PolskaAfera ze spadkiem

Afera ze spadkiem

Ewie Bruziewicz jej kuzynka przed śmiercią zapisała cały swój majątek. Ale spadek przypadł znajomej z pracy zmarłej.

Afera ze spadkiem
Źródło zdjęć: © NTO

07.07.2006 | aktual.: 07.07.2006 08:12

"W pełni świadomości, na wypadek mojej śmierci powołuję do spadku moją stryjeczną siostrę Ewę Bruziewicz..." – napisała 12 kwietnia 2002 r. w swoim testamencie Wilhelmina Alicja B. 78-letnia pani Wilhelmina, emerytowana sędzia z Opola, zmarła w styczniu 2005 r. Pani Ewa nie ma nawet pojęcia, jakiej wartości był spadek. – Wiem jedynie, że Wilhelmina zapisała mi pięć kont bankowych, na których odkładała część swojej sędziowskiej emerytury– mówi Ewa Bruziewicz.

Nam udało się ustalić, że chodzi o niemałą kwotę. Dwa lata przed śmiercią pani Wilhelmina miała odłożone około 180 tys. zł. Cały spadek otrzymała Wanda N., koleżanka z pracy pani Wilhelminy, także emerytowana sędzia.

Sędzia B.

Wilhelmina Alicja B. orzekała w wydziale rodzinnym Sądu Rejonowego w Opolu. W stan spoczynku przeszła 23 grudnia 1989 r. Nie miała męża ani dzieci. Mieszkała samotnie w bloku nieopodal opolskiego ronda. Żyła skromnie, mimo iż miała wysoką emeryturę. – Nie jeździła na żadne wycieczki, a połowę swoich pieniędzy odkładała w bankach– opowiada pani Ewa. - Skąpa była. Nawet na taksówkę żałowała– przyznaje przyjaciółka zmarłej (prosi o niepodawanie nazwiska). W 2003 r. pani Wilhelminie przydarzył się wypadek. Upadła w mieszkaniu. Doznała urazu kręgosłupa. Kilka miesięcy spędziła w Wojewódzkim Centrum Medycznym przy ul. Witosa w Opolu. - Wpadła w depresję. Prawie codziennie jeździłam z Chabrów, gdzie mieszkam, na Witosa – wspomina Ewa Bruziewicz. – Jak nie przyjechałam, to pytała, dlaczego mnie nie było – dodaje.

Wilheliminę B. po wypadku zaczęła odwiedzać również Wanda N. Orzekała w tym samym sądzie, tyle że w wydziale karnym. Sędziowską karierę zakończyła w 1999 r. Sąsiadka chorującej sędzi kojarzy Wandę N. - Pojawiła się jakoś tak raptem, po wypadku Wilhelminy – opowiada. - Pani Wanda miała klucz do mieszkania, zaczęła zarządzać jej finansami. Były koleżankami, ale ich kontakty urwały się 20 lat wcześniej– wspomina Ewa Bruziewicz. - Wanda robiła autopropagandę, że wielce się poświęca. Zrobiła zakupy, wypiła kawę, wypaliła papierosa – przyznaje przyjaciółka zmarłej. W grudniu 2004 r. Wilhelmina B. znów trafiła do szpitala. 12 stycznia ubiegłego roku umarła. - Wanda zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zajmie się pogrzebem. Mimochodem rzuciła: A teraz wszystko jest moje... – wspomina Ewa Bruziewicz. - Wówczas nie zwróciłam na to uwagi. Sprawa jest już rozstrzygnięta

Zmarła sędzia była osobą uporządkowaną. Trzy lata przed śmiercią spisała testament. Ręcznie, na zwykłej kartce. – Przygotowała się, czytając przepisy i konsultując z adwokatem – mówi pani Ewa. Spadkodawczyni cały majątek przepisała stryjecznej siostrze Ewie Bruziewicz: oszczędności ulokowane w pięciu bankach. W ostatnim zdaniu pani Wilhelmina poprosiła kuzynkę o opiekę nad grobowcami rodziców na cmentarzu na Półwsi. Jeden egzemplarz testamentu schowała w szufladzie, drugi dała Ewie Bruziewicz. Pani Ewa, chcąc zrealizować wolę zmarłej, miesiąc po jej śmierci skierowała do Sądu Rejonowego w Opolu wniosek o otwarcie testamentu. Sąd wniosek odrzucił: – Powiedziano mi, że sprawa jest już rozstrzygnięta, a spadek przyznano Wandzie N. - Też nie wiedziałam o drugim testamencie. Słowem mi o nim nie wspomniała– twierdzi przyjaciółka zmarłej.

Zdziwienie Ewy Bruziewicz spotęgowała lektura sądowych akt. Swój wniosek złożyła w opolskim sądzie 9 lutego 2005 r. Rozprawa, na której spadek przyznano Wandzie N., odbyła się dzień później. - To zupełny przypadek– stwierdza Waldemar Krawczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu Skąd takie tempo, skoro statystycznie w Opolu na wyrok czeka się około ośmiu miesięcy? - Sprawy o stwierdzenie nabycia spadku wyznaczane są niemal niezwłocznie. Czas oczekiwania to cztery-sześć tygodni– tłumaczy sędzia Krawczyk.

