PolskaA bobry się śmieją

A bobry się śmieją

Bobry drwią z myśliwych i urzędników. Ostatni
zaplanowany odstrzał 80 gryzoni skończył się kompletną klapą -
udało się upolować tylko jednego. A bobrze szkody są z roku na rok
coraz wyższe - przestrzega "Gazeta Olsztyńska".

04.03.2006 | aktual.: 04.03.2006 09:46

Bobry do białej gorączki doprowadzają rolników. Budując tamy, podtapiają pola i niszczą uprawy, demolują stawy hodowlane, a nawet uszkadzają wały przeciwpowodziowe. W ubiegłym roku z powodu zniszczeń wyrządzonych przez bobry wypłacono rolnikom regionu 300 tys. złotych odszkodowań.

To przelało czarę goryczy i jesienią ubiegłego roku wojewoda, w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem przyrody, podpisał "wyrok" na zwierzaki. Choć są zwierzętami chronionymi prawem, wydano zgodę na odstrzał 80 bobrów.

Na celownik wzięto gryzonie z okolic Jonkowa, Nidzicy, Giżycka, Jedwabna, Węgorzewa oraz Elbląga. Po ich głowy wyruszyli myśliwi z lokalnych kół łowieckich. Półroczna batalia z gryzoniami skończyła się fiaskiem.

Termin odstrzału na bobry minął niedawno, a na razie wiem tylko o jednej zabitej sztuce - mówi Maria Mellin, wojewódzki konserwator przyrody. - Wygląda na to, że myśliwi kompletnie nie potrafią polować na bobry. Przeprowadzaliśmy nawet szkolenia, w których zaznajamialiśmy myśliwych ze zwyczajami bobrów.

Zgoda na odstrzał bobrów wydawana jest od czterech lat. Zawsze wygrywają gryzonie. W ubiegłym roku zezwolono na odstrzał 50 sztuk, a poległy zaledwie trzy. Winny jest brak praktyki myśliwych - tłumaczy Mariusz Jakubowski, starszy instruktor w Polskim Związku Łowieckim w Olsztynie. - Od drugiej wojny światowej na bobry się nie polowało. Gryzonie, choć na takie nie wyglądają, są twardymi przeciwnikami. Tylko bardzo precyzyjny strzał może je zabić od razu. Polować na nie można jedynie rankiem lub wieczorami, bo wtedy wychodzą z żeremi. A to niezbyt korzystne warunki do dobrego i skutecznego celowania.

Z klęski myśliwych cieszą się członkowie olsztyńskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wysłaliśmy list protestacyjny do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, domagamy się w nim zaprzestania polowań na bobry - mówi Teresa Abramska, prezes TOZ. - Na szczęście, jak widzę, bobry same potrafią o siebie zadbać. Żyjemy na terenach turystycznych i ochrona przyrody powinna być naszym priorytetem. Przecież nie trzeba od razu strzelać do bobrów. Na wały przeciwpowodziowe można założyć drucianą siatkę, a powodzi z powodu bobrów nie byłoby, gdyby rolnicy oczyszczali rowy melioracyjne.

Populację bobrów w województwie warmińsko-mazurskim ocenia się na 5 tys. osobników. Na początku lat 70. było ich zaledwie kilkanaście.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)