Adwersarze druzgocą Lecha Kaczyńskiego
Mija rok od chwili wybrania
Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Warszawy - 10 listopada 2002 r. W programie wyborczym obiecywał on walkę z
przestępczością, likwidację korupcji, usprawnienie funkcjonowania
urzędów miejskich, poprawę komunikacji miejskiej i transportu,
wyjście naprzeciw potrzebom młodzieży, zwiększenie roli kultury,
przywrócenie Warszawie właściwego miejsca w Europie. Co z tego wyszło?
Indagowani przez PAP przedstawiciele większości klubów politycznych, zasiadających w Radzie Warszawy, uważają, że Kaczyński z prezydenckich obietnic wywiązał się w niewielkim stopniu, lub nawet - nie wywiązał się w ogóle.
Nie taki z niego kozak jak z Kozaka
Były prezydent stolicy, obecnie przewodniczący Rady Miasta Wojciech Kozak (PO) ocenił, że Kaczyński różni się od niego przede wszystkim poglądem na politykę inwestycyjną i personalną w stolicy. "Lech Kaczyński nie skupia się na rozwoju miasta, szukaniu inwestycji, które decydowałyby o poprawie jakości życia w Warszawie i umożliwiały napływ kapitału zagranicznego, co było głównym moim celem" - powiedział Kozak. "Nowych inwestycji jest niewiele, jeśli są - to te, które rozpoczęte były za czasów poprzedniej ekipy zarządzającej" - wyjaśnił.
Zdaniem Kozaka, prezydent obawia się zaciągania kredytów dla miasta, co spowodowało "schłodzenie polityki kredytowej".
Kozak negatywnie ocenił też działania prezydenta związane z polityką personalną (Kaczyński w ciągu roku swojej pracy zwolnił ok. 1000 urzędników i zatrudnił ok. 400 nowych osób). Przypomniał także, że ciągle niezałatwiona jest sprawa systemu płatnego parkowania i umowy z Waparkiem (Kaczyński obiecywał rozwiązanie umowy z firmą).
Sparaliżowana stolica
"Miasto zostało sparaliżowane, nic się w nim nie dzieje, wszystkie inwestycje są wstrzymane. Remonty szkół, które powinny zostać zakończone w lipcu, trwają do dzisiaj. Jak drogi wyglądają - widać. Można by wymieniać w nieskończoność" - ocenił krótko radny SLD-UP Andrzej Boguta. Dodał, że nie widzi żadnych pozytywnych efektów w rocznej pracy Kaczyńskiego na stanowisku prezydenta Warszawy. Jako negatywną cechę wymienił też wyjątkową niechęć Kaczyńskiego do uczestniczenia w sesjach Rady Miasta. (Kaczyński rzadko bywa na zebraniach Rady, najczęściej wysyła na nią swoich pełnomocników lub zastępców).
"Urząd zaczyna działać tajnie"
Według niezależnej radnej Julii Pitery, miernikiem zmian w Warszawie jest częstotliwość odwiedzin mieszkańców na dyżurach radnych w Ratuszu (odbywają się dwa razy w tygodniu). "Niestety, nie zmieniła się liczba osób przychodzących ze skargami, od chwili, kiedy stanowisko objął Lech Kaczyński" - powiedziała.
"Martwi mnie, że prezydent z korzeniami demokratycznymi toleruje utajnianie informacji publicznej w urzędach. Nie udostępnia dokumentów, urzędnicy nie udzielają informacji" - dodała. Jak powiedziała, "kiedy urząd zaczyna działać tajnie, zaczynają się patologie".
Pitera uważa, że w strukturach miasta pozostało bardzo dużo ludzi, którzy wcześniej nie najlepiej zasłużyli się miastu. Nie zgodziła się z opinią zwolenników prezydenta, że udało mu się zerwać z tzw. układem warszawskim (to określenie grupy osób, które dzięki koneksjom załatwiały sobie korzystne kontrakty na inwestycje w mieście).
Wśród pozytywnych cech rocznej pracy Lecha Kaczyńskiego, Pitera wymieniła wykrycie kilku nieprawidłowości.
Wciąż brak radykalnych zmian
Także radny LPR Jan Maria Jackowski negatywnie ocenił pracę Lecha Kaczyńskiego. "Ten rok nie wykazał dużej woli dokonania radykalnych zmian w jakości i sposobie rządzenia Warszawą" - oświadczył. Również - jego zdaniem - podczas dyżurów radnych, mieszkańcy skarżą się na opieszałość pracy urzędu i bałagan kompetencyjny._ "To jest w pewnym sensie sprawa obiektywna, ponieważ pan prezydent sprawuje swój urząd pod rządami nowej ustawy warszawskiej, według której dzielnice nie mają odpowiednich kompetencji"_ - oświadczył.
Ale zerwał z "układem warszawskim"
Pozytywnie pracę Lecha Kaczyńskiego ocenił radny PiS i zastępca przewodniczącego Rady Miasta Karol Karski. Jego zdaniem, prezydentowi udało się zerwać z "układem warszawskim", przełamać "pewien zasiedziały układ osób". Według Karskiego, przetargi na inwestycje są przeprowadzane uczciwie, z dopuszczeniem do udziału w nich wszystkich firm zainteresowanych i spełniających warunki (według ekipy Kaczyńskiego, w poprzednich latach przetargi wygrywały ciągle te same firmy). Widać to także - jak powiedział Karski - na przykładzie Zarządu Dróg Miejskich, który w ciągu tego roku "dokonał o jedną trzecią więcej inwestycji w systemie kwotowym niż w latach 2001 i 2002". Karski przypomniał, że polityczni adwersarze PiS-u zarzucają mu, że Warszawie ciągle nie ma statutu._ "Zapominają, że kiedy oni rządzili, także długi czas miasto pozostawało bez statutu"_.
"Polityka jest sztuką robienia tego, co możliwe. Warszawa nie stanie się natychmiast drugim Nowym Jorkiem. Pytanie, czy w ogóle powinna? Biorąc pod uwagę zakres kompetencji prezydenta, czas i relacje z pracownikami - uważam, że zrobiono wszystko, co było możliwe" - podsumował Karski.
Lech Kaczyński został zaprzysiężony jako prezydent Warszawy 18 listopada 2002 roku.