Afera wokół bazyliki w Licheniu?
Zgromadzenie Księży Marianów odrzuca zarzuty o nadużycia finansowe i moralne, jakich rzekomo dopuścił się budowniczy sanktuarium w Licheniu ksiądz Eugeniusz Makulski.
19.10.2004 | aktual.: 19.10.2004 21:42
W wyemitowanym przez Telewizję Polsat programie oraz w zamieszczonym w tygodniku WPROST artykule ksiądz Makulski jest oskarżany o nieprawidłowości finansowe podczas budowy sanktuarium oraz o homoseksualizm. Ks. Makulski został ostatnio odwołany z funkcji kustosza. Media twierdzą, że chodziło o ukrycie kulis finansowania budowy bazyliki.
Z rozmów z byłymi współpracownikami księdza, na które powołują się dziennikarze Polsatu i WPROST, wynika, że zawyżano kwotę wydatków miesięcznych parafii, a jej dokumentacja finansowa nie jest prowadzona rzetelnie. Przez kilka lat pieniądze wpłacane przez wiernych na budowę sanktuarium wyciekały szerokim strumieniem na cele nie mające z tą inwestycją nic wspólnego - twierdzą rozmówcy.
Marianie zwracają uwagę, że oba materiały powstały na podstawie informacji od tego samego człowieka - Bohdana Chlebusia - dawnego kierowcy kustosza. Twierdzi on, między innymi, że pozostawał w związku homoseksualnym z księdzem Makulskim, a ten miał mu kupować drogie samochody.
Księża Marianie twierdzą, że Bohdan Chlebuś jako pracownik fizyczny nie miał dostępu ani do dokumentów, ani do finansów sanktuarium. Według nich, zarzuty, jakie stawia księdzu Makulskiemu, to zemsta za zwolnienie go z pracy. Marianie podkreślają, że były kierowca chce także zaszkodzić wizerunkowi sanktuarium w Licheniu.
Wielu parafian nie wierzy w te oskarżenia. Według mieszkańców, kierowca nielegalnie handlował samochodami i właśnie dlatego usunięto go z sanktuarium. Zwolniono go za porozumieniem stron. Ksiądz był dla niego za dobry, powinien go zwolnić dyscyplinarnie - komentują parafianie.
Nowy kustosz licheńskiego sanktuarium ksiądz Wiktor Gumienny nie chciał komentować sprawy. Odczytał oficjalne oświadczenie, że nie ma możliwości, by doszło do opisywanych przez dziennikarzy nadużyć. Wśród dokumentów nie ma żadnych dowodów, aby ktokolwiek spośród członków zgromadzenia kupował komukolwiek samochód lub żeby osoby związane z sanktuarium otrzymywały jakiekolwiek prezenty nabyte za pieniądze zebrane od darczyńców - oświadczył ksiądz Gumienny, dodając, że księgi sanktuarium są co roku sprawdzane przez prowincjała.
Kustosz dodał, że nagłośnienie sprawy przez kierowcę, to jego zemsta za to, że zgromadzenie nie chciało mu dać 300 tysięcy złotych w zamian za milczenie. Do księdza Makulskiego wysłał list, w którym szantażował zakonników.
Zgromadzenie Marianów już w lipcu skierowało do prokuratury sprawę przeciwko kierowcy. Jednak postępowanie - z powodu braku wystarczających przesłanek - zostało umorzone. Marianie kilka dni temu ponownie powiadomili prokuraturę o przestepstwie. Prokurator w ciągu 30 dni podejmie decyzję w tej sprawie.