Ukraina boryka się z nową aferą korupcyjną, w którą są zamieszani politycy i bliscy władzy biznesmeni. - Najbardziej pogrąży samego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ponieważ okazuje się, że zamieszany jest jeden z jego bliskich znajomych Timur Mindycz - mówił w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski były ambasador w Ukrainie Jan Piekło.
Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy ujawniło rozległy system korupcyjny w sektorze energetycznym. Operacja prowadzona pod kryptonimem "Midas" trwa od lata 2024 r. Według ustaleń śledczych, uczestnicy procederu pobierali od kontrahentów Enerhoatomu łapówki w wysokości od 10 do 15 proc. wartości kontraktów. Nielegalne środki miały być legalizowane przez tzw. back office w centrum Kijowa, przez który - jak ustalono - przeszło około 100 mln dolarów.
- Afera najbardziej pogrąży samego prezydenta Zełenskiego, ponieważ okazuje się, że (zamieszany jest - red.) jeden z jego bliskich znajomych Timur Mindycz, współwłaściciel Kwartału, czyli tej grupy tej firmy, pod którą marką startował serial "Sługa narodu" i kampania prezydencka Zełenskiego. To pokazuje, że Zełenski usiłował jednak chronić swoich kolegów - mówił w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski były ambasador w Ukrainie Jan Piekło.
- O tym mówią wydarzenia sprzed paru tygodni, że próbował doprowadzić do tego, żeby na NABU, czyli antykorupcyjna instytucja i SAPO, zaprzestały działań wokół jego najbliższych znajomych. To jest niestety coś, co bardzo mocno zniszczy wizerunek prezydenta Zełenskiego przede wszystkim w samej Ukrainie - zauważył.
Piekło wskazał, że choć afera uderza w Zełenskiego w szczególności w kraju, to nie zostanie to bez wpływu na zagraniczne relacje.
- Pozycja negocjacyjna prezydenta Zełenskiego w rozmowach z partnerami zagranicznymi, w tym również z Donaldem Trumpem, będzie coraz słabsza. Pewnie mądrze by było ze strony prezydenta Zełenskiego w jakiś sposób to rozwiązać - podkreślił były ambasador.
- Wszystko wskazuje na to, że Mindycz mógł uciec, dlatego że został ostrzeżony. Mindycz, z tego, co wiemy, jest obywatelem Izraela i najprawdopodobniej znalazł się w Polsce, kiedy zaczęło się robić koło niego gęsto. Niewykluczone, że z Polski poleciał do Izraela - dodał Piekło.
Były ambasador wskazał, że na aferze zyskuje opozycja związana m.in. z byłym prezydentem Petrem Poroszenką.
- Natomiast najbardziej na tym korzysta w tej chwili oczywiście Rosja, ponieważ tam się pojawia również w tej całej aferze nazwisko Derkacza (Andrija - red.), który był ewidentnie agentem rosyjskim - zauważył.