Afera z martwymi kozami. Miasto wybrało hodowlę Rustama K. Inna "nie spełniła warunków"
Kozy na wyspie na Wiśle były częścią stołecznego projektu. Zanim doszło do zawarcia umowy z hodowcą Rustamem K., miasto w odpowiedzi na zapytanie ofertowe otrzymało dwie propozycje. Druga nie spełniała warunków z zapytania. Jedynym wyborem zatem był "pasterz z Józefowa".
Kozy mieszkające nad Wisłą w okolicach mostu Gdańskiego to część ekologicznego projektu warszawskiego ratusza. Zadaniem zwierząt było wyjadanie roślinności, aby wyspa nadawała się do gniazdowania nadwiślańskich ptaków. Według danych z Biuletynu Informacji Publicznej, umowę zawarto na okres od maja do końca października. Kwota umowy opiewała na 96 184 zł, co daje ok. 16 tys. zł miesięcznie.
Na początku kóz było 60. W niedzielę na wyspie odkryto 12 szkieletów kóz przysypanych ziemią i 30 żywych wygłodzonych zwierząt. Zwierzętami opiekował się bezdomny, ale właścicielem stada ma być "pasterz z Józefowa", Rustam K.
Jak pisaliśmy wcześniej w Wirtualnej Polsce, część zwierząt z hodowli Rustama K. nie było ani zarejestrowanych, ani zakolczykowanych. Powstaje więc pytanie, dlaczego miasto zawarło umowę akurat z tym mężczyzną.
Dwie oferty
Na jakiej podstawie wybrano hodowlę Rustama K.? Miasto złożyło zapytanie ofertowe. - To jest też bardzo specyficzna oferta, ponieważ te kozy musiały zjadać roślinę, która rośnie na tej wyspie. Gdyby zgłosił się do nas hodowca z Podhala albo z Pomorza, najprawdopodobniej nie moglibyśmy go przyjąć, ponieważ muszą to być kozy żyjące nad Wisłą, właśnie na tym terenie. One są przyzwyczajone do jedzenia tej rośliny, której inne kozy nie jedzą. A Rustam K. jest hodowcą z Józefowa i jego kozy były przygotowane - mówi Wirtualnej Polsce Kamil Dąbrowa, rzecznik urzędu miasta.
Zdradza też, że miasto otrzymało dwie oferty, i tylko ta Rustama K. spełniała warunki zapytania.
- Jeżeli to się potwierdzi, że nie były kolczykowane, to odpowiada za to hodowca tego stada. Wiem, że kozy do szóstego miesiąca ze względów zdrowotnych nie są kolczykowane. Ale nie wiem, czy tam przebywały kozy właśnie w takim wieku, czy też starsze. Przypuszczam, że były to różne kozy w różnym wieku - ocenia Dąbrowa. - Zawsze przy zawieraniu umowy zakładamy dobrą wolę i uczciwość obu stron. A nie mamy obowiązku sprawdzania, czy kozy były rejestrowane czy nie - dodaje.
Umowa wypowiedziana, są zarzuty
Umowa między Rustamem K. a miastem została już wypowiedziana. - Być może będziemy domagać się odszkodowania - zapowiada Dąbrowa. Obecnie trwa wyjaśnianie całej sytuacji przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Sprawę bada też prokuratura.
Rustam K. usłyszał we wtorek zarzuty prokuratorskie znęcania się nad zwierzętami. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.
Rustam K. nie czuje się winny. - To jest jak byk fakt, że on zostawiał kozy bez opieki, wyłączał elektrycznego pastucha - mówił hodowca o bezdomnym, któremu powierzył opiekę nad kozami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl