80 tys. osób oddało hołd zakładnikom zabitym w Manili
80 tys. mieszkańców Hongkongu uczestniczyło w niedzielnym marszu w hołdzie ośmiu zakładnikom zabitym 23 sierpnia przez porywacza autokaru w Manili. Demonstranci krytykowali nieudolną akcję filipińskiej policji oraz żądali dokładnego śledztwa w tej sprawie.
29.08.2010 | aktual.: 29.08.2010 19:39
23 sierpnia ośmiu turystów z Hongkongu zginęło, a siedmiu zostało rannych, gdy Roland Mendoza, który domagał się przywrócenia do służby w filipińskiej policji, porwał autobus w Manili. Dramat zakładników trwał ponad 10 godzin. Filipińska policja podczas nieudolnego szturmu zastrzeliła porywacza.
Po krótkiej uroczystości w parku w centrum miasta i trzech minutach ciszy w hołdzie zmarłym, około 20 parlamentarzystów z największych i zazwyczaj skłóconych partii politycznych poprowadziło kilkudziesięciotysięczny tłum do dzielnicy finansowej Hongkongu. Niektórzy nieśli transparenty krytykujące filipiński rząd i policję. "Jesteśmy wściekli" czy "Rządzie Filipin i policjo - wstydźcie się!" - głosiły napisy.
Zdaniem organizatorów, w marszu wzięło udział ok. 80 tys. osób, ubranych na znak żałoby na czarno lub biało.
Jak podkreślił parlamentarzysta Cheung Man-kwong, "te 80 tys. osób (...) ukazuje złość i jedność obywateli Hongkongu".
- Wszyscy widzieli, jak rząd Filipin spartaczył sprawę i jaki chaos panuje w tym kraju. Żądam sprawiedliwości - powiedział 48-letni uczestnik marszu Andy Wong.
Setki obywatelek Filipin, które w Hongkongu pracują jako pomoce domowe, zapaliły osiem symbolicznych świeczek, prosząc jednocześnie mieszkańców byłej brytyjskiej kolonii, by nie kierowali swej złości na mniejszość filipińską.
- Prosimy mieszkańców Hongkongu, by nie winili nas za to, co się stało. My także nie chciałyśmy, by doszło do takiej tragedii - powiedziała jedna z filipińskich imigrantek Elma Oliva.
Rzecznik prezydenta Filipin, Herminio Coloma, powiedział w niedzielę, że jego kraj szanuje prawo mieszkańców Hongkongu do wyrażania swoich uczuć i obiecał ogłoszenie wyników "sprawiedliwego i dokładnego" śledztwa w ciągu trzech tygodni.
Jak poinformował rzecznik filipińskiej policji, Agrimero Cruz, od poniedziałku grupa śledczych z Hongkongu będzie badała autobus, w którym zginęli zakładnicy.
Ponadto filipińska policja ogłosiła, że zakładnicy zginęli z broni Mendozy, a nie, jak się wcześniej obawiano, z rąk policji.
W sobotę w Tanauan pod Manilą w pogrzebie 55-letniego Mendozy, byłego policjanta, który stracił pracę w 2009 roku w związku z oskarżeniami o wymuszenia, uczestniczyło około tysiąca osób.