Ewa Bruziewicz zdębiała, gdy zobaczyła w aktach zarządzenie o wyznaczeniu rozprawy. Pierwotnie planowano ją na 28 lutego 2005 r. Datę jednak przekreślono i wpisano nową... 10 lutego. Jak ustaliliśmy, Wanda N. złożyła wniosek w sądzie już dziewięć dni po śmierci sędzi Wilhelminy B. Trzy dni później akta otrzymała sędzia i wyznaczyła pierwotną datę rozprawy: 28 lutego. Do sądu przyszła Wanda N. i poprosiła o przyśpieszenie terminu z powodu... wyjazdu wypoczynkowego. - Przyśpieszenie terminu to raczej wyjątek od reguły i zdarza się w przypadkach losowych związanych z prośbami stron– wyjaśnia sędzia Waldemar Krawczyk.

Drugi testament

W aktach Ewa Bruziewicz znalazła wypis z drugiego testamentu, na mocy którego spadek przypadł Wandzie N. Sporządzono go u notariusza... z Krapkowic, Iwony Tylki. To koleżanka z pracy Wilhelminy i Wandy, sędziowską togę porzuciła w 1993 r. W Krapkowicach otworzyła kancelarię notarialną. - Testament był napisany ogólnie. Brakowało w nim zapisu, że powierza mi opiekę nad grobami, a przed śmiercią kuzynki dużo o tym rozmawiałyśmy – zaznacza Ewa Bruziewicz. Notariusz Iwona Tylka odmówiła rozmowy na temat okoliczności spisania testamentu: - Zabrania mi tego tajemnica zawodowa.

Dotarliśmy do zeznań, które złożyła przed sądem. Powiedziała, że w 2004 r., Wilhelmina B. zadzwoniła do niej w sprawie testamentu. Notariusz zaznaczyła, że przed spisaniem dokumentu pytała spadkodawczynię czy podejmuje tę decyzję świadomie i swobodnie, czy ktoś nie wywiera na nią wpływu. Twierdzi, że zrobiła to wnikliwie, bo testament sporządzano na rzecz osoby obcej. Zeznała też, że pani Wilhelmina pierwszy testament podarła. Adwokatura się wyłącza

Ewa Bruziewicz nie dała za wygraną. Pod koniec marca 2005 r. zwróciła się do sądu o zmianę postanowienia o nabyciu spadku. Przedłożyła pierwszy testament. Uzasadniała, że poprzednia decyzja sądu jest oparta na nieważnym dokumencie. Ta spadkowa sprawa jest dla opolskich prawników jak gorący kartofel. Pani Ewa zwróciła się do sądu z prośbą o wyznaczenie jej adwokata z urzędu. Sąd, po kolei, wyznaczał czterech opolskich mecenasów. – Żaden z nich nie podjął się sprawy. Tłumaczyli to tym, że w sprawie występuje ich znajoma– opowiada Ewa Bruziewicz.

Sąd zwrócił się więc bezpośrednio do Okręgowej Rady Adwokackiej z wnioskiem o wyznaczenie pełnomocnika dla pani Ewy. Nie pomogło mimo kilkunastu prób rady. Powód: znajomość z emerytowaną sędzią bądź jej synem pracującym w opolskim sądzie, co rzutowałoby na obiektywność. - Odpowiedziałem, że sąd może wyznaczyć pełnomocnika spośród radców prawnych, którzy nie występują w sprawach karnych – wyjaśnia Jacek Ziobrowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej. Czy sąd podobnie jak adwokaci może się wyłączyć ze sprawy? - Możliwe jest jedynie wyłączenie sędziego – wyjaśnia Waldemar Krawczyk. – Rozpoznanie sprawy przez inny sąd może nastąpić jedynie wtedy, gdy wszyscy sędziowie orzekający w tutejszym sądzie zostaną wyłączeni z tej sprawy– dodał.

Sędzia, która jako pierwsza dostała akta opisywanej sprawy, przyszła do Opola z sądu w Nysie. W oświadczeniu napisała, że nie miała styczności z sędzią Wandą N. Nie dokończyła procesu, bo poszła na urlop macierzyński. Pozostali sędziowie nie mogą zmierzyć się z tą sprawą. W oświadczeniach piszą, że albo znają Wandę N., albo jej syna, który pracuje w tym samym sądzie. Ich wnioski o wyłączenie ze sprawy muszą rozpoznać sędziowie z innych wydziałów, którzy też są znajomymi N. Sprawa musi trafić do innego sądu.

Pani Wilhelmina mieszkała w bloku przy rondzie. Na drzwiach obitych boazerią nadal wisi tabliczka z jej nazwiskiem. - Od jej śmierci nikt nie bywa w tym mieszkaniu– mówi sąsiadka. O całej sprawie próbowaliśmy porozmawiać z Wandą N. Odmówiła: - Proszę pana, tu naprawdę nie ma o czym pisać. To nie jest sprawa do gazety– powiedziała nam. - Straciłam wiarę w ludzi. Będę drążyła tę sprawę– zapowiada Ewa Bruziewicz. - Wiem, że testament jest niezwykle ciężko podważyć w sądzie– przyznaje przyjaciółka zmarłej. – A może to była jej wola? Tego już się nikt nie dowie.

Maciej T. Nowak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)