600 zł za wniosek sparaliżowanego o eutanazję
Gliwicki sąd okręgowy, do którego trafił wniosek sparaliżowanego 32-letniego Janusza Świtaja, wezwał go do uzupełnienia braków formalnych oraz wniesienia 600 zł opłaty sądowej.
Świtaj w swoim wniosku domaga się, by po śmierci jednego z rodziców, w przypadku braku wystarczającej opieki odłączono go od aparatury utrzymującej przy życiu. O odpowiedzi z sądu dowiedział się od dziennikarzy.
Świtaj był zaskoczony koniecznością wniesienia 600 zł opłaty i zapowiedział, że skonsultuje to z adwokatem. Zapowiedział, że zamierza kontynuować swoje starania o godziwą opiekę lub - w przypadku, gdy nie zostanie ona zapewniona - o "przerwanie uporczywej terapii".
Sąd wydał zarządzenie wstępne w tej sprawie, w którym określono opłatę sądową w wysokości 600 zł, a także wezwano powoda do usunięcia braków w złożonym przez niego pozwie - powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, sędzia Tomasz Pawlik.
Sędzia wyjaśnił, że Świtaj powinien określić, w jakim zakresie zostały naruszone jego dobra osobiste, sprecyzować jakiej ochrony swoich dóbr się domaga, a także wskazać stronę pozwaną. Powinien również uzupełnić podpis pod dokumentem, tak by obok jego odcisku palca, znalazł się podpis osoby przez niego upoważnionej z wyjaśnieniem, dlaczego sam nie może się podpisać.
Pytany o dobra osobiste, których ochronę miałby zabezpieczać taki pozew, Świtaj wymienił przede wszystkim prawo do godnego życia oraz opieki na odpowiednim poziomie. W innym przypadku nadal zamierza zabiegać o "przerwanie uporczywej terapii".
Nie wykluczył, że gdy dotrze do niego odpowiedź z sądu, sugerująca sformułowanie konkretnego pozwu, będzie to pozew przeciwko służbie zdrowia lub instytucjom publicznym, z którymi się kontaktował, a które nie pomogły mu tak, jak tego oczekiwał. Chodzi m.in. o osoby odpowiedzialne za pomoc niepełnosprawnym. Pozew byłby więc wymierzony we władze publiczne, reprezentowane przez te osoby i instytucje.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, Świtaj może poprosić sąd o zwolnienie go od konieczności pokrycia kosztów postępowania. Wtedy rozpatrzenie meritum sprawy opóźni się o czas rozpatrzenia przez sąd tej kwestii. Jak zaznaczył Świtaj, osoba składająca w jego imieniu wniosek w jastrzębskim sądzie, chciała na miejscu wnieść opłatę, ale jej nie przyjęto. Miało to być - według Świtaja - 40 zł, bo sprawa ma charakter "rodzinny".
Świtaj podkreślił, że jest pod wielkim wrażeniem reakcji ludzi, którzy wspierają go od momentu, gdy jego sprawa stała się głośna. Może nie jest to jeszcze światło, ale mała iskierka nadziei na poprawę mojej egzystencji. To wsparcie ze strony ludzi dobrej woli, pomoc zwiększył także Urząd Miasta. Ale pomocy ze strony władz, choć ją obiecano dwa tygodnie temu, nie ma - powiedział.
W maju 1993 r. Janusz Świtaj miał wypadek na motocyklu, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych. "Na skutek wypadku doznałem urazu z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową" - napisał na swojej stronie internetowej. Od 1999 r. leży w dwupokojowym mieszkaniu rodziców, którym przy pomocy jednej z fundacji udało się kupić respirator.