Polska92-letni współautor stanu wojennego broni się w sądzie

92‑letni współautor stanu wojennego broni się w sądzie

Kolejni świadkowie zeznawali w procesie b. członka Rady Państwa PRL Emila Kołodzieja, sądzonego za przekroczenie uprawnień przez głosowanie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. za uchwaleniem dekretów o stanie wojennym. Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. 92-letni Kołodziej nie przyznaje się do winy.

11.12.2009 | aktual.: 11.12.2009 13:23

Emil Kołodziej jest oskarżony przez pion śledczy IPN o uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL, bo podczas sesji sejmu. Grozi za to do trzech lat więzienia. Jego sprawę, z powodu choroby, wyłączono we wrześniu 2008 r. z głównego procesu autorów stanu wojennego, który od tamtego czasu toczy się przed tym samym sądem. Potem stan zdrowia Kołodzieja pozwolił jednak na sądzenie go; jego odrębny proces ruszył w październiku br.

Jako świadek zeznawała w piątek m.in. Eugenia Kempara, inny b. członek Rady Państwa. Nie skorzystała ona z prawa do odmowy zeznań - jako oskarżona w głównym procesie autorów stanu wojennego wraz z Wojciechem Jaruzelskim, Czesławem Kiszczakiem i Stanisławem Kanią (tamten proces odroczono niedawno do końca lutego 2010 r.).

Kempara przyznała, że stan wojenny był sprzeczny z konstytucją PRL, bo zdawała sobie sprawę, iż podczas sesji Sejmu Rada Państwa nie ma prawa do wydawania dekretów. - Ale to wręcz akademicki przykład stanu wyższej konieczności, gdy jedno z dóbr trzeba poświęcić, aby ratować drugie, a chodziło o ratowanie państwa - oświadczyła. Podkreśliła, że w styczniu 1982 r. dekrety o stanie wojennym zatwierdził Sejm PRL. Przypomniała, że w latach 90. Sejm RP zdecydował (głosami ówczesnej koalicji SLD-PSL), by nie stawiać autorów stanu wojennego przed Trybunałem Stanu.

Rada Państwa miała prawo ogłosić stan wojenny, bo działała w stanie "wyższej konieczności" - zeznał kolejny świadek, Tadeusz Młyńczak, ówczesny wiceszef Rady Państwa i szef Stronnictwa Demokratycznego, "satelity" PZPR. Nie jest on sądzony w całej sprawie, bo nie było go na obradach Rady w nocy z 12 na 13 grudnia. Po ustaleniu, że nie brał udziału w głosowaniu, jego sprawę IPN umorzył na etapie śledztwa, choć początkowo postawił mu zarzuty.

Młyńczak zeznał, że w posiedzeniu Rady nie uczestniczył, ale jej decyzję przyjął potem "do aprobującej wiadomości". - Jeśli Rada Państwa ze względu na bezpieczeństwo państwa podjęła taką decyzję, to miała nie tylko takie prawo, ale i obowiązek - dodał Młyńczak. Jego zdaniem gen. Jaruzelski mówił wtedy, że "grozi nam wojna bratobójcza" i nie wykluczał groźby interwencji wojsk Układu Warszawskiego.

Trzeci świadek, Józef Szewczyk, ówczesny Naczelny Prokurator Wojskowy, zeznał, że wprowadzenie stanu wojennego nastąpiło w stanie "najwyższej konieczności państwowej", co - według niego - zwalnia od odpowiedzialności autorów decyzji. Podkreślał, że w 1981 r. w Polsce zdarzały się prowokacyjne działania strony radzieckiej, co - jego zdaniem - miało poprzedzać interwencję wojskową.

Sam Kołodziej wyjaśniał, że głosował za dekretami, bo "obawiał się bratobójczych walk i w konsekwencji interwencji wojsk radzieckich". Dodał, że członkowie Rady mieli świadomość, iż trwała wówczas sesja sejmu, "ale zrobiliśmy to w stanie wyższej konieczności". - Zawierzyłem obecnym na posiedzeniu wybitnym prawnikom, że wprowadzenie stanu wojennego jest zgodne z prawem - dodał. Kołodziej przyznał, że członkowie Rady dziwili się, "dlaczego sprawy wewnętrzne rozwiązuje się za pomocą stanu wojennego, ale odpowiedziano nam, że nie ma regulacji prawnych co do stanu wyjątkowego". - Dopiero później miałem refleksję, że liczba internowanych jest zbyt duża, a rygory zbyt surowe - dodał.

Proces Kołodzieja odroczono do 27 stycznia 2010 r., kiedy mają zeznawać kolejni świadkowie.

Proces oskarżonych ws. stanu wojennego

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach oskarżył dziewięć osób w sprawie stanu wojennego. Obecnie - po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych - w tym procesie zostało czworo podsądnych: b. I sekretarz PZPR, b. premier PRL i b. szef MON 86-letni gen Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Kiszczak oraz 79-letnia Kempara.

Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny (za kierowanie "związkiem zbrojnym" grozi do 10 lat więzienia; za udział w nim - do ośmiu lat). Odpierając zarzut kierowania takim związkiem jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być zarazem "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania uznaje związek za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie". Wszyscy oskarżeni twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie "wyższej konieczności", m.in. wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)