Afera Naumana ma się dobrze
Aleksandrowi Naumanowi może się upiec. Szwajcarska prokuratura opóźnia dochodzenie w sprawie nielegalnych kont, które miał w Zurychu - pisze "Rzeczpospolita".
Szwajcarzy prowadzą śledztwo w sprawie ulokowanych za granicą pieniędzy byłego wiceministra zdrowia i szefa NFZ. Co ustalili? Prokurator Cornelia Cova nie chce ujawnić żadnych szczegółów. "Sprawa jest bardzo złożona, więc dochodzenie musi potrwać" - oznajmiła dziennikowi. "Jak długo? Nie wiem".
Najgorsze jest to, że - jak twierdzą polskie władze - prokuratorzy z Zurychu nie chcą także informować naszych organów ścigania. Bez tych danych warszawscy oskarżyciele nie mogą kontynuować śledztwa w sprawie udziału Naumana w tzw. aferze sprzętowej (wyłudzanie pieniędzy za sprzęt medyczny dla szpitali).
W czerwcu ubiegłego roku "Rzeczpospolita" ujawniła że Nauman prowadził interesy ze szwajcarską firmą Pharmakon, która w połowie lat 90. zarobiła miliony złotych na aferze sprzętowej.
W Szwajcarii gazeta dotarła do sprawozdania finansowego Pharmakonu. W dokumencie jest informacja, że w 1995 r. - kluczowym dla afery - na konta bankowe Naumana spółka miała przekazać niemal 200 tys. franków szwajcarskich.
Nieoficjalnie przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości mówią, że prokuratura w Zurychu nie chce ujawnić zawartości kont Naumana, kierując się ochroną wizerunku szwajcarskich banków, które gwarantują swoim klientom bezpieczeństwo i anonimowość - informuje "Rzeczpospolita".(PAP)