A jednak pieniądze śmierdzą
W kilku szkołach zawrzało, gdy małżeństwo sądeckich przedsiębiorców, Barbara i Józef Koralowie, zadeklarowali sfinansowanie remontu Szkoły Podstawowej nr 18 w
zamian za utworzenie przy niej gimnazjum - pisze "Gazeta Krakowska".
Problem pojawił się wraz z niżem demograficznym. W "osiemnastce" ubyło dzieci i spora część dużego budynku szkoły zaczęła świecić pustkami. Pojawiła się więc potrzeba zagospodarowania bazy lokalowej generującej koszty. Wstępny pomysł, by do SP nr 18 wprowadzić jedną ze szkół średnich odrzucono, uzasadniając, że najmłodsze dzieci nie mogą uczyć się w jednym budynku z licealistami. Był też pomysł wprowadzenia do budynku społecznej Katolickiej Szkoły Podstawowej, ale to także uznano za niestosowne._ Różnice w nauczaniu, odmienne traktowanie ucznia - to mogłoby stworzyć niepotrzebną atmosferę zazdrości_- przekonywali rodzice na spotkaniu z władzami miasta.
Na tym samym spotkaniu państwo Koralowie, którzy w SP 18 mają swoją pociechę, zaproponowali, by przy szkole powstało gimnazjum. Zadeklarowali, że wówczas sfinansują remont. Gdy władze miasta wstępnie zaakceptowały pomysł przyjęcia 2-milionowej darowizny na remont szkoły, zaprotestowali rodzice i pedagodzy z gimnazjum nr 5.
Rada pedagogów i rodziców piątego gimnazjum wystosowała w tej sprawie list otwarty do radnych Nowego Sącza. "Przekazanie pieniędzy, które obwarowane jest jakimikolwiek warunkami nie może być nazwane darowizną, ale wątpliwą moralnie propozycją. Darczyńca ma prawo dysponować swoimi pieniędzmi jak zechce, ale nie ma prawa za ich pomocą wymuszać na Radzie Miasta decyzji. Ufamy, że decyzja Rady Miasta nie będzie podyktowana doraźnymi korzyściami, ale perspektywiczną wizją rozwoju oświaty w Nowym Sączu" - czytamy w piśmie.
Wiceprezydent Nowego Sącza, Stanisław Kaim, poproszony o skomentowanie opinii rodziców z piątego gimnazjum rozłożył ręce: _ Jeśli odrzucilibyśmy propozycję darowizny, także zarzucono by nas wymówkami._ Miał rację. Jeszcze zanim rozgorzała dysputa dotycząca opisywanego problemu radny Józef Hojnor grzmiał z trybuny, że nie wolno zlekceważyć oferty. (PAP)