Afganistan: zdelegalizowano afgańską "Solidarność"
Po raz pierwszy od obalenia rządów talibów i na dwa lata przed wycofaniem zachodnich wojsk z Afganistanu, ustanowiony przez Zachód rząd w Kabulu zakazał działalności opozycyjnej partii.
Afgańska partia "Solidarność" powstała w 2004 r., a założyli ją politycy o lewicujących przekonaniach i działacze praw człowieka. Protestując przeciwko zdominowaniu afgańskiej polityki przez feudałów i watażków, "Solidarność" zbojkotowała obie elekcje do parlamentu. Jeden z jej działaczy został jedynie mianowany do Senatu jako duchowy i plemienny przywódca.
Senatorem "Solidarności" jest jej założyciel i przywódca, dawny monarchista Sajjed Mansur Nodeiri, przywódca afgańskich ismailitów z prowincji Baghlan. Ironią losu jest fakt, że Sajjed Dżaffar, najstarszy syn Nodeiriego i dowódca jego prywatnej armii także oskarżany jest przez działaczy praw człowieka o wojenne zbrodnie.
Pozbawiona miejsca na politycznej scenie, "Solidarność" skupiła się na organizowaniu ulicznych demonstracji i marszów protestacyjnych przeciwko skorumpowanemu systemowi politycznemu kraju. Ostatnia z akcji protestacyjnych ściągnęła na "Solidarność" gniew całej afgańskiej elity.
Dwudziestego ósmego kwietnia obchodzony jest w Afganistanie jako narodowe święto. Tego dnia, po kilkunastoletniej wojnie domowej i okupacji ZSRR, w 1992 r. mudżahedini ostatecznie obalili komunistyczny rząd i wkroczyli do Kabulu (zbiegiem okoliczności również 28 kwietnia, ale w 1978 r. zbrojnego puczu dokonali komuniści i przejęli władzę w Kabulu).
W tym roku, w narodowe święto "Solidarność" urządziła na ulicach Kabulu marsz protestacyjny, podczas którego oskarżała wpływowych afgańskich polityków o wojenne zbrodnie i domagała się, by osadzić ich i wtrącić do więzienia, zamiast wynosić na najwyższe urzędy. Na koniec manifestacji jej uczestnicy spalili na ulicy portrety oskarżanych o wojenne zbrodnie polityków.
Na początku maja przywódcy "Solidarności" zostali wezwani przed oblicze senatorów, by wytłumaczyli się z kwietniowej demonstracji. Miesiąc później Senat ogłosił, że "Solidarność" pogwałciła 59. artykuł afgańskiej konstytucji zakazujący wykorzystywania swobód obywatelskich tak, by zagrażały suwerenności i jedności kraju. Senat obwieścił, że "Solidarność" zostaje zawieszona do czasu, gdy prokuratura dokończy śledztwo w jej sprawie.
Zachodni działacze praw człowieka z organizacją Human Rights Watch na czele boją się, że zawieszenie "Solidarności" zapowiada potwierdzenie ich najgorszych obaw - po wycofaniu się z Afganistanu, Zachód machnie ręką na demokratyczne porządki, jakie próbował w nim zaprowadzić i odda ten kraj we władanie zaprzyjaźnionych watażków i lokalnych chanów.
Wojciech Jagielski