Polska"Afera z krzyżem" przemyślanym fortelem rządu?

"Afera z krzyżem" przemyślanym fortelem rządu?

Niektórzy optymistyczni komentatorzy twierdzą, że "afera z krzyżem" była na rękę rządowi, by odwrócić uwagę opinii publicznej od spraw ważniejszych, czyli zwiększonego podatku VAT. Jeszcze inni, bardziej optymistyczni sądzą, że w ogóle "obrona krzyża" była sprawą przemyślaną, opracowaną i obliczoną na bardzo różnorodne, partyjne i pozapartyjne cele - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Magdalena Środa.

"Afera z krzyżem" przemyślanym fortelem rządu?
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

09.08.2010 | aktual.: 11.08.2010 12:03

Rząd "zneutralizował VAT", PiS dorobił się zbrojnego, ulicznego ramienia partii, Pospieszalski sprawdził się w terenie, paru szaleńców uzyskało polityczny status, Kaczyński odzyskał swój normalny wizerunek, Kościół zmierzył się z grzechem idolatrii (czyli bałwochwalstwa, bo krzyż na Krakowskiem Przedmieściu traktowany jest jako obiekt kultu a nie jak symbol wiary. Krzyż jest - ni mniej ni więcej tylko - "złotym cielcem", a to grzech bałwochwalstwa).

Ci bardziej pesymistyczni twierdzą, że żadnego - jak do tej pory - rządu nie było intelektualnie stać na tak przemyślny fortel i że "wpadka" na Krakowskim Przedmieściu bierze się ze zwykłej nieudolności, ignorancji i chaosu; że Kościół nie zmierzył się z grzechem idolatrii, bo hierarchowie pojechali na wakacje, gdzie krzyż ich niewiele obchodzi. I że najbardziej stracili na tym zwykli ludzie, ci spod krzyża. No bo szaleńcy - też ludzie.

Na Krakowskim Przedmieściu znajduje się grupa osób, która powinna budzić w nas nie tylko psychologiczne zainteresowanie, ale i ludzkie współczucie. Są oni zapewne sterowani przez polityków (któryż by nie marzył o takiej grupie fanatyków na własne usługi?), ale zarazem - i na swoje nieszczęście - są to osoby autentycznie zaangażowane w to co robią; wierzą w siłę krzyża, w przewrotność diabła, a przede wszystkim w wielkość Kaczyńskich. Ryzykują zdrowie, wygodę życia, pogardę, ośmieszenie a może nawet więzienie, by oddać duszę za Kaczyńskich - żywych lub martwych. Budują antypaństwo w państwie, by miłości swej dowieść. Nie dowierzają nikomu, wszędzie węszą podstęp, zakłamanie, fałsz i spisek, są jak ostatni wojownicy w oblężonej twierdzy. Gotowi są zginąć za Smoleńsk, choć pod nim nie byli. Nie będą spali ani jedli, by zbudować przed Pałacem Prezydenckim sanktuarium dla prezydenta, dla którego - gdy żył - mieli zapewne stosunek obojętny. Ich życiowe moce uruchomiła dopiero jego śmierć, spijaryzowana przez PiS
na poczet kampanii prezydenckiej, a teraz na rzecz - odnowienia silnego jądra partii.

Prezes PiS być może nie jest odpowiedzialny za uruchomienie złych mocy na Krakowskim Przedmieściu, ale chcąc nie chcąc stał się ich "beneficjentem". Może pora by zachował się jak osoba dojrzała i odpowiedzialna, nie tylko w obliczu zmarłego brata, ale i wobec krzyża, w którego symbolikę wierzy? Skoro hierarchów ten "krzyży skandal" nie interesuje, to może Jarosław Kaczyński będzie miał dość odwagi, by go skończyć? I - przede wszystkim - pomóc ludziom.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (442)