Adres dookoła świata
- Niedawno dostałem list zaadresowany do mnie. Była to ulotka z... Niemiec. Skąd mają moje dane osobowe? – dziwi się nasz Czytelnik. Na innej reklamówce nasza Czytelniczka znalazła informację, w której warszawska firma twierdzi, że jej dane otrzymała... z Cypru. To tylko dwa z mnóstwa przykładów. Jak ustrzec nasze dane przed krążeniem po świecie?
04.06.2003 11:33
Większość z nas przyzwyczaiła się już do stosów reklamówek w skrzynkach pocztowych. Dopóki są to ulotki rozrzucane masowo, do skrzynek wszystkich lokatorów, pozostają po prostu uciążliwe. Gorzej, jeżeli przychodzą na konkretny adres – nasz. - Dostałem list z Niemiec. Z moim nazwiskiem i adresem. Okazało się, że to reklama regionu turystycznego. Nie mam pojęcia, jak zdobyli moje dane – zastanawia się Tomek z Wrocławia. Nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek udzielał takich informacji za granicą.
List z Cypru
O jeszcze większym zdziwieniu może mówić Zofia Bukowska. W jej skrzynce pojawiło się zawiadomienie z warszawskiej firmy „Vegas” o kolejnej „wielkiej wygranej”. - Miałam otrzymać 60 tys. zł. Oczywiście, najpierw trzeba oddzwonić pod płatny numer – opowiada. Na takie zagrania już niewiele osób się nabiera. Ciekawe jest natomiast co innego. Na ulotce, odpowiednio drobnym drukiem, napisano nazwę i adres firmy, od której „Vegas” rzekomo uzyskał dane. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden fakt – firma Lifo Ltd. ma swoją siedzibę... na Cyprze. Brak natomiast jakichkolwiek konkretnych – oprócz skrytki pocztowej i numeru telefonu (koszt połączenia 6,25 zł za minutę) - namiarów na firmę polską.
Bez odpowiedzi
- Mamy bardzo dużo tego typu zgłoszeń – przyznaje Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik generalnego inspektora ochrony danych osobowych w Warszawie. Wie również o tajemniczej cypryjskiej firmie. - Z praktyki wynika, że takie firmy są trudne do sprawdzenia. Podawanie firm z obcych państw może być zabiegiem, który ma zniechęcić do ewentualnych działań odbiorcę takiej ulotki. Nie będzie mu się chciało wysyłać listu, albo boi się przełamać barierę językową – przypuszcza. Warszawski urząd takich obaw nie ma i postanowił sprawdzić zagraniczną firmę. Tym bardziej, że utrzymuje kontakt w podobnych sprawach z innymi państwami. - Już dwa razy zwróciliśmy się do rzecznika ochrony danych osobowych na Cyprze o wyjaśnienie, czy taka firma w ogóle istnieje. Na razie nasza prośba pozostaje bez odpowiedzi – mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak.
Firmy widma
Inspektorom trudno też sprawdzać polskie firmy wysyłkowe. W razie kontroli, zdarza się, że firma niby jest, ale jakby jej nie było – pod wskazanym adresem nikt nic nie wie, a skrytka pocztowa to za mało. - Wtedy jednak zgłaszamy sprawę do prokuratury – wyjaśnia rzecznik. W razie, gdyby okazało się, że firma otrzymała dane nielegalnie, winnym osobom grozi grzywna lub do dwóch lat pozbawienia wolności. Jak udało nam się dowiedzieć, cena danych osobowych oferowanych przez firmy może osiągnąć nawet kilkanaście złotych. Im dane są bardziej szczegółowe (np. uwzględniają zawód, zainteresowania itp.), tym stawka wyższa...
Michał Raińczuk