PublicystykaAdam Wajrak: symbolem naszego narodu jest dzika puszcza

Adam Wajrak: symbolem naszego narodu jest dzika puszcza

Polskie społeczeństwo ma bardzo mało rzeczy, które łączą je pozytywnie. Dzieli nas wiele tematów: Smoleńsk, Żołnierze Wyklęci, aborcja, tamto i owamto. Przyroda - ludzie czują to instynktownie - to jest taka rzecz, która nas jednoczy, z której możemy być dumni. To jest mój taki bardzo nowoczesny patriotyzm, który nie jest skierowany przeciwko komuś. Jest tu i teraz. Losem Puszczy Białowieskiej interesują się lewacy i prawacy, centrowi, katolicy, ultrakatoliccy, antyklerykałowie itd. Dlatego wydaje mi, że atakowanie takich symboli to jest polityczny błąd - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską przyrodnik i dziennikarz Adam Wajrak.

Adam Wajrak: symbolem naszego narodu jest dzika puszcza
Źródło zdjęć: © Eastnews | Karolina Misztal/REPORTER
Ewa Koszowska

WP: Ewa Koszowska: Donald Tusk wyznał niedawno, że wielu premierów i prezydentów pyta go o puszczę. Dlaczego ta sprawa jest tak ważna dla polityków innych krajów?

Adam Wajrak: Wcale się temu nie dziwię. Puszcza Białowieska jest powszechnie znana na Zachodzie. To najlepiej zachowany las nizinny strefy umiarkowanej. To tak, jakby mieć ostatniego mamuta na Ziemi. I nasza puszcza przyciąga badaczy z całego świata.

WP: Co się stało z resztą lasów nizinnych strefy umiarkowanej?

- Takie lasy najszybciej podlegały przekształceniu. To nie góry, gdzie trudno się dostać czy jakieś tropiki, gdzie można złapać malarię. To też nie Syberia, gdzie temperatura spada do minus pięćdziesięciu stopni i nie da się rąbać drzewa. A w Puszczy Białowieskiej jakimś cudem i dzięki świadomemu działaniu polskich królów i rosyjskich carów ta ingerencja człowieka była niewielka i dlatego przetrwała w najlepszej formie.

Jest taka znakomita książka Alana Weismana "Świat bez nas", która była bestsellerem w Stanach Zjednoczonych. Opowiada o tym, jak przyroda daje sobie radę bez człowieka. Pierwszy rozdział tej książki jest właśnie o Puszczy Białowieskiej. To chyba mówi samo za siebie. Tak naprawdę, jeżeli spojrzeć na to, co mamy w Polsce, to jeżeli możemy powiedzieć, że mamy coś takiego naprawdę wyjątkowego, czego nie ma na świecie, to jest to właśnie Puszcza Białowieska.

WP: "Puszcza umiera, a my ją chcemy ratować" - przekonuje minister Szyszko. O co więc ta cała awantura?

- To jest bardzo prosta rzecz i bardzo dobrze pokazuje, jak patrzymy na las. Rzeczywiście w niektórych drzewostanach Puszczy Białowieskiej aktualnie ma miejsce gradacja kornika drukarza. Z tego powodu niewielka część świerków - około 10 proc. w ciągu kilku lat - zamiera. I faktycznie jest tak, że w lasach gospodarczych nie widać masowego zamierania drzew. Puszcza jest zupełnie czymś innym. Istota jej polega na tym, że część jej zamiera, część się odradza. Świerk masowo zamiera przy gradacji kornika i masowo się odradza. To widać. Jak się te świerki wytnie, to cały proces się zaburzy.

Jest jeszcze coś. Wydaje mi się, że wyparliśmy z kultury umieranie. Jak to? Coś umiera? Przecież wszyscy mają być piękni, młodzi, zdrowi itd. I tak też trochę jest z drzewami. Stare drzewo umiera? O nie, tak nie może być. One muszą być wszystkie zielone. Tymczasem te zamarłe drzewa mają genialną rolę ekologiczną. Tak naprawdę w martwych świerkach jest więcej życia niż w żywych.

