PolskaAfera ws. Banku Staropolskiego przed Trybunałem w Strasburgu

Afera ws. Banku Staropolskiego przed Trybunałem w Strasburgu

Przed Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu trafiła jedna z największych w Polsce afer, dotyczących upadłości Banku Staropolskiego. Wniósł ją tam gdańszczanin.

23.09.2005 | aktual.: 23.09.2005 10:23

Andrzej Mościbrodzki z Gdańska jest jednym z około 40 tysięcy obywateli, którzy stracili swe oszczędności dewizowe wskutek upadłości Banku Staropolskiego. Pozwał przed Trybunał polski rząd. Zarzuca mu brak troski o ochronę podstawowych praw obywateli. - Składane do prokuratury zawiadomienia o przestępstwie, jak i pozwy do sądu zostają oddalone, a wpłaconych w dobrej wierze do banku depozytów nie możemy od 5 lat odzyskać - napisał w skardze Andrzej Mościbrodzki, przewodniczący Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Invest Bank. - Swe oszczędności wpłaciłem w siedzibie Invest Banku na początku lat 90. - mówi Andrzej Mościbrodzki.

Podobnie postępowali marynarze i inne osoby pracujące za granicą. Później okazało się, że depozyty trafiały do Banku Staropolskiego, który upadł w 2000 roku. Invest Bank utrzymuje, że z depozytami nie miał nic wspólnego. - Invest Bank i Bank Staropolski to dwa zupełnie różne banki - wyjaśnia Barbara Zdanowicz, rzecznik prasowy Invest Banku. - Depozyty były zakładane w Banku Staropolskim. Pod każdą wpłatą widnieje pieczątka Banku Staropolskiego. - Niektóre depozyty miały równowartość dzisiejszych nawet 500 tysięcy złotych - mówi Mościbrodzki. - Z początku poszkodowanych było około 150 tys. osób.

Klienci banku odzyskali tylko część zdeponowanych pieniędzy, bo wypłacono je w 2000 roku z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ale tylko do kwoty 40 tys. złotych. Dotychczas tylko jedna wygrała sprawę przed sądem - w Ostrołęce. - Poszkodowani mogą odzyskać połowę swych oszczędności, łącznie 85 mln złotych - dowiedzieliśmy się od Jana Kanyckiego, syndyka masy upadłościowej Banku Staropolskiego. - Taką ofertę składa Invest Bank, który chce kupić upadły bank.

Muszą jednak na to zgodzić się właściciele depozytów. - Takie postępowanie powinno być ścigane z mocy prawa - ocenia tę propozycję Andrzej Mościbrodzki. - To tak, jakby złodziej zaproponował poszkodowanemu, że odda mu połowę z tego co ukradł i zażądał uznania siebie za niewinnego. Europejski Trybunał Praw Człowieka zainteresował się tą sprawą, jako możliwym przejawem opieszałości polskich władz w troszczeniu się o prawa obywateli. Teraz gromadzona jest w Strasburgu dokumentacja dotycząca skargi, złożonej przez gdańszczanina.

Kazimierz Netka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)