Absurd na kółkach
Znowelizowana ustawa o transporcie drogowym to legislacyjny bubel. Np. zmiana rozkładu jazdy autobusu choćby o 5 minut wymaga całej sterty dokumentów i dziesiątek uzgodnień. Przeprowadzenie tej procedury może zająć nawet kilka miesięcy.
24.02.2004 09:27
Znowelizowane przepisy obowiązują od 1 stycznia tego roku. Przewoźnik, chcąc zmienić rozkład jazdy, trasę przejazdu autobusu, lub postawić nowy przystanek musi się zwrócić do odpowiadającego za daną linię marszałka województwa, starosty lub wójta o zrobienie odpowiedniej analizy i wymianę dotychczasowego zezwolenia. – Pod taki wniosek należy dołączyć każdorazowo między innymi rozkład jazdy, cennik, mapkę linii autobusowej, wykaz pojazdów z określeniem liczby miejsc, dokumenty potwierdzające prawo do korzystania z przystanków i dworców. To są tony zbędnych papierów – stwierdził Józef Ipnar, dyrektor przewozowy PKS Rzeszów SA.
To nie wszystko. Nowe przepisy interpretują pojęcie linii inaczej niż do tej pory i narzucają obowiązek wymiany wielu dotychczasowych zezwoleń. – Wcześniej na jednym zezwoleniu była trasa np. Rzeszów - Nowa Sarzyna, Rzeszów - Leżajsk. Teraz tylko dlatego, że trasa do Leżajska zmienia swój bieg na odcinku 2 kilometrów i autobus wjeżdża do miejscowości Wólka Niedźwiedzka, musimy mieć dwa odrębne zezwolenia. Tak samo jest z autobusami jadącymi przez Sanok, które ze względu na taką, a nie inną organizację ruchu wjeżdżają do miasta inną ulicą, wracają zaś inną. Wcześniej była jedna linia i jedno zezwolenie, teraz dwa – mówi Józef Ipnar. – Dotychczas mieliśmy 90 zezwoleń, teraz będziemy musieli mieć około 200.
Nowe zezwolenia są ważne 5 lat, a ich jednostkowy koszt to 700 zł. Trzeba też płacić za każdy wypis z zezwolenia i zlecenie analizy. Żeby zobrazować, jak to wszystko jest kosztowne i niedorzeczne, podajmy, że gdyby PKS Rzeszów chciał przykładowo ustawić dodatkowy przystanek w Białej k. Rzeszowa, to za całą biurokratyczną procedurę i wymianę dziesiątków zezwoleń musiałby zapłacić ok. 9 tys. zł.
- Znowelizowana ustawa o transporcie drogowym jest fatalna. Rodzi mnóstwo biurokracji, pracochłonnych i kosztownych czynności również dla nas jako organu zajmującego się analizami tras i wydającego zezwolenia dla przewoźników – przyznaje Stanisław Nowak, zastępca dyrektora Departamentu Geodezji, Transportu i Gospodarki Mieniem Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego. – Już dziś wiemy, że wymaganych przez nas analiz nie będziemy w stanie zrobić siłami swoich pracowników i zlecimy to jakiejś zewnętrznej firmie.
Wręcz kuriozalny jest zapis ustawy, który nakazuje zawiadomić przewoźnika o planowanej kontroli jego działalności. – Mamy to zrobić w formie postanowienia, minimum na 7 dni przed planowaną kontrolą, podając jednocześnie jej zakres. Trudno to nazwać inaczej jak paranoją – podkreślił dyrektor Nowak.
W województwie podkarpackim jest około 140 przewoźników zajmujących się przewozami pasażerskimi na liniach autobusowych. Czuwanie nad działalnością i wzajemnymi relacjami tylu przewoźników jest, oczywiście, konieczne. Czy musi to być jednak aż tak zbiurokratyzowane, kosztowne i absurdalne? Przy takich uregulowaniach prawnych legalna zmiana rozkładu jazdy, przebiegu trasy, ustanowienie nowego przystanku (dla wygody pasażerów) - nie będą się opłacały. Najlepszym wyjściem będzie działalność z ominięciem absurdalnych przepisów, albo tumiwisizm i nic nierobienie.
Józef Twardowski