WP: Zdaniem ministra, puszcza sama sobie nie sprosta. "Jak stonka zaatakuje, to pole ziemniaków sobie poradzi? Poradzi! Jednak niewiele z nich zostanie. Dlatego tę stonkę się zwalcza" - przekonuje.

- To tylko pokazuje, jak bardzo pan minister nie rozumie, na czym polega puszcza. Nawet jeśli weźmiemy tego kornika. On od 2011 roku zabił w puszczy świerki o masie pół miliona metrów sześciennych. Czyli około 10 proc. wszystkich białowieskich świerków. Puszcza jest niezwykle różnorodna. Jeżeli miałbym ją do czegoś porównać, to do bardzo bogatej łąki, gdzie może sobie chodzi jakiś żuczek, który coś zjada. Ale natychmiast rzuca się na niego cała masa jego wrogów i też go pożera. Tak funkcjonuje przyroda, że ktoś kogoś zjada.

WP: Którym gatunkom w puszczy wycinka szczególnie zagraża?

- Dzięcioł trójpalczasty będzie pierwszym, który dostanie potężne wciry.

WP: Jeśli minister Szyszko decyzji nie zmieni, jaki los może spotkać puszczę?

- Minister i dyrektor generalny Lasów Konrad Tomaszewski zrobili coś bardzo niedobrego, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Wyodrębnili na terenie puszczy dwa miejsca tzw. obszary referencyjne, gdzie ograniczyli cięcia drzew. A nie zmniejszyli poziomu cięć. To oznacza, że cenne fragmenty puszczy, które są poza tymi słynnymi strefami, będą cięte w sposób gigantyczny. Spora część puszczy zostanie potwornie poraniona, zniszczona. Szyszko na posiedzeniu Rady Ministrów zapowiedział, że cięcia "ratujące" puszczę mają się zacząć za kilka dni!

Oczywiście, ona się za jakiś czas odrodzi sama. Potem, jeżeli przyjdzie następny rząd - a mam nadzieję, że przyjdzie - i powie "chronimy", to ona się wyliże. Tak naprawdę to najwięcej stracimy my. My, jako społeczeństwo. Zostaniemy pozbawieni możliwości kontaktu z prawdziwym lasem, ukształtowanym w dużej mierze przez przyrodę. Przez interakcje międzygatunkowe, przez konkurencję między gatunkami drzew, przez zgryzanie, kornika, pożary, przez wszystko, co jest w normalnym lesie zwalczane. To jest właśnie kwintesencja i istota puszczy. Ale ten proces zostanie zatrzymany.

Mam jednak nadzieję, że wywoła to takie oburzenie i taką reakcję społeczną, że za parę lat nie będzie wyjścia i cała Puszcza Białowieska zostanie objęta ochroną. PiS robi coś okropnego. Bo to jest pierwszy raz, kiedy jakiś rząd po 1989 roku pogarsza status ochronny puszczy. Zwykle ministrowie - w niewystarczający sposób, żeby było jasne - pchali to trochę do przodu. A to tworzyli jakieś rezerwaty, a tu zmniejszali cięcia czy organizowali jakieś strefy ochronne.

WP: Minister Szyszko też stworzył strefy ochronne.

- Stworzył dwie dziwaczne strefy ochronne i cała resztę drzewostanów, mających ponad 100 lat, przeznaczył do cięcia. Olbrzymiego cięcia.

WP: Mówisz, że żaden rząd nie zdecydował się na takie pogorszenie ochrony puszczy jak PiS. A co z poprzednią ekipą? Co Platforma zrobiła dobrego dla puszczy?

- Trudno mówić o Platformie. Chociaż ta przynajmniej nie szkodziła. Ale tego chyba nie można rozpatrywać na zasadzie PO, PiS, SLD. Powiem tak: w historii puszczy zdarzyło się kilku polityków, którzy chcieli naprawdę coś dla niej zrobić. I rozumieli, że to jest bardzo ważna rzecz dla narodu. Ważna rzecz dla Europy. Ważna rzecz dla świata. To ja przelecę szybko od początku.

