Agenci CBA ujawnili kulisy zatrzymania Sawickiej
Agent CBA, który w październiku 2007 r. zatrzymywał posłankę PO Beatę Sawicką, przyznał przed sądem, że bano się o nią i z tej przyczyny funkcjonariuszka CBA weszła z nią do hotelowej toalety. Zeznał on też, że jej zatrzymanie filmowano dwiema kamerami - jedną obsługiwał funkcjonariusz z biura prasowego CBA.
16.12.2009 | aktual.: 16.12.2009 17:30
Proces b. posłanki Beaty Sawickiej i b. burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego toczy się przed warszawskim Sądem Okręgowym. Zeznający przed sądem 35-letni Tomasz M. odszedł z CBA w marcu tego roku; wcześniej był operacyjnym funkcjonariuszem stołecznej policji. Obecnie jest na policyjnej emeryturze.
1 października 2007 r. kierował grupą CBA dokonującą zatrzymania Sawickiej na gorącym uczynku, tuż po tym, jak w jednym z gdańskich hoteli przyjęła 50 tys. zł od udającego biznesmena agenta CBA, który mówił jej, że chce zainwestować na Helu. Posłanka została zatrzymana na kilka godzin i zwolniona ze względu na immunitet poselski - po decyzji marszałka sejmu.
Według Tomasza M., agenci czekali na hotelowym korytarzu i tuż po tym, jak otrzymali wiadomość, że Sawicka przyjęła pieniądze i wychodzi z pokoju, ruszyli w jej stronę i zatrzymali oraz przeszukali pokój i ją samą. - Pani Sawicka zachowywała się spokojnie, ale chciała ukryć, że ma przy sobie torbę z pieniędzmi. Widziałem, jak po wyjściu z pokoju miała ją w ręce przykrytą jakimś ubraniem - mówił świadek.
Zeznał on, że w pewnym momencie Sawicka chciała skorzystać z toalety. - Obawiałem się, czy czegoś sobie tam nie zrobi, dlatego postanowiłem, by razem z nią do toalety weszła funkcjonariuszka CBA. Pani Sawicka tego nie chciała, ale nie widziałem innego wyjścia - podkreślił Tomasz M. Dodał, że z tych samych przyczyn CBA zaoferowało odwiezienie Sawickiej do hotelu poselskiego w Warszawie po zakończeniu przeszukania (po północy), na co posłanka się zgodziła.
Według niego, a także według innego funkcjonariusza uczestniczącego w zatrzymaniu, którego przesłuchał sąd, Sawicka nie chciała podać źródła pochodzenia pieniędzy. Według Tomasza M. mówiła, że to jej własne oszczędności, a według świadka Włodzimierza J. Sawicka miała twierdzić, że są to jej pieniądze na kampanię wyborczą.
Świadkowie zeznali, że zatrzymanie Sawickiej filmowano dwiema kamerami - jedną obsługiwał funkcjonariusz Artur P., a drugą Temistokles Brodowski z zespołu prasowego CBA.
Sawicka chciała, aby o jej zatrzymaniu zawiadomić posłankę Julię Piterę, prosiła też o kontakt z senatorem PO Robertem Smoktunowiczem - który jest także adwokatem - ale funkcjonariusze CBA nie mogli się dodzwonić do jego kancelarii.
Inna specjalna grupa CBA w tym samym czasie zatrzymywała burmistrza Wądołowskiego, gdy wsiadał do samochodu w Helu. Kierujący akcją Jarosław B. zeznał, że funkcjonariusze starali się zrobić to w taki sposób, aby nie zostało to zauważone przez postronne osoby, które mogły rozpoznać burmistrza.
Zatrzymanie nastąpiło tuż po tym, jak udający zainteresowanego inwestowaniem biznesmena agent CBA przedstawiający się jako "Marek Przecławski" wręczył burmistrzowi teczkę ze 150 tys. zł. Wądołowski utrzymuje, że nie wiedział, co było w teczce, bo nawet jej nie otworzył. - Pan burmistrz, gdy go zatrzymałem, powiedział, że nie wie, co jest w teczce - oświadczył Jarosław B.
Zeznania w sądzie złożył też Marek Biernacki, który w maju 2007 r. dał Sawickiej numer telefonu do burmistrza Helu. - Mówiła, że jacyś jej przyjaciele dorobili się w Wiedniu i chcą zainwestować w Polsce. Pytała o możliwości inwestowania na Pomorzu. Znałem burmistrza Wądołowskiego jako bardzo dobrego samorządowca - mówił Biernacki, który w latach 2002-05 był wicemarszałkiem województwa pomorskiego i zajmował się funduszami unijnymi.
Jak podkreślił, całą sprawę traktował z dystansem, nie wnikał w żadne szczegóły i nie pytał o nie ani Sawickiej, ani Wądołowskiego. - Pani Sawicka chciała się potem ze mną spotkać, dzwoniła wiele razy, ale ja nie odbierałem. Później spotkaliśmy się w sejmie i ona powiedziała, że chce mi podziękować za ten kontakt i ma dla mnie butelkę dobrego alkoholu. Ja odmówiłem jej przyjęcia, bo nie chciałem mieć żadnych zobowiązań. Powiedziałem, że nic wielkiego nie zrobiłem, a wszystko na chwałę regionu - dodał Biernacki.