale były też sądy, gdzie bramka była zupełnie wyłączona, bądź części obserwatorów udało się ją ominąć, tzn. że ochrona działała wybiórczo.

WP: Jakie są pierwsze wnioski z obserwacji pracy sądów? Co jest ich największym problemem?

- Z naszej perspektywy takim problemem, który wyłania się z całego projektu jest kwestia podejścia do jawności. Sądy są instytucjami publicznymi, rozprawy są jawne i ma w nich prawo uczestniczyć publiczność. Cały przebieg rozprawy i wszystko, co się dzieje przed sądem powinno być przejrzyste. Niestety nie zawsze tak jest. Zdarzało się, że publiczność nie była wpuszczana na rozprawę, zdarzało się też często, że obserwatorzy byli świadkami tego, jak prokurator przebywał razem z sędzią przed rozpoczęciem rozprawy. Mógł z nim rozmawiać na temat samej sprawy, a inni uczestnicy procesu nie mogli tego słyszeć. Czyli mogło dochodzić do przekazania pewnych informacji, do których pozostałe osoby nie mogły się ustosunkować. Jest to łamanie podstawowej zasady jawności, niestety jest to częste zjawisko. Problemem dużo mniej poważnym, ale rozpowszechnionym jest brak punktualności. Rozprawy tylko w połowie przypadków rozpoczynają się o wyznaczonym czasie, jak wynika z naszych obserwacji, niekiedy opóźnienia sięgają 30
minut i więcej. Dotyczy to co prawda kilku procent rozpraw, ale ma wpływ na działanie całej instytucji i na jej społeczny wizerunek.

WP: Czy Fundacja proponuje jakieś rozwiązania tych problemów, czy tylko próbujecie zwrócić na nie uwagę?

- Jednym z ważnych elementów działalności "strażniczej", którą prowadzimy, jest proponowanie pewnych rozwiązań, rekomendacji i postulatów. Staramy się przygotować takie rekomendacje jako uwieńczenie analizy danych z całej Polski. Przekazujemy również szczegółowe raporty poszczególnym sądom, znajdą się tam dokładne informacje, łącznie z nazwiskiem sędziego, u którego zaobserwowano nieprawidłowości, aby prezes sądu mógł się do nich ustosunkować i zastosować się do rekomendacji. Dotyczą one często spraw prozaicznych, np. dostępności, czy czystości toalet dla interesantów z czym bywa różnie, ale także kwestii proceduralnych, czy też sposobu podejścia do uczestników. Niestety w niektórych sądach zdarzało się, że sędziowie zachowywali się w sposób niekulturalny lub agresywny w stosunku do uczestników rozpraw. Chociaż są to zjawiska marginalne, to bardzo źle rzutują na wizerunek sądów w ogólności. Z punktu widzenia całej Polski, warto zastanowić się, czy sędziowie są odpowiednio przygotowani do radzenia sobie z
sytuacjami nadmiernego stresu. Sytuacje, w których sędzia zachował się niekulturalnie lub agresywnie zdarzają się dużo częściej w dużych miastach tam, gdzie obłożenie sędziów jest większe.

Nie jest tak, że wytykamy tylko błędy, dostrzegamy też specyfikę pracy sędziów i sądów, analizujemy wyniki obserwacji, aby określić, co może być przyczyną takich zachowań. Z naszych badań wynika, że część problemów jest związana z wielkością miasta, w którym jest dany sąd. Może to być więc spowodowane nie tylko czynnikami osobowościowymi, ale też warunkami, w jakich pracuje sędzia. Jeśli warunki są niesprzyjające temu, żeby sędzia mógł realizować swoją funkcję w sposób zgodny z oczekiwaniami społecznymi, to zwracamy uwagę na kierunki zmian instytucjonalnych. Nie ograniczamy się do wytkania błędów konkretnemu sędziemu, który zachował się nieodpowiednio. Chociaż indywidualne przypadki niedopuszczalnych zachowań należy piętnować. Pytanie które chcemy stawiać to dlaczego otoczenie danego sędziego pozwala, aby on lub ona zachowywał się w taki sposób?

WP: Co jest najważniejszym postulatem, rekomendacją, które wyłoniły się po 12 miesiącach obserwacji pracy sądów? Co chcielibyście zmienić w systemie sądownictwa?

- Najważniejszym problemem, który powoduje kolejne problemy, jest właśnie podejście do kwestii jawności w działalności sądów i większe zrozumienie dla faktu, że sąd jest instytucją publiczną i powinien służyć przede wszystkim społeczeństwu. Jak postulują sędziowie, którzy bronią się przed zrobieniem z nich urzędników - sąd nie jest urzędem. Niestety zaobserwowaliśmy wiele przykładów, które świadczą o „urzędniczej mentalności”. Najważniejszym postulatem jest, aby przy edukacji, szkoleniu sędziów, czy przy rozmowach na temat wymiaru sprawiedliwości i ustroju sądów zwrócić uwagę na funkcje społeczne, jakie pełnią sądy, aby realizowały potrzeby społeczne, które nie sprowadzają się tylko do wyrokowania, ale również do dawania społecznego poczucia, że Polska jest państwem prawa i że w naszym kraju można spodziewać się sprawiedliwości. Jeżeli rozprawy będą nadmiernie utajniane, sędziowie nie będą przestrzegali zasad jawności, jeżeli będą sytuacje, gdy sędzia dopuszcza, że przebywa sam z prokuratorem lub
pełnomocnikiem którejś ze stron na sali rozpraw, to obraz społeczny sądownictwa nigdy nie będzie taki, jak oczekiwaliby sami sędziowie.

WP: Czy strona w procesie, która obawia się nieprawidłowości może zaprosić na rozprawę obserwatora z fundacji?

- Wkrótce uruchomimy na naszej stronie internetowej www.courtwatch.pl możliwość zaproszenia obserwatora na daną rozprawę. Trzeba pamiętać o tym, że obserwatorzy fundacji nie są pracownikami, ale wolontariuszami i to obserwatorzy decydują, na które rozprawy się wybiorą. Nie narzucamy obserwatorom konkretnych rozpraw, więc nie możemy obiecać, że w odpowiedzi na każde żądanie pojawi się obserwator, ale umożliwimy zapraszanie ich za pomocą strony internetowej. Tak naprawdę każdy sam może stać się obserwatorem fundacji, wystarczy, że przejdzie szkolenie i będzie przekazywał nam dane za pomocą formularzy. Przyjedziemy ze szkoleniem dla obserwatorów wszędzie tam, gdzie zbierze się co najmniej 12 osób zainteresowanych monitorowaniem swoich lokalnych sądów.

Rozmawiał Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska.

Bartosz Pilitowski jest socjologiem i prezesem Fundacji Court Watch Polska, zajmującej się monitorowaniem pracy sądów. W najbliższa środę, 9 listopada na konferencji "Miej oko na sąd" zaprezentuje wyniki pracy 150 obserwatorów, którzy przez rok monitorowali pracę sądów rejonowych w różnych częściach Polski. Więcej informacji na stronie www.courtwatch.pl.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (68)