Włodzimierz Cimoszewicz, który powiększył Białowieski Park Narodowy z 50 do 100 km kw. To było pierwsze powiększenie parku narodowego po 80 latach.

Rząd SLD stworzył sieć rezerwatów. Dość dziwnych rezerwatów, bo jeszcze można było w nich ciąć. Kilka lat później ekolodzy wywalczyli, że będą to prawdziwe rezerwaty, z zakazem cięcia drzew.

Następnie Lech Kaczyński - do którego dobiło się kilku dobrych naukowców i powiedziało: "panie prezydencie, coś z tym trzeba zrobić" - powołał zespół interdyscyplinarny. Jego zadaniem było przygotowanie prawa, mającego lepiej chronić zasoby przyrodnicze puszczy, przy jednoczesnym respektowaniu interesów miejscowej ludności. "Przyroda to jeden z naszych największych kapitałów. A perłą w koronie jest Puszcza Białowieska" - mówił prezydent Lech Kaczyński.

WP: Minister Jan Szyszko twierdzi, że prezydent Kaczyński nie miał zamiaru powiększać Białowieskiego Parku Narodowego. Resort Środowiska wydał w tej sprawie komunikat: "... przedłożone przez zespół propozycje, w tym projekty trzech ustaw, nie trafiły na ścieżkę legislacyjną - nie wyszły poza Kancelarię Prezydenta aż do tragicznej śmierci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego".

- Wystarczy wejść na stronę Prezydent.pl i wyszukać w dziale archiwum informacje z czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Minister Szyszko pisze, że ustawy nie wypłynęły poza Kancelarię Prezydenta, że Lech Kaczyński schował je do szuflady. Tymczasem projekty ustaw wyszły poza Kancelarię Prezydenta i nadano im oficjalny bieg. Następnie zostały przekazane ministrowi Maciejowi Nowickiemu, który próbował powiększyć park. - Tylko w ten sposób puszcza wpisana na Listę Skarbów Światowego Dziedzictwa UNESCO otrzymałaby należytą ochronę - mówił.

Potem pan minister Andrzej Kraszewski ograniczył cięcia. A pan minister Marcin Korolec i minister Janusz Zaleski zatwierdzili plan urządzania lasu. Plan radykalnie zmniejszał poziom cięć i objął ochroną wszystkie drzewa, których wiek przekraczał 100 lat. Chodziło o objęcie ochroną nie tylko najcenniejszych kawałków puszczy, ale też tych przekształconych przez człowieka, by także mogły się samoistnie renaturalizować.

Jeszcze Leszek Balcerowicz próbował powiększyć Białowieski Park Narodowy, bo gdy był w rządzie UW-AWS przeznaczył na ten cel 30 mln złotych, niestety nic z tego nie wyszło. Wówczas ministrem środowiska też był Jan Szyszko. Czyli mamy kilku polityków z różnych opcji politycznych, którzy chcieli cokolwiek dla puszczy zrobić. Reszta sabotowała na przykład powiększenie Parku Narodowego. I mogę tu wymienić nazwiska i z PiS, i z Platformy, SLD czy PSL. Lobby drzewiarsko-myśliwskie, rozsiane po wszystkich partiach, jest bardzo silne.

WP: Gdyby Lech Kaczyński żył, stanąłby teraz w obronie puszczy?

- Byłoby o wiele trudniej to robić przy Lechu Kaczyńskim. Wiem jak bardzo Lech i Maria Kaczyńscy próbowali wbrew własnemu środowisku zapobiec konfliktowi o Rospudę. Myślę, że z puszczą byłoby podobnie.

WP: Co się dzieje z wyciętym drzewem? Kto na nich zarabia i ile?

- Wyjeżdża z puszczy i jest sprzedawane. Widziałem ostatnio, jak ładowali wagony właśnie takich pokornikowych świerków. To nie są wielkie pieniądze. To raczej wojna ideologiczna. Domyślam się, że duża część leśników w Lasach Państwowych obawia się, że jeżeli stworzy się taki precedens - las pozostawiony sam sobie, który ludzie mogą oglądać - ktoś powie "zróbcie to samo na Mazurach", "zróbcie to samo w Bieszczadach".

WP: Do akcji może wkroczyć Komisja Europejska. Jakie konsekwencje grożą Polsce?

- Ostatecznie mogą być nałożone kary finansowe. Możemy też być zmuszeni do zabezpieczenia, czyli Komisja Europejska zakaże cięć. Mam nadzieję, że tak się stanie. Przecież już w 2011 roku rozpoczęto procedurę przeciwko Polsce właśnie za wycinanie Puszczy Białowieskiej. Bo to łamie unijne dyrektywy. Ta procedura została wstrzymana, bo ministrowie wdrożyli zmniejszenie cięć i plan urządzania lasów, chroniący najstarsze drzewostany. Jeżeli teraz mamy odwrotność tego działania, podejrzewam, że procedura zostanie odwieszona. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska dostała bardzo stanowczy list od KE już w styczniu. Pismo kończy się stwierdzeniem: "Jakiekolwiek znaczące zwiększanie limitów pozyskania drewna na tym obszarze stwarza natomiast duże ryzyko naruszenia prawa ochrony przyrody UE".

WP: Kiedy PiS przejmował władzę, obawiałeś się, że coś takiego może się stać?

- Byłem tego pewien. To nie jest tak, że minister Szyszko mnie zaskoczył. Nigdy nie ukrywał tego, co chce zrobić. Od paru lat przyjeżdżał do puszczy i mówił, że tu się marnuje bardzo dużo drewna. Że jest to skandal itd.

WP: Teraz Szyszko odwołał niemal całą radę Ochrony Przyrody. Chce powołać swoich ekspertów. Co to oznacza?

- Po pierwsze Radzie został ostatecznie przetrącony kręgosłup. Dotąd było tak, że minister środowiska powołuje członków Rady na pięcioletnią kadencję i nie może ich odwoływać. To dawało Radzie pewną niezależność. PiS to zmienił. Szybka wrzutka w Sejmie w kwietniu tego roku została zaakceptowana przez Sejm, Senat i podpisana przez prezydenta i już minister może odwoływać i powoływać kiedy chce. To koniec niezależności Rady. Inną sprawą jest dobór nowych członków. Roi się w nowej Radzie od zwolenników ratowania lasów piłami, a zwierząt za pomocą polowań. To bardzo źle wróży polskiej przyrodzie.

WP: Minister Szyszko prowadzi specjalne szkolenia dla niepokornych dziennikarzy. Byłeś?

- Nie i jakoś się nie wybieram.

WP: Lasy Państwowe wypuściły "10 faktów o Puszczy Białowieskiej"...

- Totalna manipulacja. I bardzo łatwo mogę to wytłumaczyć.

WP: Większość Puszczy Białowieskiej od wieków kształtował człowiek. Prawda czy nie?

- Oczywiście, człowiek miał wpływ, ale to oddziaływanie kiedyś było całkiem inne niż dzisiaj. Trudno porównywać działania bartników z dzisiejszym cięciem i sadzeniem drzew. Leśnicy ze swoją gospodarką leśną pojawili się w puszczy dopiero w latach 20 ubiegłego wieku. W XVIII wieku cięcie drewna, takie, które możemy uznać za komercyjne, sięgało rzędu 0,3 m sześciennych na hektar. Czyli teraz byśmy w polskiej części Puszczy Białowieskiej dyskutowali o pozyskaniu rzędu 15 000 metrów drzewa. Tymczasem my - ekolodzy - bronimy 48 tysięcy, a chcą wycinać 150 czy 200 tys. metrów rocznie. To pokazuje skalę.

WP: Puszcza Białowieska to nie jest tylko park narodowy.

