ŚwiatAfgańscy talibowie grożą USA i Pakistanowi

Afgańscy talibowie grożą USA i Pakistanowi

Afgańscy talibowie w
oświadczeniu przesłanym katarskiej stacji telewizyjnej Al-Dżazira
zagrozili Stanom Zjednoczonym i Pakistanowi serią ataków, w tym
także zamachów samobójczych, jeśli kraje te nie odwołają swych
wojsk z pogranicza afgańsko-pakistańskiego.

21.03.2004 | aktual.: 21.03.2004 14:00

W górach na granicy Afganistanu i Pakistanu od prawie tygodnia trwa amerykańska - od strony afgańskiej - i pakistańska - na terenach plemiennych Pakistanu - ofensywa, której celem jest rozbicie zaciekle broniącego się kilkusetosobowego oddziału talibów i Al-Kaidy.

W niedzielę rano pakistańskie wojskowe śmigłowce dokonały kolejnego w ostatnich dniach nalotu na domniemane pozycje sił talibów i Al-Kaidy.

W walkach, toczących się tu od niemal tygodnia, zginęło kilkadziesiąt osób - w tym także 13 cywilów. Wśród zabitych kobiety i dzieci - ofiary jednego z nalotów.

Dowódcy pakistańscy twierdzą, że wojsko nadal otacza kilkuset "zagranicznych aktywistów" Al-Kaidy ("Czeczenów, Uzbeków i Arabów"), talibów oraz wspierających ich mieszkańców pogranicza. Ci sami dowódcy wyrazili jednak wątpliwości, by w znajdującej się w okrążeniu grupie znajdował się - jak sugerowały media - jeden z najbliższych współpracowników Osamy bin Ladena, Egipcjanin Ajman al-Zawahiri.

Przekazane w niedzielę katarskiej telewizji oświadczenie zostało osobiście odczytane przez rzecznika talibów, mułłę Abdula Latifa Hakimiego. Mułła pełnił rolę rzecznika talibańskiego jeszcze przed upadkiem rządu talibów w Afganistanie; po upadku władz talibów jednak nie pokazywał się publicznie i nie wiadomo, gdzie się ukrywa.

Górzysty, trudno dostępny region na pograniczu Afganistanu i Pakistanu jest uważany za schronienie niedobitków talibów, których rządy w Afganistanie zakończyła amerykańska inwazja w 2001 roku. Są doniesienia, że tam właśnie, w otoczeniu zaufanych ludzi, ukrywa się szef Al-Kaidy, Osama bin Laden, a także do dziś nieujęty przywódca talibów, jednooki mułła Omar.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)