85-kilogramowy ogórek
Wobec nieustających, a wręcz rozpędzających się, zawirowań na scenie politycznej, wszyscy ci z nas, którzy jeszcze nie pozbyli się tego druzgoczącego przyzwyczajenia do przejmowania się wydarzeniami politycznymi, zmuszeni są szukać coraz bardziej skomplikowanych strategii przetrwania. I o jednej takiej strategii, moim zdaniem genialnej, pragnę Państwu dziś opowiedzieć.
31.07.2007 | aktual.: 31.07.2007 09:55
Zacznę jednak od innych strategii, na tle których strategia moim zdaniem genialna, zajaśnieje pełnią swojego geniuszu. Zacznę więc od kabaretu, który narzuca się samoistnie wszystkim w miarę konsekwentnym obserwatorom. Clou kabaretowego żartu w tym przypadku polega na burleskowym przyspieszeniu wzajemnie wykluczających się deklaracji padających z tych samych ust. "Będą wybory. Nie będzie wyborów. Będą wybory. Nie będzie. Będą. Nie będzie" - pisze Jan Wróbel w "Dzienniku". A TVN24 kolejny raz daje dowód swojej agenturalnej proweniencji, montując przeuroczy dżingiel, w którym politycy LiS-u mówią na zmianę "koalicji już nie ma" i "koalicja trwa", a w tle słychać muzyczkę rodem z filmów Charliego Chaplina.
Wszystko jest oczywiście bardzo śmieszne. Tak jak śmieszny jest materiał do tych żartów - koalicyjna huśtawka, na której poważni politycy z poważnymi minami udają, że nie pamiętają dziś, co deklarowali wczoraj.
Wciąż poruszamy się więc w tym samym zaklętym kręgu okrągłych zaklęć. Poruszamy się, a tak jakbyśmy stali w miejscu. A każdy, kto kończył szkołę zanim zajął się nią premier Giertych, powinien pamiętać, że praca definiowana jest jako iloczyn skalarny wektora siły i wektora przesunięcia. Skoro przesunięcie - mimo wielu pozornych ruchów - jest zerowe - pracy nie ma. I tego powinniśmy się trzymać, gdy przyjdzie do rozliczeń.
A skoro już jesteśmy przy wielkościach fizycznych, nadszedł czas na ujawnienie wspomnianej przeze mnie na początku genialnej strategii przetrwania tego ponurego lata anomalii politycznych. Otóż czytam ja sobie, którąś z "niezmiernie ważnych informacji" ostatnich tygodni (czy to był tekst o tym, jak to jedni agenci przekupują drugich agentów, by premier mógł zdymisjonować swojego wicepremiera, czy też o tym, jak to premier odnajduje ukryte sensy przeprosin w barokowych wypowiedziach szarej eminencji ojca rektora-dyrektora-retora-prowokatora) i po przeczytaniu tejże "niezmiernie ważnej informacji" zaglądam starym zwyczajem pod tekst, by poczytać, co też na jej temat mają do powiedzenia internauci, a tam, jako pierwsza, najczęściej komentowana, opinia pewnego internauty (wybaczcie, nie pamiętam jego nicka - moja wina!), która brzmi ni mniej ni więcej: "Wpisujcie swoją wagę! Ja ważę 85 kilogramów".
Czyż możecie, drodzy czytelnicy, wyobrazić sobie bardziej apolityczny komentarz polityczny? Bardziej antyestablishmentową afirmację życia? Mocniejsze "nie" dla nieważnych przepychanek udających sprawy wagi państwowej? Głośniejsze "hura"? Genialniejsze "spadajcie"? Bo ja nie. Pod tą opinią oczywiście setka innych internautów wpisała jeden po drugim swoje parametry i tym sposobem sprowadziła "niezmiernie ważną informację" na odpowiednie jej miejsce w rekwizytorni teatru absurdu.
Próbowałem sobie wyobrazić, co natchnęło genialnego internautę do napisania tego genialnego komentarza. I przypomniałem sobie, że organizm pozbawiony snu i wystawiony nieustannie na bodźce, w końcu sam z siebie przechodzi w stan "wygaszenia ekranu" i zaczyna śnić na jawie - odłącza bodźce z zewnątrz i czyści umysł za pomocą surrealnych wizji. A jeśli może to dotyczyć pojedynczego organizmu, czemu nie mogłoby dotyczyć społeczeństwa. Społeczeństwa od kilku lat pozbawionego "sezonu ogórkowego", od wielu miesięcy stawianego co chwilę na baczność wizją "porażających informacji", "głębokiego kryzysu" i przyspieszonych wyborów?
A skoro to sezon ogórkowy wtargnął sam z siebie w zbyt poważne życie publiczne, tak jak sen na jawie spada na organizm zbyt długo pozbawiany snu naturalnego, to kto wie, może autorem owej opinii, o której piszę jest nie kto inny a ogórek właśnie. Nie byle jaki ogórek - bo nie dość, że 85-kilogramowy to jeszcze taki, który sam o swojej wyjątkowości informuje (do tego poprzez media elektroniczne).
A więc: "Ogórek-gigant pisze o sobie w Internecie". Gdyby w mediach pojawiła się taka informacja, gdzie byście byli z waszymi konferencjami-briefingami-oświadczeniami, panowie Gosiewski-Kuchciński-Lepper-Orzechowski-Kalisz-Komorowski-Tusk, ha?
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska