Adam Daniel Rotfeld: opóźnienie to nie dramat
Ja bym nie dramatyzował faktu, że to jest przesunięcie o cztery miesiące, bo z punktu widzenia wagi wydarzenia, które ma wymiar historyczny to cztery miesiące nie odgrywają tej istotnej roli - powiedział Adam Daniel Rotfeld, podsekretarz stanu w MSZ w rozmowie z Jolantą Pieńkowską w Salonie politycznym Trójki. Unijni ministrowie wyznaczyli dzień 1 maja 2004 roku na przyjęcie Polski do UE.
Jolanta Pieńkowska:Panie ministrze 1 maja 2004 roku, czy to jest data, z której powinniśmy się cieszyć?
Adam Daniel Rotfeld Myślę, że tak, ta data została niemalże definitywnie potwierdzona w dniu dzisiejszym, mimo że w życiu nic nie ma definitywnego, można powiedzieć, że innej daty nie będzie. Ja bym nie dramatyzował faktu, że to jest przesunięcie o cztery miesiące, bo z punktu widzenia wagi wydarzenia, które ma wymiar historyczny to cztery miesiące nie odgrywają tej istotnej roli.
Jolanta Pieńkowska: A czy nie mają racji ci, którzy mówią, że do Unii wejdziemy na kiepskich warunkach jako kraj drugiej kategorii, bo oferta finansowa Unii, jak powiedział Guenter Verheugen, jest już nie do negocjacji.
Adam Daniel Rotfeld Nie uważam, żeby mieli rację, po pierwsze nie będziemy krajem drugiej kategorii, bo Unia z założenia nie przewiduje w ogóle jakichś różnych kategorii. Wszystkie państwa miały problemy z wynegocjowaniem lepszych warunków łącznie z tą grupą, która była przyjęta w 95 roku, a która była powiedzmy sobie otwarcie - nieporównanie bogatsza i nieporównanie bardziej pożądana przez Unię, niż te kraje, które teraz wstępują, mam na myśli Szwecję, Finlandię, Austrię. Będziemy państwem na równych oprawach, natomiast byłoby nieporozumieniem, gdyby ktoś sądził, że Unia przyjmuje po to państwa biedniejsze, ażeby móc podzielić się swoim bogactwem.
Jolanta Pieńkowska:Ale z drugiej strony wczoraj usłyszeliśmy, że nie ma przejściowego okresu dla dopłat bezpośrednich, nie mamy szans na zwiększenie funduszy strukturalnych i nie mamy szans na stopniowe dochodzenie do pełnej składki, czyli to są właściwie bardzo ostre warunki, jak usłyszeliśmy, nie do negocjacji.
Adam Daniel Rotfeld Każda z tych spraw jest nieco inna, ale zacznę od tego, że w Polsce jak gdyby fetyszyzuje się element finansowy w ogóle, a dopłaty finansowe w szczególności. Przyjmijmy, że otrzymujemy dopłaty bezpośrednie, to z punktu widzenia rozwoju gospodarczego oznaczałoby to petryfikację tego stanu w rolnictwie, który wszyscy postrzegamy jako zapóźnienie w rozwoju, nasze rolnictwo wymaga modernizacji i restrukturyzacji.
Jolanta Pieńkowska: Właśnie te dopłaty miały w tym pomóc.
Adam Daniel Rotfeld Te dopłaty, gdyby były bezpośrednie, byłyby przez ludzi przejadane.
Jolanta Pieńkowska:Ale z drugiej strony można powiedzieć, że Unia oferuje nam fundusze strukturalne, ale większość obserwatorów mówi, że to są fundusze wirtualne, nigdy nie będziemy w stanie ich wykorzystać.
Adam Daniel Rotfeld Mogę powiedzieć, że są kraje, które są dla nas porównywalne, przed audycją rozmawialiśmy o Grecji i Portugalii, gdzie w dalszym ciągu są wsie i obszary, które pod względem biedy są do Polski porównywalne, a niekiedy nawet uboższe. [...] Ja upatruję wejście Polski do Unii jako podciągnięcie kraju pod względem cywilizacyjnym. [...] Mam wrażenie, że myśmy przyjęli tę metodę myślenia, że rozliczamy tę decyzję dotycząca przyjęcia Polski do Unii w taki sposób, jakby ona była rzeczywiście do rozliczenia w złotówkach, czy euro, to tylko jeden z wymiarów, według mnie ważniejszym wymiarem jest wymiar cywilizacyjny i polityczny, że znajdziemy się w grupie, w demokratycznej wspólnocie państw, która gwarantuje Polsce takie miejsce, jakie dziś zajmują takie państwa jak Szwecja, czy Finlandia. (Polskie Radio/mdz)