Agenci upili się i nie wysadzili Nowego Jorku
Brytyjski kontrwywiad ujawnił farsę z udziałem pijaka, zbiega i niemrawej straży przybrzeżnej - czytamy w 'Polska The Times".
Oddział wyszkolonych niemieckich sabotażystów podczas II Wojny Światowej byli wysłani łodzią podwodną w okolice Nowego Jorku. Byli to ludzie przeszkoleniu w produkcji bomb oraz materiałów wybuchowych. Mieli w USA siać panikę, strach, wysadzać należące do Żydów fabryki i mosty. Jednak nic z tych planów nie wypaliło.
Należący do hitlerowskiego zespołu sabotażowego agenci byli wysłani do USA w czerwcu 1942. Akcja nosiła kryptonim Pastorius. Operacją dowodził George Dasch, który znał doskonale język angielski i zwyczaje, bo całe dzieciństwo spędził w Stanach Zjednoczonych.
Grupa udała się do Paryża, gdzie podczas pożegnalnej kolacji, członek zespołu upił się w barze hotelu i powiedział wszystkim, że jest tajnym agentem - to przyczyniło się do upadku operacji. Wszyscy szpiedzy zostali zatrzymani wkrótce po wylądowaniu, gdyż ten sam Dasch sam zgłosił się do FBI i zdradził resztę zespołu.
- Akcja nie była dobrze zaplanowana - powiedział Edward Hampshire, historyk z Narodowego Archiwum w Wielkiej Brytanii. - Niemcy nieszczęśliwie wybrali złego dowódcę, który od razu chciał się poddać.