- Och, z tym się zgodzę! Białowieski Park Narodowy stanowi zaledwie jedną szóstą polskiej części Puszczy Białowieskiej. Jedną trzecią pozostałego obszaru zajmują rezerwaty przyrody. A poza parkiem i rezerwatami jest masa cennych lasów. To, czy jakiś las ma tabliczkę "las gospodarczy", "rezerwat" czy "park narodowy", nie świadczy o jego wartości przyrodniczej.

WP: Człowiek powinien pomóc przyrodzie?

- Wolałbym, żeby nie pomagał, bo widzę jak wspaniała puszcza jest tam, gdzie człowiek jej nie rusza i jak fatalnie jest w miejscach, gdzie człowiek wspiera przyrodę. Jakoś tak się składa, że dzięcioła trójpalczastego znajduję tam, gdzie człowiek do przyrody się nie wtrąca. I jakoś tak się składa, że wszyscy jeżdżą do Puszczy Białowieskiej, bo gdzieś tam w głowie mają, że człowiek w nią nie ingeruje, a nie jeżdżą do lasów, którym człowiek pomaga.

WP: Leśnicy chcą chronić puszczę. Prawda czy manipulacja?

- Bardzo bym chciał, by leśnicy zrozumieli, że jeżeli się powstrzymają z ingerencją, to puszcza może dać im wiedzę na temat procesów zachodzących w lasach. A czasami wiedza jest cenniejsza niż kubiki drewna.

WP: Lasy Państwowe przekonują, że cięcia w puszczy będą niewielkie.

- Z tym się kompletnie nie zgodzę, bo jeżeli zwiększamy cięcia w jednym tylko nadleśnictwie z 6 tys. metrów rocznie do 18 tys. metrów rocznie, to jest to duży skok. Oczywiście, w porównaniu z innymi produkcyjnymi nadleśnictwami - gdzie wycina się 90 tys. metrów sześciennych rocznie - to jest mało. Natomiast w ogóle uważam, że w puszczy nie powinno być żadnych cięć. Jedyny wyjątek to cięcia służące pozyskaniu drewna opałowego dla miejscowej ludności.

WP: Puszcza Białowieska jest dla leśników skarbem.

- Traktują ten skarb jako skarbonkę. 90 lat opieki nad puszczą przez leśników to najgorsze 90 lat w historii puszczy. Była potwornie rżnięta. To najlepiej widać po terenach, gdzie gospodarują leśnicy i nie gospodarują. Jeżeli pójdziemy do rezerwatu ścisłego zobaczymy gigantyczne drzewa, pełno martwych drzew, większy zapas na pniu, większe ilości organizmów. Pamiętam, jak przyjechałem do puszczy i wywozili stamtąd olbrzymie dęby, przynajmniej 300-letnie. I to wszystko robiły Lasy Państwowe. Za olbrzymie pieniądze.

WP: Leśnicy twierdzą, że doceniają znaczenie martwego drewna.

- Polska jest w końcówce lasów europejskich z ilością martwych drzew. Ja wolę używać wyrażenia "martwe drzewa", bo martwe drewno to jest takie masło maślane. Drewno jest z zasady martwe. Leśnicy utrzymują, że część świerków zabitych przez kornika po ścięciu będzie pozostawione do naturalnego rozkładu. Tylko że w ściętych świerkach, nawet jeżeli są porzucone, ptakom będzie raczej trudno wykuć dziuple.

WP: Zdaniem Lasów Państwowych, martwe świerki zagrażają bezpieczeństwu.

- Powiem taką śmieszną rzecz. Od lat łażę sobie po puszczy i nigdy nie widziałem, żeby martwy świerk się wywalił. Najczęściej przy dużym wietrze wywracają się drzewa, które mają liście lub igły, bo działają jak żagle. Jak dotąd nikt w Puszczy Białowieskiej nie zginął przywalony martwym drzewem. Natomiast jedna osoba zginęła, druga została poważnie ranna w trakcie wycinki. To jest więc, o ile się nie mylę, zagrożenie dla ludzi. W puszczy trzeba się zachowywać po prostu rozsądnie. Jak jest duży wiatr, to nie idziemy do lasu. To jest tak, jakby w śnieżycę pójść w Tatry. Wiadomo, że można zginąć.

WP: Leśnicy mają obowiązek walki z kornikiem. Mają nawet taki zapis?

- Mają taki zapis. Ale ja myślałem, że mają i że nie da się w ogóle od niego zrobić wyjątku. I raptem pan Konrad Tomaszewski tworząc strefy, w których ma nie być żadnej walki z kornikiem pokazał, że ten obowiązek jest tylko na papierze. Że jeżeli dyrektor Lasów Państwowych chce, to może jednym podpisem leśników z tego obowiązku zwolnić, na dowolnym terenie.

WP: Polacy mają utrudniony dostęp do informacji o środowisku? Tak wynika z raportu opublikowanego przez fundację Greenmind.

- Co ciekawe, raport nie dotyczy teraźniejszego rządu, tylko lat poprzednich 2014-2015. W tworzeniu prawa związanego ze środowiskiem mają miejsce bardzo złe zwyczaje. I to nie jest jakimś novum. Za rządów PiS nastąpiła eskalacja, ale ktoś to kiedyś zaczął. I mam wielką pretensję do tej poprzedniej koalicji rządowej PO-PSL, która jakby otworzyła drogę do psucia prawa. Żeby było jasne. Dla mnie PiS robi coś skandalicznego. Natomiast wiem jedno. Gdyby poprzednia koalicja rządowa, poza tymi bezpartyjnymi ministrami, o których wspominałam wcześniej, podeszła poważnie do sprawy Puszczy Białowieskiej i do ochrony przyrody w Polsce, np. do umocowania dyrektorów parków narodowych, to dziś minister Szyszko nie szalałby z tą brzytwą. Albo byłoby mu o wiele trudniej.

WP: O co masz jeszcze żal do polityków?

- Widzę u polskich polityków wielki brak zaufania do procedur, do oddawania władzy społeczeństwu, transparentności itd. Zwykle wymagają transparentności i stosowania procedur od swoich adwersarzy politycznych. Natomiast jak tylko dojdą do władzy, natychmiast robią coś odwrotnego. W polskiej przyrodzie, w polskiej ochronie środowiska to widać bardzo wyraźnie.

WP: Społeczeństwo jest w ogóle zainteresowane ochroną środowiska, przyrodą?

- Polskie społeczeństwo ma bardzo mało rzeczy, które łączą je pozytywnie. Dzieli nas wiele tematów: Smoleńsk, Żołnierze Wyklęci, aborcja, tamto i owamto. Przyroda - ludzie czują to instynktownie - to jest taka rzecz, która nas jednoczy, z której możemy być dumni. To jest mój taki bardzo nowoczesny patriotyzm, który nie jest skierowany przeciwko komuś. Jest tu i teraz. Losem puszczy interesują się lewacy i prawacy, centrowi, katolicy, ultrakatoliccy, antyklerykałowie itd. Zresztą to już było widać przy okazji Rospudy. W jednym szeregu stał Andrzej Gwiazda i Kazimiera Szczuka. I to jest bardzo ważna rzecz dla polskiego społeczeństwa, w różnym wieku. Dlatego wydaje mi, że atakowanie takich symboli to jest polityczny błąd.

WP: Po białoruskiej stronie puszczy też są podobne problemy?

- Tam jest bardzo różnie. Raz tną, ran nie tną. Wyjątkowy brak stabilizacji. Ja bym nie brał przykładu z Białorusi. Tam się na przykład poluje na wilki.

WP: Wilki, które uwielbiasz. A których kiedyś się bardzo bałeś...

- Bałem się ich z prostej przyczyny. Jestem typowym produktem miejskim zachodniej kultury, gdzie od małego dzieci straszy się Czerwonym Kapturkiem i wilkołakami. To siedzi potem gdzieś w tyle głowy, jak ten wilk przyczajony. I ujawnia się dopiero się w momencie, kiedy się tego wilka spotyka. No ale na szczęście już się nie boję. Teraz miałem fajną historię. Szedłem sobie na autobus do Białegostoku, żeby podpisywać książkę "Wilki", a tu mi nagle sześć wilków wyskakuje. Zaraz za wsią. Wspaniałe uczucie.

