"ACTA stwarza ryzyko nadużyć wobec internautów"
Piractwo w internecie nigdy całkiem nie zniknie, ale wiele osób chce płacić za ściągane z internetu pliki. Dowodem są usługi na telefony komórkowe lub serwisy typu iTunes - uważa bloger, twórca serwisu Antyweb.pl poświęconego tematyce internetowej Grzegorz Marczak. - Sposobem na ograniczenie piractwa, według Marczaka, nie będzie międzynarodowa umowa ACTA. Jej treść, jak powiedział Marczak, jest niejasna i stwarza ryzyko nadużyć wobec niewinnych użytkowników internetu.
25.01.2012 | aktual.: 25.01.2012 09:05
Według poniedziałkowego raportu Międzynarodowej Federacji Przemysłu Muzycznego w 2011 roku globalne dochody wytwórni fonograficznych ze sprzedaży muzyki cyfrowej wzrosły o 8% i osiągnęły wartość 5,2 mld dolarów. W Stanach Zjednoczonych, na największym światowym rynku muzycznym, sprzedaż muzyki w formacie cyfrowym wyprzedziła sprzedaż nośników fizycznych i stała się głównym źródłem dochodu dla wytwórni.
Jak przypomniał w rozmowie z PAP Grzegorz Marczak, sukces odniosły serwisy muzyczne takie jak iTunes - pozwalający ściągać pojedyncze utwory lub albumy, za które serwis pobiera określoną opłatę oraz Spotify i Deezer (rodzaj internetowego radia, które w zamian za miesięczny abonament pozwala słuchać wybranej muzyki oraz np. ściągać je na komórkę lub odtwarzacz mp3). Serwisy te odprowadzają tantiemy dla autorów. Zdaniem Marczaka, to dowód na to, że internauci są gotowi płacić twórcom za ściągane utwory, a wytwórnie zaczynają to dostrzegać.
Wciąż jednak rynek ten jest stosunkowo skromny i dopiero się rozwija. Dopiero w ostatnim roku znacząco zwiększyła się dostępność takich serwisów. Obecnie działają w 58 krajach. Na początku ubiegłego roku funkcjonowały tylko w 23 krajach. Na razie z serwisów pozwalających ściągać muzykę korzysta ok. 13,4 mln ludzi na świecie - spora część z nich zaczęła zresztą korzystać z tych usług w ostatnim roku (liczba użytkowników wzrosła w 2011 r. o 65%).
Bloger podkreślił, że z płatnych usług on-line korzysta większość użytkowników telefonów komórkowych, którzy ściągają w ten sposób gry i inne aplikacje. - To wydaje się zupełnie naturalne i jest powszechne. Oczywiście na pewno są ludzie, którzy oferują pirackie programy na komórki, ale większość jednak korzysta z legalnych i płatnych serwisów, które odprowadzają należny twórcom odsetek od przychodów - powiedział.
Sposobem na piratowanie gier komputerowych jest z kolei oferowanie graczom możliwości korzystania z dodatkowych usług (np. gry wieloosobowej) za pośrednictwem serwera wytwórni. Gracz, chcący skorzystać z takiej usługi musi kupić legalną kopię gry, ponieważ tylko taka pozwoli mu połączyć się z serwerem.
Nieco w tyle pozostają producenci filmowi. Internetowy serwis hulu.com, udostępniający legalnie pliki wideo jest dostępny jedynie na terenie USA.
Jak powiedział Marczak, barierą w rozwoju tego typu serwisów jest często prawo licencyjne i autorskie, które nie nadąża za zmieniającą się rzeczywistością, przede wszystkim globalizacją.
- Nie ma wystarczającej współpracy między krajami. Prawa autorskie są dość mocno limitowane pod względem regionu czy państwa. Polak nie może np. legalnie korzystać ze Spotify. Do niedawna w Polsce nie był dostępny serwis iTunes firmy Apple. Polscy klienci mogli kupić iPody, czyli odtwarzacze muzyki Apple'a, na które nie mogli ściągnąć legalnej muzyki z serwisu specjalnie do tego zaprogramowanego. Inny przykład to konsola do gier XBox 360 firmy Microsoft, która pozwalała polskim graczom połączyć się z internetem i przejrzeć ofertę wirtualnego sklepu z grami, ale nie umożliwiała zakupu - tłumaczył.
Tymczasem zyski czerpią złodzieje. Np. zamknięty niedawno serwis Megaupload pobierał opłaty od osób ściągających za jego pośrednictwem nielegalne pliki. W ten sposób zarabiali właściciele serwisu oraz piraci, którzy udostępniali nielegalnie skopiowane pliki.
Sposobem na ograniczenie piractwa, według Marczaka, nie będzie międzynarodowa umowa ACTA. Jej treść, jak powiedział, jest niejasna i stwarza ryzyko nadużyć wobec niewinnych użytkowników internetu. Prowadzony przez niego serwis Antyweb.pl dołączył się do protestu przeciw planom ratyfikowania tego porozumienia. Jednak, jak podkreślił bloger, piratów nic nie usprawiedliwia i należy ich zwalczać. - Nie jestem za karaniem ludzi, którzy na własny użytek ściągają pliki, które mają na wyciągnięcie ręki. Inaczej sprawa wygląda z tymi, którzy takimi rzeczami handlują. Podobnie jak nie należy karać narkomanów za to że są uzależnieni, ale dealerzy powinni trafiać do więzienia - powiedział.
Jak przyznał, piractwa całkowicie wyeliminować się nie da. Jednak oferowanie legalnych treści w internecie i przekazywanie twórcom należnych wynagrodzeń to, jego zdaniem, ruch w dobrą stronę. - Różne obserwacje, np. to co dzieje się na rynku aplikacji na telefony komórkowe, pokazują że wielu ludzi jest skłonnych ściągać legalnie i płacić za różne pliki, pod warunkiem, że to co ich interesuje jest dostępne - ocenił.