Abu Omar al-Sziszani,"twarz zła" Państwa Islamskiego, to tylko figurant? Głos zabrał jego ojciec
Jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych dowódców Państwa Islamskiego (PI) i prawą rękę lidera tej organizacji. Brytyjski dziennik "Daily Mail" nazwał go "twarzą zła", bo to właśnie Abu Omar al-Sziszani, pochodzący z Kaukazu dżihadysta, pojawiał się na filmach propagandowych PI. Tymczasem według ojca rudobrodego islamisty, z którym rozmawiał serwis The Daily Beast, al-Szisziani może i jest twarzą dżihadystów, ale nie mózgiem ich operacji. Tę rolę ma pełnić... jego tajemniczy, starszy brat.
Czytaj również: .
28-letni Abu Omar al-Sziszani (z arabskiego "Czeczen") nazywa się naprawdę Tarchan Batiraszwili i pochodzi z Birkiani, wioski w Wąwozie Pankisi na terenie Gruzji, tuż przy granicy z Czeczenią i Dagestanem. Jak opisują reporterzy The Daily Beast, dla młodych mieszkańców doliny, którzy są zafascynowani islamskim fundamentalizmem, al-Sziszani to legenda, trochę Stalin, który też pochodził z Gruzji, i trochę gwiazda rocka propagandy PI.
To właśnie ten gruziński Czeczen, którego znakiem rozpoznawczym jest długa ruda broda, pojawia się na nagraniach wideo dżihadystów. Ale miał też dowodzić grupą bojowników walczących m.in. pod Aleppo w Syrii i w irackiej prowincji Anbar. Według kurdyjskiej agencji Rudaw, właśnie został delegowany do Kobane - kurdyjskiego miasta przy granicy z Turcją, o które od ponad miesiąca toczy się zacięty bój między siłami dżihadystów a Kurdami wspartymi przez koalicję pod wodzą USA.
Zobacz również: Dezerter z armii Państwa Islamskiego: rekrutują 14-latków.
Tymczasem zdaniem ojca Tarchana, Temura Batiraszwilego, słynny al-Sziszani jeszcze kilka lat temu nie był wyjątkowo religijny. Jak opisuje The Daily Beast, Temur jest chrześcijaninem, to matka przyszłego bojownika była muzułmanką. A sam Tarchan miał się nawrócić po pobycie w więzieniu, gdzie trafił za handel bronią. Co ciekawe, wcześniej pracował dla gruzińskiego wywiadu wojskowego i brał udział w wojnie z Rosją w 2008 r. Amerykański serwis twierdzi, że jest wysoce prawdopodobne, że był nawet trenowany przez Amerykanów lub Brytyjczyków, którzy od lat pomagali w szkoleniach gruzińskich sił. W 2010 r. Tarchan zachorował jednak na gruźlicę, stracił pracę, a wkrótce pojawiło się oskarżenie o nielegalne posiadanie broni.
Jeszcze bardziej zaprawiony w boju ma być jednak jego brat - Tamaz, który brał udział w wojnach czeczeńskich przeciwko armii rosyjskiej. Temur Batiraszwili jest przekonany, że obaj jego synowie są teraz na Bliskim Wschodzie, ale to właśnie Tamaz jest geniuszem PI. - Tamaz jest jego (Tarchana - red.) mentorem. Przetrwał wielką wojnę w Groznym i wrócił żywy. Ale teraz w Syrii, Tamaz się nie ujawnia - zdradził w rozmowie z The Daily Beast Temur Batiraszwili.
Wersję o pozycji Tamaza wydaje się potwierdzać także inne źródło The Daily Beast, były gruziński wojskowy związany z agencją wywiadu: - Zrekrutowaliśmy go (Tarchana - red.), tylko dlatego, że interesował nas jego brat Tamaz i jego przyjaciele. To oni byli "prawdziwymi wilkami", doświadczonymi żołnierzami i weteranami wojen czeczeńskich.
Jak pisze amerykański serwis, w takim razie "Abu Omar, jeden z najbardziej poszukiwanych terrorystów na globie, może być tylko figurantem dla swojego starszego brata, który jest mózgiem czeczeńskich operacji ofensywy PI w Syrii i Iraku".
Na początku tego miesiąca agencja Bloomberg informowała, że al-Sziszani zadzwonił do swojego ojca i twierdził, iż niedługo wróci do domu, a następna na liście jego celów będzie Rosja. - Podążają teraz za mną tysiące, a będzie ich więcej. Zemścimy się na Rosji – przytacza jego słowa Blooomberg. Niezależenie czy to Tarchan (al-Sziszani) czy Tamaz stoją za planami operacyjnymi PI, które przyniosły sukces ofensywie dżihadystów, nie można nie przecenić doświadczenia starszego z braci po dwóch wojnach w Czeczenii.
Źródła:* The Daily Beast, Rudaw, Bloomberg, WP.PL*.