WP: Z jednym wilkiem się nawet zaprzyjaźniłeś. Niestety, został potem zagryziony przez inne wilki.

- Tak. Kazan był wilkiem, który został wybrany z gniazda przez kłusowników. Trafił do Zakładu Badania Ssaków, obecnie Instytutu Biologii Ssaków PAN. Ale historia Kazana jest tak naprawdę dramatyczna. Nauczyła mnie, że najgorszą rzeczą jest oswajanie dzikich zwierząt. Wyrządzamy im tym ogromną krzywdę. Oczywiście, ja i moi przyjaciele mieliśmy tę przyjemność, że chodziliśmy z oswojonym wilkiem na spacery. To coś niesamowitego! Ale gdy teraz sobie o tym myślę, wolałbym, żeby tych spacerów nie było, a Kazana wychowali jego wilczy rodzice.

WP: Myślisz, że PiS może nas czymś jeszcze zaskoczyć?

- Boję się jeszcze jednej rzeczy. Niestety, widzę, że wyraźnie idzie w kierunku komercyjnego odstrzału żubrów. Do tej pory park narodowy kontraktował łąki. Chodziło o to, żeby rolnicy polubili żubry jakby z wyprzedzeniem. Czyli nie płacimy rolnikom za straty, tylko wtedy, gdy coś dobrego robią dla żubrów. Żubry przychodzą, a oni mają z tego całkiem spore pieniądze. Finansował to Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Było to fajne z dwóch powodów. Po pierwsze powiększało wśród miejscowych akceptację dla żubrów. Po drugie, dzięki temu systemowi wracało się do korzeni. Bo ludzie w puszczy byli osiedlani dla żubrów, żeby im kosić łąki, żeby robić stogi itd. No i PiS to właśnie anulował. To spowoduje, że rolnicy momentalnie będą zgłaszać straty. Tym samym zaraz zacznie się mówić o odstrzale. Jak się zacznie mówić o odstrzale, to zacznie się kombinowanie, jak na tym zarabiać. Mam też nadzieję, że wilków nie tkną, bo jak zaczną do nich strzelać, to już ludzie wyjdą na ulice. Po prostu wywołają jakąś rewolucję.

WP: Jak zakończy się walka o puszczę?

- Jestem optymistą. Myślę, że to są ostatnie podrygi tej zdychającej ostrygi, która chce zniszczyć Puszczę Białowieską. To są naprawdę ciężkie, ale ostatnie lata tej zabawy. Spotykam ludzi, którzy przyjeżdżają do puszczy i wkurzają ich te pieńki po wyciętych drzewach. I to jest nie-do-o-bro-nie-nia. I pomimo tego, że Lasy Państwowe to niezwykle bogata instytucja, a rząd jest potworną siłą, to i tak tę narracje o puszczy przegrywają. Przegrywają dlatego, że mówią nieprawdę i dlatego, że nie tego chcą Polacy. Polacy chcą, kurna, zapuszczonej puszczy. Koniec kropka. Żadnych upraw, żadnego sadzenia, żadnego ratowania przed kornikiem. Symbolem naszego narodu jest dzika puszcza. Kto tego nie rozumie, musi przegrać.

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Obraz
© (fot. Eastnews)

Puszcza Białowieska- kompleks leśny położony na terenie Polski i Białorusi, odznaczający się dużymi walorami przyrodniczymi i historycznymi. W Puszczy Białowieskiej zachowały się ostatnie fragmenty lasu o charakterze pierwotnym. Tutaj żyje największa populacja wolnego żubra na świecie.Od roku 2010 Puszcza Białowieska należy do spisu ostoi ptaków IBA prowadzonego przez BirdLife International oraz znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO (źródło: Wikipedia).

Adam Wajrak - polski działacz na rzecz ochrony przyrody i dziennikarz związany z "Gazetą Wyborczą". Autor artykułów i książek o tematyce przyrodniczej.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (927)