Afera z SLD na bydgoskiej uczelni
Po aferze rekrutacyjnej na Uniwersytecie Gdańskim, jest kolejna - na Akademii Bydgoskiej. Tym razem protekcji udzieliła posłanka SLD, członek komisji edukacji i dobrodziej rektora uczelni. Nic dziwnego, że się udało - nie dziwi się "Gazeta Wyborcza".
13.01.2005 | aktual.: 13.01.2005 10:07
Posłanka napisała do rektora: "Szanowny Panie! Pani Monika W. pragnie kontynuować naukę na dziennych studiach magisterskich, kierunek filologia angielska. Będę niezmiernie wdzięczna za przychylne potraktowanie sprawy - z wyrazami głębokiego szacunku Barbara Hyla-Makowska".
Rektor Adam Marcinkowski przyjął panią W., a przy okazji 11 innych osób po licencjacie, choć wszystkie one nie zaliczyły rozmowy kwalifikacyjnej. Dlaczego? Hyla-Makowska to autorka projektu ustawy zmieniającej Akademię Bydgoską w uniwersytet. Od dawna obiecuje rektorowi wylobbowanie sprawy w Sejmie. A lobbing jest potrzebny - Akademia dostała już negatywną opinię Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Hyla-Makowska zapewnia jednak: - Ostateczną decyzję podejmują posłowie. Jeśli zagłosują na "tak", to uniwersytet będzie.
Z przyjęciem kandydatów z odwołania nie pogodził się kierownik Katedry Anglistyki prof. Aleksander Szwedek. Wysłał protest do rektora. Nie dostał odpowiedzi. W ubiegłym tygodniu zrezygnował więc z funkcji. W środę na znak solidarności z nim z zajmowanych stanowisk zrezygnowały jeszcze dwie osoby. (PAP)