90 zł za kilometr - złodzieje udawali taksówkarzy
Straż miejska zabrała w końcu malucha, na którym podszywający się pod taksówkarzy instalowali wielki znak "TAXI".
06.03.2010 | aktual.: 08.03.2010 10:39
Wabił im klientów, którzy myśleli, że jadą taksówką. Na końcu trasy okazywało się jednak, że to przewóz osób, gdzie nie ma limitów cen. Musieli płacić aż 90 zł za jeden km! Funkcjonariusze cztery miesiące ustalali właściciela pojazdu. Auto ciągle jednak było sprzedawane, co utrudniało im pracę. W końcu się udało.
Przypomnijmy. Trzej oszuści działają na rogu ulic Radziwiłłowskiej i Lubicz. Wcześniej tablicę wieszali na pobliskim ogrodzeniu. Przegonił ich jednak właściciel. Wtedy postawili tam niepozornego czerwonego maluszka.
Codziennie, koło południa, przyjeżdżali na swój "postój" i instalowali tablicę. Gdy zjawiali się urzędnicy, policjanci, czy strażnicy, przewoźnicy nie przyznawali się do auta i znaku. Nie można było usunąć, ani jednego, ani drugiego, bo groziłoby to naruszeniem cudzej własności i procesem. Auto nie tarasowało drogi, ani nie było wrakiem.
Z czasem jednak szyby w maluchu zostały wybite, a koła poprzebijane. "Właściciele" łatali auto folią, ale z marnym skutkiem. Straż miejska mogła zadziałać. - Samochód stał się wrakiem. Ciągle jednak zmieniał właściciela. Miał ich czterech - opowiada Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej.
- W końcu ustaliliśmy obecnego. Wysłaliśmy pismo nakazujące usunięcie zdezelowanego pojazdu. Miał na to tydzień, ale nie zareagował. Wczoraj maluch na lawecie pojechał na parking miejski przy ul. Saskiej, a straż miejska wszczęła śledztwo w sprawie wykroczenia przeciwko jego właścicielowi.
Oszuści mają już na karku śledztwo prokuratury i Urząd Miasta, który wytacza im procesy. Dowiedzieliśmy się również, że szajką zajęła się Inspekcja Transportu Drogowego. Po kontrolach dostali już 41 tys. zł grzywny. Odwołują się jednak od wyroków. Kiedy te się uprawomocnią, prawdopodobnie stracą licencje na wożenie pasażerów.